Branża funeralna alarmuje o długich terminach oczekiwania na pochówek
Codziennie w Polsce odnotowujemy kilkaset zgonów powodowanych COVID-19. Tak wielką śmiertelność Polaków już odczuwają firmy pogrzebowe, które w niektórych miastach nie nadążają z chowaniem zmarłych. Najgorsza sytuacja póki co jest na południowym-wschodzie kraju, ale apogeum hospitalizacji wciąż jest przed nami.
IV fala koronawirusa doprowadziła do ogromnej liczby zgonów. Dla porównania, choć u naszych zachodnich sąsiadów Niemców dziennie wykrywa się ponad 70 tys. zakażeń, liczba śmiertelnych przypadków jest o wiele mniejsza i oscyluje w okolicy 300 osób.
Najwięcej zgonów w tej fali odnotowano jak na razie 1 grudnia, gdy było ich aż 570. To jednak może nie być koniec, bo eksperci zaznaczają, że apogeum hospitalizacji jeszcze przed nami. Wszystko to bacznie obserwuje branża pogrzebowa, która alarmuje, że kolejki do pochówków już zaczynają się wydłużać.
Trudna sytuacja na południowym-wschodzie
- Uczestniczę w pogrzebie ojca moich przyjaciół, jednocześnie jednak odbywa się tam sześć pogrzebów, administracja ogranicza ich liczbę do 20 dziennie – napisał o lubelskim cmentarzu komunalnym Majdanek ks. Mieczysław Puzewicz.
Pozostała część artykułu pod materiałem wideo
Jak zauważa duchowny, żeby możliwe było odprawienie wszystkich nabożeństw w tamtejszej kaplicy, musiałaby działać całą dobę. Tak dramatycznej sytuacji nie było od kiedy istnieje nekropolia, czyli prawie 50 lat.
Oczywiście, dużo zależy od regionu Polski, jaki zamieszkujemy, bo dostępność pochówków nie jest jednakowa w całym kraju. W niektórych miejscach na pogrzeb poczekać trzeba nawet dwa i pół tygodnia. Tak jest w dużych miastach na południowym wschodzie, czyli tam, gdzie jeszcze niedawno odnotowywyano najwięcej zakażeń Covid-19.
W Lublinie na przykład czas oczekiwania wynosi dwa tygodnie, a wysoka liczba zgonów mocno daje się we znaki administracji cmentarza.
- Bardzo duży wzrost, bardzo odczuwamy. Dziennie jest około 7 pogrzebów z wystawieniem ciała w kaplicy i po kilka pochówków bez niej. Od 8 do 14 nie ma wolnych godzin - mówi "Faktowi" osoba z sekretariatu przedsiębiorstwa.
Na dużych nekropoliach na Podkarpaciu na pochówek czeka się około tygodnia. Tam zainteresowanie jest największe, bo na mniejszych cmentarzach praktycznie nie ma kolejek.
Gdańsk, Olsztyn i Poznań nie każą czekać zmarłym
- Nie zauważyłem przestojów. Pochówki odbywają na bieżąco – wskazuje w rozmowie z Fakt.pl przedsiębiorca pogrzebowy z Białegostoku.
Problemów nie dostrzegają także przedsiębiorcy pogrzebowi z Gdańska, Olsztyna czy Poznania. Kraków i Łódź też nie zgłaszają zastrzeżeń.
W dużej mierze to zasługa tego, że właściciele biznesów funeralnych doskonale przewidzieli rozwój sytuacji w IV fali i przygotowali się na wytężoną pracę . Dzięki obserwacji tego, co działo się u naszych zachodnich sąsiadów, mieli czas na odpowiednie dostosowanie się do realiów.
Jak mówią niektórzy z nich, choć przychody z pogrzebów są znaczące, wcale nie cieszy ich nadmiarowa liczba zgonów. Każda śmierć to tragedia jakiejś rodziny i dowód na to, że nasze państwo nie radzi sobie z problemem.
Obawy przed Omikronem i świętami
O obecnej sytuacji związanej z pochówkiem wypowiedział się także Robert Czyżak, prezes Polskiej Izby Branży Pogrzebowej, która skupia około 300 podmiotów funeralnych.
– Nadmiarowych zgonów jest sporo, nie tylko tych covidowych. A to sprawia, że kolejki do pochówku zaczynają się wydłużać i tak np. na pogrzeb na warszawskim Bródnie trzeba czekać 8-10 dni – wskazuje.
W Warszawie średni czas oczekiwania wynosi tydzień. Jednak jeśli zależy nam na pochówku na większej, bardziej znanej nekropolii, możemy poczekać nawet 2-2,5 tygodnia.
Czyżak utrzymuje, że najtrudniejsza sytuacja wciąż jest na południowym wschodzie, choć i na Mazowszu, gdzie ludność jest gęsto rozmieszczona i bardzo mobilna, wcale nie jest kolorowo.
– Jesteśmy lepiej zabezpieczeni, przygotowani. Zgonów jest mniej niż w szczycie pandemii [grudzień 2020 r. – przyp. red.]. Wówczas był ogromny problem z pochówkiem, bo brakowało nawet trumien. Mam nadzieję, że nie będzie tak źle. Trzeba też podkreślić, że rośnie świadomość społeczna dotycząca szczepień – twierdzi Robert Czyżak.
Dużą obawę budzi zbliżający się do Polski wariant Omikron, który nie do końca dał się poznać epidemiologom. Nie wiadomo więc, czy jest bardziej transmisyjny niż pozostałe warianty i czy powoduje więcej zgonów. Poza tym, nadchodzi okres świąteczny, a to oznacza, że wszystko może się spiętrzyć, bo pogrzeby są wówczas wstrzymane na kilka wolnych dni.
Wielkie problemy branży pogrzebowej
- To właśnie pandemia pokazała nowe zagrożenie - przypadkowość pracownika, który nie jest przygotowany do świadczenia usług, nie ma potrzebnego zaplecza, np. chłodni - mówi Robert Czyżak o jednoosobowych działalnościach świadczących usługi pogrzebowe.
Kolejnym utrudnienem jest problematyczne uzyskanie informacji, czy zmarła osoba odeszła z powodu koronawirusa, czy może była objęta kwarantanną. Pracownicy wielu firm dla bezpieczeństwa ubierają ochronne kombinezony, bo rodzina zmarłych nie zawsze mówi prawdę co do powodów ich odejścia z obawy przed odmową zabrania ciała .
Czyżak zwraca też uwagę, że według najnowszego rozporządzenia nie ma zakazu mycia i ubierania ciała osoby, która zmarła na COVID-19. Stąd też istnieją przypadki, gdy zwłoki przygotowywane są do pochówku w normalny sposób.
W większości jednak zmarły z powodu Covid-19 umieszczany jest w worku, w którym lądują też wszelkiego rodzaju rurki, wenflony i inne przyrządy użyte chociażby do intubacji. Podczas kremacji materiały te niszczą piece.
Wbrew pozorom, zysk wcale nie jest taki oczywisty, bo wzrosły też i koszty utrzymania pracownika, któremu trzeba zapewnić środki ochonne i dezynfekcyjne . Z kolei inflacja i kryzys przyczyniły się do tego, że ludzie często wybierają najskromniejszą formę pogrzebów, bez oprawy i z tańszymi trumnami.
Artykuły polecane przez redakcję Goniec.pl:
Jeżeli chcesz się podzielić informacjami ze swojego regionu, koniecznie napisz do nas na adres redakcja@goniec. pl
źródło: Fakt