Aktor Antoni Pawlicki: "Należy pomagać słabszym" [WYWIAD GOŃCA]
Popularność nakłada na mnie pewne obowiązki. Należy pomagać słabszym, tak zostałem wychowany – mówi Antoni Pawlicki, aktor i działacz społeczny. W rozmowie z Mateuszem Wyderką opowiada, jak założenie rodziny zmieniło jego życie, mówi o popularności, wojnie polsko-polskiej, swoich marzeniach i ulubionym filmie.
Rozmowa z Antonim Pawlickim
Antoni Pawlicki – aktor i działacz społeczny. Absolwent Akademii Teatralnej im. Aleksandra Zelwerowicza w Warszawie. Wystąpił m.in. w takich filmach i serialach, jak: "Z odzysku" (2005), “Katyń” (2007), “Jutro idziemy do kina” (2007), “Ostatnia akcja” (2009), “Papusza” (2013), "Czas honoru" (2008-14), "Komisarz Alex" (2013-16), “Legiony” (2019) oraz "Gierek".
Mateusz Wyderka: Od kilku lat jesteś szczęśliwie żonaty, założyłeś rodzinę, na ile to zmieniło twoje życie?
Antoni Pawlicki: Siłą rzeczy dużo zmieniło organizacyjnie. Od momentu założenia rodziny, to ona staje na pierwszym miejscu, w związku z tym do wszystkiego innego nabiera się pewnego dystansu – dotychczasowych osiągnięć, oczekiwań. Wszystko staje się bledsze wobec tego, co jest teraz najważniejsze, czyli rodziny.
Czyli można powiedzieć, że udział w serialu "Czas honoru", był dość przełomowy. Na planie poznałeś swoją małżonkę
Byliśmy parą w scenariuszu i rzeczywiście wyniknęła z tego romantyczna historia. Nie za bardzo chciałbym jednak opowiadać o swojej rodzinie, wolimy z żoną tę przestrzeń zostawić dla siebie.
Może zapytam więc tak, nie tworzycie pary aktorów, którzy brylują na ściankach
i bankietach. Rozumiem, że nie odnajdujecie się w rzeczywistości błysku fotoreporterskich fleszy?
Nie lubimy opowiadać o swoim życiu prywatnym, więc siłą rzecz poza sprawami zawodowymi, które nakłaniają na nas taki obowiązek, niespecjalnie lubimy brać w tym wszystkim udział.
Wolicie się zdystansować
Nie chciałbym tego krytykować. W dzisiejszym świecie, są różne sposoby pozyskiwania popularności, która potem przekłada się na zawodowe profity. Nie mnie to oceniać. Mam to szczęście i myślę, że moja żona też, że udaje nam się prowadzić kariery i dostawać role, głównie z uwagi na poziom rzemiosła, jaki reprezentujemy. Popularność nie jest dla nas środkiem do celu, ale bardziej efektem ubocznym.
Czyli nie ma tego poczucia, że coś was przez to omija – dodatkowe kontakty, kontrakty…
Być może tak jest...
Więc jednak?
Jest jeszcze coś takiego jak sfera towarzyska, tzn. aktorzy przychodzą na premiery, fotografują się, wchodzą w relację z reżyserami, producentami. Siłą rzeczy w jakiś sposób są potem w sferze zainteresowania. Istnieje coś takiego.
Doszliśmy więc do jakiegoś konsensusu
(śmiech) Muszę powiedzieć, że od zawsze miałem pewną nieumiejętność takiego funkcjonowania. Po co mam jechać na festiwal do Gdyni, jak nie ma filmu, w którym gram. Nie lubię się narzucać.
"Liczyłem, że po zmienie władzy wróci racjonalność"
W jednym z wywiadów powiedziałeś, że najważniejsi są dla ciebie ludzie. Wydaje się to dość konsekwentne, patrząc na twoje zaangażowanie w sprawy społeczne – bywanie przy granicy z Białorusią, zatrzymane furgonetki antyaborcyjnej. Skąd wynikają te potrzeby?
Nie jest mi tak łatwo odpowiedzieć na to pytanie. Wynika to chyba z tego, że ta popularność, która jak efektem ubocznym mojej pracy, do czegoś zobowiązuje. Oprócz tego, że czasem jest przyjemna, czasem łechce ego i pomaga w jakiś sprawach, a czasem jest uciążliwa.
