Zaskakujące relacja matki Anastazji z Grecji, nie mogła dłużej milczeć. "Nie pokazali mi nic"
Wstrząsający wywiad matki 27-letniej Anastazji. Pani Natalia zdecydowała się opowiedzieć dziennikarzom Onetu o tym, jak wyglądały jej ostatnie dni i zdradziła m.in. w jaki sposób dowiedziała się o zaginięciu córki. Oprócz tego zabrała głos ws. poszukiwań na własną rękę i zdementowała pogłoski, jakoby zidentyfikowała ciało własnego dziecka. – Nie uwierzę w jej śmierć, dopóki nie zobaczę – zapewniła.
Szokujące słowa matki Anastazji
Pani Natalia wciąż jest w ogromnym szoku. W Grecji wylądowała w piątek, dwa dni przed znalezieniem zwłok Anastazji, i razem z jej partnerem rozpoczęła poszukiwania na własną rękę, poza policją. Później do obojga dołączyła jeszcze para detektywów z Polski, którzy zaoferowali swoją pomoc bezpłatnie.
– Oni wypożyczyli samochód, później quada. Pojechaliśmy w to miejsce, skąd córka godzinę po zaginięciu wysłała swoją lokalizację. Chodziliśmy po pustostanach, po krzakach, po mokrych terenach i szukaliśmy jej – relacjonowała w rozmowie z dziennikarzami Onetu.
Jak dodała, ani ona, ani 28-letni Michał nie mieli wówczas żadnych informacji od policji, która zasłaniała się tajnością śledztwa. Mimo tego nie zabroniono im własnych działań.
Kobieta do dziś nie widziała zwłok córki
W niedzielę, 18 czerwca ciało młodej kobiety odnaleziono w rejonie kurortu Tigaki. Wtedy też do matki Anastazji przyjechała przedstawicielka ambasady i poprosiła o identyfikację zwłok, ale to nie nastąpiło. Żaden z bliskich do dziś nie widział ciała 27-latki. Zamiast tego, służby pobrały do porównania materiał DNA pani Natalii, która udała się na miejsce tragicznego znaleziska, gdzie była już policja.
– Powiedzieli, że ciało jest w stanie rozkładu. Nie wierzę w żadne testy. Chciałam mieć potwierdzenie, że to moje dziecko . Prosiłam, by dali mi cokolwiek z jej rzeczy osobistych. Wiedziałam, że miała na palcu pierścionek i powiedziałam im o tym. Później od pani z ambasady usłyszałam, że ten pierścionek jest. Ale nikt mi go nie pokazał i nikt mi go nie oddał. Nie pokazali mi żadnej części jej garderoby, ani plecaka, ani kawałka sukienki, kompletnie nic – podkreśliła.
To przeczy wcześniejszym wypowiedziom ojca Anastazji , który twierdził, że pierścionek pokazano. Dziś mówi już jednak, że musiał zostać źle zrozumiany w rozmowie telefonicznej.
"Nie uwierzę, dopóki jej nie zobaczę"
Pani Natalia jest zdesperowana, by zobaczyć ciało córki, dlatego po powrocie do Wrocławia chciała znów lecieć do Grecji. – Nie uwierzę w jej śmierć, dopóki jej nie zobaczę. Jest jeden szczegół, po którym na 100 proc. rozpoznałabym córkę, ale nie powiem, co to jest – zapewniła tajemniczo.
Bardzo niepokojące są jej doniesienia na temat chłopaka Anastazji , o którym powiedziała, że jest w jeszcze gorszym stanie niż ona sama , która jeszcze nie do końca przyswoiła druzgocące wieści.
– Jeszcze w dniu zaginięcia normalnie ze sobą rozmawiałyśmy. Byłam u fryzjera, jak Anastazja dzwoniła i mówiła mi o oparzonej ręce – ujawniła.
Natalia Rubińska ma żal do greckich służb
O zaginięciu Anastazji jej matka dowiedziała się od przyszłego zięcia i od razu zaczęła działać. Dzwoniła na telefon, który wciąż był dostępny, ale ten milczał. W jednym z SMS-ów “zagroziła” w końcu, że Michał “dzwoni na policję”.
Ta jednak nie chciała od początku rozpocząć poszukiwań i kazała mężczyźnie przyjść dopiero rano w celu założenia oficjalnego zawiadomienia. Dlatego też pani Natalia ma ogromny żal do greckich służb.
Później były też maile do ambasady, telefony pod 112 oraz wizyty na komisariacie w kraju. Wszystko trwało bardzo długo, a gdy w piątek kobieta wsiadła w samolot, miała już złe przeczucia, ale myślała, że córka została uprowadzona do Turcji.
Źródło: Onet