Bójka na Giewoncie przejdzie do historii. Interweniował TOPR, a turysta milczy
Ratownicy TOPR otrzymali w niedzielę niecodzienne zgłoszenie. Na Giewoncie znajdował się turysta, który potrzebował pomocy po tym, jak został zaatakowany przez innego mężczyznę gazem pieprzowym. Bójka u stóp wielkiego krzyża wbitego w skałę jest tajemnicą nawet dla policji. - Okoliczności zdarzenia pozostają zagadkowe - przekazał Sebastian Gleń, rzecznik małopolskich policjantów.
Niecodzienny incydent w Tatrach, turysta z Giewontu zadzwonił pod 112
Niedziela 16 lipca obfitowała w Tatrach w niecodzienne sceny. TOPR otrzymał wezwanie z prośbą o pomoc . Pod numer alarmowy zadzwonił jeden z turystów znajdujących się na Giewoncie. Mężczyzna potrzebował pomocy w zejściu na dół i dotarcia do lekarza. Powód? Doszło do bójki i zakończyła się ona rozpyleniem gazu pieprzowego prosto w twarz .
TOPR wezwany na sam Giewont, w ruch poszedł gaz pieprzowy
Jako pierwsi o sprawie bójki na Giewoncie napisali dziennikarze Gazety Krakowskiej. Doniesienia na temat akcji TOPR potwierdził w rozmowie z Onetem rzecznik małopolskiej policji. Ucierpiała tylko jedna osoba.
- Mężczyzna ten ucierpiał po tym, jak inna osoba rozpyliła mu gaz pieprzowy na twarz . Został on zwieziony do szpitala w Zakopanem śmigłowcem TOPR. Sam nie mógłby bowiem kontynuować wędrówki w dół - wyjaśniał cytowany przez Onet Sebastian Gleń. W sprawie jest jeden szczegół, który dziwi praktycznie każdego.
Turysta nie chciał zeznawać na temat bójki na Giewoncie
TOPR wyjaśnił, iż wysłanie na miejsce śmigłowca było konieczne. - Zgłaszający twierdził, że został zaatakowany gazem pieprzowym przez innego turystę. Było to na odcinku między kopułą szczytową Giewontu a Wyżnią Kondracką Przełęczą. Z uwagi na eksponowany teren wysłaliśmy na miejsce śmigłowiec , który ewakuował poszkodowanego turystę do Zakopanego - tłumaczył ratownik dyżurny TOPR Tomasz Wojciechowski w rozmowie z Gazetą Krakowską.
Bójka na Giewoncie ma szansę na przejście do historii. Dlaczego? Poszkodowany turysta , który trafił do szpitala… odmówił składania zeznań . Zakopiańska policja była bezradna w kwestii wyjaśnienia, co doprowadziło do rozpylenia gazu pieprzowego prosto w twarz. - Okoliczności zdarzenia pozostają zagadkowe - powiedział Sebastian Gleń.
Źródło: Gazeta Krakowska, Onet