Tylko czasem?
Nawet często. Dlatego na wakacje lubię jeździć za granicę, bo tam jestem anonimowy. W Polsce nieustannie czuje się pod obserwacją. Często to bywa miłe, ale nie zawsze. Wracając do poprzedniego pytania, mam wrażenie, że popularność nakłada na mnie pewne obowiązki. Przede wszystkim, by postarać się, zrobić coś dobrego.
Szlachetne podejście
Należy pomagać słabszym – tak zostałem wychowany. Nie ma w tym wielkiej filozofii.
Nie każdy tak uważa
Być może, ale z drugiej strony różne są efekty tej działalności. Wspomniana granica… to dla mnie smutne doświadczenie. Cały czas zastanawiam się, jak się dalej do tego odnieść.
Co masz na myśli?
Mówiąc krótko – przez dwa lata żyliśmy w poczuciu, że ta zła władza, która praktykowała te amoralne i niezgodne z prawem międzynarodowym masowe pushbacki, skończy się i będzie inaczej. Nie mam oczywiście na myśli ochrony granicy, bo to jest jasne, że trzeba ją chronić i to nie ulega wątpliwości.
Tylko jak temu zaradzić?
Przede wszystkim powinno to zostać uporządkowane. Wprowadzone przez PiS błędne ustawy o pushbacku łamiące prawo międzynarodowe, należy wycofać. Obrona granicy powinna przebiegać zgodnie z prawem i z zamiarem deeskalacji, a nie eskalacji. Nie rozumiem, dlaczego polscy politycy – PiS i PO, tak łatwo dają się sprowokować Łukaszence. Licząc na chwilowe poparcie, uderzają w niebezpieczne populistyczne tony, które podgrzewają atmosferę, osłabiają nas wewnętrznie i mogą doprowadzić do konfrontacji, czyli do tego, do czego zmierza Putin. Liczyłem, że po zmianie władzy wróci racjonalność, a nie zmieniło się nic. Czuję się okłamany przez polityków.
Może porozmawiajmy chwilę o hejcie… Masz doświadczenie odczucia tego zjawiska, choćby za swoje zaangażowanie społeczne. Być może przeczyta to ktoś, kogo ten problem również dotyka. Jak z hejtem poradził sobie Antoni Pawlicki?
To było bardzo niemiłe, otrzymywałem różne groźby… Tym bardziej że zakładałem wtedy rodzinę. Mam wrażenie, że od tego trzeba się po prostu odciąć. Najczęściej nie wiemy, kim jest taki internetowy hejter. Nie wiemy nawet, czy nie jest botem. Inna sprawa to media i dziennikarze. Nie bójmy się o tym mówić.
Dziennikarze, którzy specjalnie używają clickbaitowych tytułów, by przyciągnąć użytkowników. Bez skupienia się na jakiejś wartościowej treści, bez refleksji, że można kogoś skrzywdzić.
Pochodzisz z dość konserwatywnej rodziny, byłeś więc w wyjątkowo trudnej sytuacji. Z jednej strony wystawiony na ataki hejterów i internetowych trolli, z drugiej wystąpiłeś wbrew swojej rodzinie
Myślę, że to się bardziej wzięło z mojej gry w "Czasie honoru”, co drugi komentarz był taki, że chyba ten aktor z "Czasu honoru" stracił honor… (westchnienie). To świadczy o poziomie intelektualnym ludzi, którzy wypowiadają takie sądy.
Widzisz jakąś szansę na zasypanie podziałów wojny polsko-polskiej?
Myślę, że tak. Widzę ją w tym sensie, że strona, która przejęła władzę, choć nie spełnia swoich obietnic i sprawia, że jej wyborcy kolejny raz będą rozczarowani, to mimo wszystko jednak nie wprowadza tej polityki do naszych domów. Tamta władza ewidentnie używała tego podziału, żeby budować swoje poparcie. Mam poczucie, że wszelkie te podziały i kłótnie polsko-polskie, szczególnie teraz w obliczu sytuacji międzynarodowej, powinny zejść na dalszy plan.
Tuż obok nas trwa wojna…
Tak! Nasz sąsiad już ponad dwa lata toczy przerażającą wojnę, która niesie za sobą tysiące ofiar, zniszczenie, a ten, który ją wywołał, na co wszystko wskazuje, przygotowuje się do toczenia jej na większą skalę i przez wiele lat. Postawmy więc sprawę jasno: stoimy w obliczu wojny. Myślę, że to jest ostateczny moment na to, by zacząć racjonalnie działać i zakończyć te nasze wewnętrzne konflikty.
