Będzie strajk w szkołach? ZNP chce rozmów z premierem i zapowiada radykalne działania
Związki oświatowe nie zamierzają składać broni i chcą walczyć o realizację głoszonych od dawna postulatów. We wtorek w Ministerstwie Edukacji i Nauki wznowiono pracę zespołu ds. statusu zawodowego pracowników oświaty, jednak do kompromisu droga jest bardzo daleka. Przedstawiciele ZNP nie kryją, że postawa ministra Czarnka mocno ich rozczarowała i domagają się spotkania z premierem. W przeciwnym razie nie wykluczają strajku. Walka nauczycieli o spełnienie minimum ich oczekiwań trwa od lat. Wszyscy pamiętamy choćby potężny strajk z 2019 roku, który trwał niemalże 20 dni i miał skłonić rząd do podniesienia nauczycielskich pensji oraz naprawy dewastujących reform edukacji wprowadzonych po 2015 roku.
Dziś, po ponad 3 latach od tych wydarzeń, wiele wskazuje na to, że sytuacja wkrótce może się powtórzyć. Gdy rok szkolny za pasem, coraz częściej słychać o kolejnym paraliżu w polskich placówkach oświatowych, bo nauczyciele mają dość wodzenia za nos przez resort edukacji.
Spotkanie w MEiN
7 grudnia 2021 roku nauczycielskie związki zawodowe i Ministerstwo Edukacji i Nauki usiadły przy wspólnym stole, by porozmawiać o podwyżkach i zmianach w systemie edukacji. Jak wówczas deklarował minister Czarnek, kolejne spotkanie miało odbyć się na przełomie roku, ale na obietnicach poprzestano.
Finalnie, rozmowy zostały wznowione dopiero we wtorek 23 sierpnia, czyli wtedy, kiedy resort edukacji zorientował się, że ma nóż na gardle. Nauczyciele zagrozili bowiem poważnymi konsekwencjami w przypadku dalszego ignorowania ich postulatów. Ożywiona debata trwała więc kilka godzin, ale znów zakończyła się brakiem konkretów.
Nauczyciele upominają się o swoje postulaty
Opuszczający gmach Ministerstwa Edukacji przedstawiciele nauczycielski związków nie kryli swojego zawodu po rozmowach z ministrem Czarnkiem. Ten wciąż próbuje złamać nauczycieli, powtarzając, że dalsze podwyżki nie będą możliwe, jeśli ci nie zgodzą się na kompromisy.
Z kolei związki nie chcą już dłużej iść na ustępstwa i obstają przy swoich dwóch głównych postulatach: wyższych wynagrodzeniach dla wszystkich nauczycieli o co najmniej 20 proc., biorąc pod uwagę 15 proc. inflację i większych nakładach na edukację . Tym, co jest w stanie zaproponować resort jest zaś zaledwie 9 proc. podwyżki i to od stycznia 2023 roku.
- Najkrócej mówiąc, jesteśmy rozczarowani tym spotkaniem. Właściwie można było zadać pytanie, czemu ono służyło - komentował w rozmowie z radiozet.pl Krzysztof Baszczyński, wiceprezes ZNP, po zakończeniu rozmów.
ZNP chce rozmów z premierem
Baszczyński zaznacza, że decyzji o podwyżkach nie można odkładać na kolejny rok, skarży się też, że strona rządowa nie ma żadnego pomysłu na rozwiązanie fatalnej sytuacji nauczycieli mianowanych i dyplomowanych, których pensje są zamrożone.
Wszystko to spowodowane jest zapisami w znowelizowanej Karcie Nauczyciela, które stanowią, że więcej pieniędzy popłynie do początkujących nauczycieli od września 2022 roku. Wiceprezes ZNP zdradza jednak, że to zaledwie 15 proc. kadry pedagogicznej. Stąd coraz większa desperacja i uciekanie się do ostateczności.
- Jest granica oczekiwania i rozumienia sytuacji, ta granica została przekroczona. Nie chcemy już rozmawiać z ministrem, chcemy rozmów z premierem. Sprawę traktujemy bardzo poważnie – zaznacza.
To zresztą nie pierwszy raz, gdy ZNP chce merytorycznej debaty z premierem Morawieckim. Związkowcy byli do niej gotowi już przed wakacjami, ale szef polskiego rządu nie raczył jakkolwiek zareagować.
- Zobaczymy, jak premier zachowa się teraz. Jeśli wciąż nie będzie reakcji, to grozi nam poważny konflikt społeczny, a chcielibyśmy tego uniknąć – mówi Baszczyński.
Będzie strajk w szkołach?
Na stole wciąż leżą różne rozwiązania, a wiele pozostaje w gestii MEiN, które jednak bardziej niż strajkiem i ewentualnym paraliżem w szkołach woli zajmować się ideologicznymi dyskusjami o podręczniku do HiT .
Tymczasem wiceprezes ZNP ostrzega, że wszystko zmierza ku rozpoczęciu sporu zbiorowego. To, co zrobią nauczyciele ma zostać ustalone na nadzwyczajnym posiedzeniu zarządu głównego ZNP w środę 24 sierpnia.
Jak przypomina radiozet.pl, ZNP już w czerwcu przeprowadziło ankietę dotyczącą preferowanej formy protestu. 50 proc. głosów oddano na manifestację w stolicy i akcję informacyjną o złych warunkach pracy w szkole, drugie 50 proc. na spór zbiorowy, a być może nawet strajk.
Jednakże, przeglądając nauczycielskie fora internetowe trudno nie odnieść wrażenia, że podobny zryw do tego z 2019 roku nie będzie możliwy, bo pracownicy oświaty mówią wprost, że na kolejną akcję zwyczajnie ich nie stać. Obawiają się również ogromnej nagonki wymierzonej w ich grupę zawodową. Dokładnie takiej, jaką 3 lata temu zorganizowały media publiczne.
Niemniej, choćby MEiN próbował dalej zaklinać rzeczywistość, problem jest palący, a sposobów na jego rozwiązanie nie widać po stronie rządzących. Na tydzień przed pierwszym dzwonkiem w kuratoryjnych bankach ofert pracy widnieje ponad 20 tys. wakatów.
W tym samym czasie jedynym działaniem podejmowanym przez resort ministra Czarnka jest to nakierowane na rozbrojenie złych nastrojów wśród związkowców i nauczycieli i dalsze pozorowanie ruchy. Rząd z pewnością liczy na to, że na sztucznych obietnicach dojedzie do kolejnych wyborów, przed którymi nagle wyciągnie z kapelusza kolejne zapewnienia bez pokrycia. Postawa nauczycieli wskazuje zaś, że ten manewr tym razem może się nie udać.
Artykuły polecane przez Goniec.pl:
-
Piękne słowa Andrzeja Dudy o Wołodymyrze Zełeńskim. "Był gotów oddać życie"
-
Andrzej Duda w ogniu krytyki. Znany duchowny nie zostawił na nim suchej nitki
-
Miechów: Porażający wypadek na torach kolejowych. Pociąg z impetem wbił się w ciężarówkę
Źródło: RadioZET.pl/Goniec.pl