Goniec.pl Fakty Wspólna lista. Czy opozycja pójdzie do wyborów zjednoczona, czy podzielona?
Piotr Molecki/East News

Wspólna lista. Czy opozycja pójdzie do wyborów zjednoczona, czy podzielona?

22 stycznia 2023
Autor tekstu: Karol Gąsienica

Liderzy partii opozycyjnych już od wielu miesięcy negocjują w sprawie tego, ile będzie list wyborczych przy zbliżających się wyborach parlamentarnych. W ostatnich dniach idea wspólnego startu znacznie się oddaliła, a między partiami narósł kolejny już konflikt.

W związku z obowiązującą w Polsce ordynacją wyborczą, w której sposobem dzielenia głosów na mandaty jest metoda d’Hondta - system premiujący większe komitety wyborcze kosztem tych mniejszych - jakiś czas temu na opozycji powstał pomysł, aby do wyborów pójść razem. Stworzenie wspólnej listy Platformy Obywatelskiej, Polski 2050, Lewicy oraz Polskiego Stronnictwa Ludowego miałoby zagwarantować im zdecydowane zwycięstwo nad PiS . Od czasu powstania tego pomysłu partie opozycyjne napotkały jednak sporo problemów w drodze do jego realizacji, w związku z czym wspólny start w wyborach wydaje się już bardzo mało prawdopodobny.

Wspólna lista przepisem na zwycięstwo 

Największym orędownikiem wspólnej listy był i nadal chyba jest Donald Tusk , który od czasu swojego powrotu do polskiej polityki w roli przewodniczącego PO naciska na innych liderów po stronie opozycji, aby się określili, przekonując, że wspólny start w wyborach daje gwarancję zwycięstwa nad Prawem i Sprawiedliwością . Pozostali szefowie partii opozycyjnych podchodzili do tego pomysłu bardziej zachowawczo, choć na początku wszyscy zgadzali się chyba co do tego, że osobny start każdego z tych ugrupowań jest ryzykowny.

Prawo i Sprawiedliwość w większości sondaży pozostaje partią z największym poparciem , co w wyborach mogłoby dać im przewagę nad pozostałymi ugrupowaniami. Pod warunkiem że każde z nich wystartowałoby osobno. Jeśli partie opozycyjne wystartowałyby wspólnie, a ich wspólny wynik byłby wyższy od PiS, to one zyskałyby przewagę przy przeliczaniu głosów na mandaty do Sejmu . Właśnie ta myśl kieruje zapewne Donaldem Tuskiem i innymi zwolennikami tego pomysłu.

Problem polega na tym, że co lider, to inna opinia. W ciągu ostatnich miesięcy powstało wiele pomysłów alternatywnych dla wspólnej listy, szefowie ugrupowań zaczęli rozmyślać nad tym, jaka konfiguracja da najwięcej korzyści opozycji, jako całości, ale co równie ważne, również ich konkretnym partiom.

Liderzy partii opozycyjnych poróżnieni

Z każdym kolejnym miesiącem stawało się jasne, że droga do wspólnego startu w wyborach jest długa i naznaczona wieloma przeszkodami. Najpierw na drodze stanęły, co oczywiste, różnice światopoglądowe. Przy pomyśle stworzenia tak rozbudowanej koalicji, zrzeszającej zarówno Lewicę, jak i centroprawicowe PSL, prędzej czy później musiały pojawić się pytania o wspólną wizję i program.

Donald Tusk przekonywał, że taka koalicja mogłaby powstać przede wszystkim w oparciu o podejście do takich wartości, jak demokracja, praworządność czy rola Polski w UE. Szybko jednak okazało się, że to może nie wystarczyć. Podejście do Kościoła , aborcji, wojskowości, przyjęcia Euro w Polsce - wszystkie te rzeczy różnią partie opozycyjne. Z tego powodu liderzy pozostałych ugrupowań zaczęli zgłaszać pomysły alternatywne. Władysław Kosiniak-Kamysz opowiedział się za tym, aby opozycja poszła do wyborów w dwóch blokach - centroprawicowym, w skład którego wchodziłoby jego PSL, Porozumienie i Polska 2050 Szymona Hołowni oraz centrolewicowym z Platformą Obywatelską i Lewicą.

Taki pomysł nie przypadł jednak go gustu politykom PO. Po pierwsze w partii Donalda Tuska nadal silna jest frakcja centroprawicowa, której dalekie są niektóre postulaty Lewicy. Po drugie zaś taka konfiguracja sprawiałaby, że Platformę niektórzy zaczęliby definiować jako partię centrolewicową, co mogłoby jej zaszkodzić w wyborach, ponieważ polskie społeczeństwo nadal w większości jest bardziej konserwatywne, choć z pewnością w tym aspekcie następuje zmiana.

Nieoficjalnie wiadomo, że w PO więcej jest zwolenników ewentualnej wspólnej listy z PSL oraz Polską 2050. W tej konfiguracji to Lewica poszłaby do wyborów osobno. Taki wariant miałby dalej gwarantować zwycięstwo opozycji i przeciwdziałać ewentualnym zarzutom wskazującym na zbyt rozbudowaną koalicję i wątpliwościom wyborców co do tej kwestii.