"Spełnieniem moich zawodowych marzeń było spotkanie z Joanną i Krzysztofem Krauze"
To bardzo przykre i trudno się z tym nie zgodzić. Porozmawiajmy jednak też o czymś bardziej optymistycznym. Jedną z twoich największych pasji są podróże, jakie masz plany na tegoroczne wakacje?
Teraz bardziej skupię się na pięknej Polsce i Europie. Długie lata podróżowałem bardzo dużo poza Europą – zwiedziłem Azję, Amerykę Południową i Afrykę. Nie tak dawno zrobiłem uprawnienia do prowadzenia jachtu na morzu i patent sternika, poprowadziłem też swój pierwszy rejs…
Gratuluję
Dzięki. Chcę zdobywać coraz większe doświadczenie, być skipperem i pływać coraz dalej. Przede wszystkim po Morzu Śródziemnym, bo wydaje mi się, poznawanie Europy od tej strony też jest wspaniałe. Marzą mi się rejsy po Grecji, Chorwacji, wokół wybrzeża Włoch. Południe Francji, wybrzeże hiszpańskie. Piękne rejony do zwiedzania jachtem. Bardzo mi się to marzy.
Czyli jednak bardziej południe, a nasz Bałtyk?
Bałtyk jest rzeczywiście bardzo wciągający i piękny. Trochę już tego morza liznąłem. Północ to też jest świetny rejon do zwiedzania. Marzy mi się też wyprawa kamperem do Skandynawii, gdzie można stawać na dziko. To musi być fascynujące.
A propos Bałtyku, to pozdrawiam z Helu
O, dziękuję. Hel jest wspaniały. Niesamowite miejsce, które nabiera jeszcze innego znaczenia, kiedy dopływa się tam jachtem.
Gdyby nie aktorstwo, to pewnie zostałbym?
Hmm… Dobre pytanie. Generalnie w obszarze moich zainteresowań jest architektura. Nigdy jednak nie byłem dobry z matematyki. Może, więc gdyby nie aktorstwo, to chciałbym być architektem, ale nie wiem, czy to by mi się udało.
Ale jednak ta kariera się rozwinęła. Którą swoją rolę wspominasz najlepiej?
To nie można tak powiedzieć, że jest jakaś jedna konkretna. Było parę wspaniałych doświadczeń filmowych, które zapamiętam do końca życia. Będzie to "Z odzysku", jako mój pierwszy film, ale też dlatego, że był po prostu bardzo dobry i zjeździłem z nim trochę świata. Poza tym na pewno na zawsze zapamiętam współpracę z Andrzejem Wajdą i "Katyń". Absolutnie spełnieniem moich zawodowych marzeń było spotkanie z Joanną i Krzysztofem Krauze, czyli "Papusza". Na pewno też udział w serialu "Czas honoru”, choćby dlatego, że poznałem tam swoją przyszłą żonę.
Na koniec zapytam jeszcze, jaki jest twój ulubiony film i dlaczego to "Ojciec chrzestny"?
(śmiech) Ale "Ojciec chrzestny", to nie jest mój ulubiony film.
Trochę żartuję. Wspominałeś, że twoim idolem jest Robert De Niro
Tak! Zawsze podziwiałem go za te jego fenomenalne umiejętności przeistaczania się. Na pewno "Ojciec chrzestny" to jeden z filmów, który jest w absolutnym topie, jeśli chodzi o moje ulubione. Natomiast nadal nie jest zdetronizowany film, który mi się podoba absolutnie i chciałbym w takim wziąć udział, czyli "Bloody Sunday" w reż. Paula Greengrassa. Opowiada o wydarzeniach Krwawej niedzieli w Irlandii Północnej. Świetnie zrobiony film. Mieliśmy szansę, by coś takiego powtórzyć. Bardzo żałowałem, że nie zostałem zatrudniony, chodzi o "Czarny Czwartek", który jednak niestety nie dorównał dziełu Greengrassa, ale być może to jest bardzo trudne, bo "Bloody Sunday", to najlepszy, jaki do tej pory widziałem.
To dziękując za rozmowę, życzę roli w takim właśnie filmie.