W trakcie pogrzebu zaczął piłować trumnę maleńkiej Klary, na wszystko parzyli przerażeni rodzice. Skandal na cmentarzu
Zgroza i niedowierzanie. Na cmentarzu parafialnym w Stykowie odbył się pogrzeb tragicznie zmarłej, 11-miesięcznej Klary. Żałobne nabożeństwo w pewnym momencie zamieniło się w koszmar dla pogrążonych w smutku rodziców dziecka. Odpowiadający za pochówek grabarz, po tym jak odkrył, że wymiary trumienki są za duże, postanowił ją… przyciąć, na oczach najbliższych.
Sceny grozy na cmentarzu w Stykowie
- Czekałam z niecierpliwością na narodziny. To było moje pierwsze dziecko - wspomina Iza ze łzami w oczach. Mama Klary, która przyszła na świat bardzo chora nie kryje silnych emocji opowiadając dziennikarzowi “Uwagi” tragiczną historię. Bohaterka reportażu poznała Grzegorza, ojca Klary, na wycieczce szkolnej. Zakochali się w sobie od pierwszego wejrzenia. Kiedy kobieta zaszła w ciążę, para zamieszkała w domu rodzinnym przyszłej mamy, w małej miejscowości pod Starachowicami.
- Nie znałam płci dziecka, aż do narodzin, ale byłam przekonana, że dziecko będzie zdrowe - wspomnina Iza. Jej córeczka niestety przyszła na świat bardzo chora. - Okazało się, że córka ma wadę. Położne pytały mnie, czy wiedziałam - dodaje. U malutkiej Klary zdiagnozowano przepuklinę oponowo-rdzeniową i wodogłowie.
11-letnia Klara nie żyje
Natychmiastowo podjęto próby walki o zdrowie niemowlęcia. - Pierwsze dni były ciężkie. Była niepewność, czy operacja się powiedzie. Po pierwszym zabiegu mieliśmy nadzieję, że będzie lepiej. Czuliśmy się we troje szczęśliwi - tłumaczy Grzegorz. - Klara była silna. Tyle przeszła. Myślałam, że może stanie się jakiś cud, ale nie ma sprawiedliwości na tym świecie - dodaje Iza w rozmowie z dziennikarzem “Uwagi”.
Niestety, dziewczynka, po ciężkiej chorobie, zmarła. W momencie śmierci Klara miała zaledwie 11 miesięcy. Przyczyną śmierci dziecka była infekcja - bakterie przedostały się do mózgu i uszkodziły jego część odpowiedzialną za oddychanie. To na nieszczęście miało tragiczny skutek. Pogrążonym w żałobie rodzicom pozostało jedynie pożegnać swojego dzidziusia.
Klara miała zostać pochowana na cmentarzu parafialnym w Stykowie. Rolę grabarza na niedużej nekropolii pełni tam kościelny. To właśnie on przygotowuje groby i odpowiada za pochówek zmarłych. Rodzice Klary zlecili wykonanie trumny oraz dowiezienie ciała dziewczynki jednemu z zakładów pogrzebowych w Starachowicach. I tu zaczyna się koszmar.
Złapał za piłę i zaczął piłować trumienkę
- Zadzwoniłam do grabarza. Podałam mu wymiary trumny. Uprzedziłam, że będzie mieć około metra długości i szerokość 30, 40 centymetrów. Powiedział, że będzie szykować grób i tyle było naszej rozmowy - wspomina pracowniczka zakładu pogrzebowego w rozmowie z dziennikarzem.
Jak dowiadujemy się, informacje o wymiarach trumienki grabarzowi przekazali także rodzice dzidziusia. - Stwierdził, że trzeba grób zrobić tak na metr dwadzieścia, żeby był luz, żeby trumnę można było włożyć - tłumaczy przybita Iza. Wiele wskazuje na to, że kościelny dopiero w kaplicy, tuż przed pogrzebem, zorientował się, że przygotowana uprzednio kwatera może być za ciasna.
- Najpierw chodził z metrówką w kaplicy. Pewnie się już domyślał. Pracownicy mi przekazali, że widzieli, jak mierzył trumnę, kręcił głową i przygotował piłę. Przygotowywał się na wersję najgorszą z możliwych, że coś podpiłuje - tłumaczy pracowniczka zakłądu pogrzebowego.
Tak jak planował, tak też zrobił. Dziennikarze “Uwagi” otrzymali koszmarne nagranie, na którym widać jak grabarz piłuje na oczach przerażonych rodziców malutką trumienkę.
Proboszcz parafii w Stykowie twierdzi, że przeprosił rodziców Klary. Ci zaprzeczają tym doniesieniom. Sam grabarz, jak wskazują dziennikarze, nie przeprosił. Rodzicom Klary pozostał żal, smutek i rozczarowanie skandalicznymi scenami z cmentarza.
Reportaż dostępny jest tutaj .
Źródło: “Uwaga” TVN