Osobny start każdej partii w wyborach byłby najbardziej ryzykowny dla PSL, którego wyniki w sondażach wahają się w okolicach progu wyborczego. Gdyby partia Władysława Kosiniaka-Kamysza nie dostała się do Sejmu, straciliby na tym nie tylko ludowcy, lecz cała opozycja. W takim przypadku głosy oddane na PSL, czyli de facto na opozycję, zmarnowałyby się, na czym skorzystałaby partia osiągająca najwyższy wynik w wyborach, czyli najprawdopodobniej PiS. Podobna sytuacja miała miejsce w 2015 roku, kiedy Lewica przystąpiła do wyborów parlamentarnych jako koalicja i nie osiągnęła progu wyborczego, który dla komitetów koalicyjnych wynosi 8%. Mimo że na przedstawicieli Lewicy głos oddało 7,55% osób biorących udział w wyborach, to głosy te tak naprawdę przepadły.

Niezdecydowany Szymon Hołownia

Najbardziej niejasne jest jak dotąd stanowisko Szymona Hołowni. Lider Polski 2050 oficjalnie nie opowiedział się na razie za żadną z opisanych inicjatyw. Co więcej, jego podejście irytuje pozostałych liderów partii opozycyjnych. Kolejnym już gwoździem do trumny dla porozumienia po stronie opozycji ws. jednej listy mogło być głosowanie w sprawie nowelizacji ustawy o Sądzie Najwyższym , która zdaniem PiS ma pozwolić na wypłatę środków z KPO. Posłowie i posłanki z partii Szymona Hołowni zagłosowali przeciwko przyjęciu tej ustawy, podczas gdy większość przedstawicieli partii opozycyjnych wstrzymała się od głosu, co miało być wcześniej ustalone pomiędzy liderami opozycji. Ten ruch mógł mocno nadwyrężyć zaufanie do Szymona Hołowni.

W piątek (20.01) Donald Tusk podczas swojego spotkania z mieszkańcami w Lublinie zaapelował do Szymona Hołowni, aby ten określił się co do wspólnego startu w wyborach.

Ja chcę wygrać te wybory. Mnie nie interesuje żadna mała gra. Takie podchody, czy małe gierki, to się do niczego nie przysłuży. To dzisiaj, czy jutro jest dokładnie ten moment, żeby powiedzieć: tak, tak, czy nie, nie – powiedział były premier.

Z kolei w sobotę (21.01) odbył się pierwszy zjazd krajowy partii Polska 2050, podczas którego na przewodniczącego wybrany został właśnie Szymon Hołownia. Były dziennikarz w swoim przemówieniu odniósł się do wspólnego startu opozycji.

Nadal stoimy na stanowisku, że na stole powinny być teraz wszystkie opcje - od jednej listy do samodzielnych startów , a decyzja powinna zapaść po dokładnym policzeniu wszystkich wariantów, aby rzecz opierała się nie na naszych deklaracjach i intuicjach, ale na obiektywnej, rzetelnej analizie – przekonywał Hołownia.

Te słowa mogą się wydawać dla niektórych niezrozumiałe. Skoro negocjacje na temat wspólnej listy trwają już od wielu miesięcy, to czy dotąd nie przeprowadzono takich analiz? Problem polega jednak na tym, że takie wątpliwości i różne opinie w sprawie tego, w jakiej konfiguracji opozycja powinna pójść do wyborów, będą pewnie do końca, a wyborcy muszą w końcu wiedzieć, jaki będą mieli wybór przy urnach do głosowania.

"Sprawa jednej listy została definitywnie zamknięta" 

Szef klubu Lewica Krzysztof Gawkowski w piątkowej rozmowie w Radiu Zet przekazał, że do stworzenia wspólnej listy opozycji na nadchodzące wybory nie dojdzie.

Jesteśmy w momencie przełomu. Jedna lista - po deklaracji PO - się skończy. Rozmawiałem po wczorajszym zarządzie z jednym członków zarządu PO, który powiedział wprost: idziemy samodzielnie. Lewica też pójdzie samodzielnie – powiedział Gawkowski.

To jednoznacznie stwierdzenie zdaje się mieć pokrycie w rzeczywistości. W ostatnich dniach członkowie wszystkich ugrupowań opozycyjnych w różnych wywiadach podawali w wątpliwość, czy stworzenie wspólnej listy jest jeszcze w ogóle możliwe. W tym momencie wydaje się, że brakuje tylko jednoznacznego głosu Donalda Tuska i Władysława Kosiniaka-Kamysza, aby zamknąć tę kwestię.

Dla Donalda Tuska, który był największym orędownikiem idei wspólnego startu w wyborach, będzie to pewnie trudne, jednak Platforma umocniła się w sondażach i może mieć nadzieję, że do wyborów utrzyma tendencję wzrostową. Inaczej sprawa wygląda pewnie dla Władysława Kosiniaka-Kamysza, który wie, że wspólny start z innym ugrupowaniem, które ma teraz większe poparcie, będzie dla PSL bezpieczniejsze.

– Zrobię wszystko, aby były takie relacje na opozycji i takie zaszeregowanie, ustawienie się wyborcze w tym wyścigu, żeby dawało jak największe szanse na zwycięstwo. Rozbicie totalne to jest oddanie pola przeciwnikom, to położenie na tacy dla nich ogromnej szansy na zwycięstwo – powiedział w sobotę (21.03) na antenie radia RMF FM szef ludowców.

Obserwuj nas w
autor
Karol Gąsienica

Redaktor Goniec.pl. Jestem absolwentem Logistyki i administrowania w mediach na Uniwersytecie Warszawskim. Media to moja pasja, której poświęcam się w dwóch rolach - jako redaktor, a także specjalista ds. mediów społecznościowych. Interesuję się geopolityką  i wszystkim, co związane z państwami Dalekiego Wschodu.

Chcesz się ze mną skontaktować? Napisz adresowaną do mnie wiadomość na mail: redakcja@goniec.pl
wiadomości fakty społeczeństwo telewizja finanse rozrywka sport