Ujawnił, co czeka szabrowników w więzieniu. Nie będzie łatwo
Choć tereny zalane przez powódź są miejscami osobistych tragedii, to nie brakuje osób, które chcą to wykorzystać. Chodzi o plagi szabrowników, próbujących wzbogacić się na ludzkim nieszczęściu. Okazuje się jednak, że jeśli już zostaną złapani, to w więzieniu czekają na nich trudne chwile. Opowiedział o tym w rozmowie z “Faktem” prof. Paweł Moczydłowski, emerytowany pułkownik Służby Więziennej.
Próbują dorobić się na ludzkim nieszczęściu
Ogromna powódź , która przechodzi przez południowy zachód naszego kraju, zmusiła tysiące ludzi do ucieczki, a co za tym idzie, zostawienie dobytku całego życia. Niestety postanowili skorzystać z tego przestępcy, którzy zauważyli łatwą okazję do zarobku. Praktycznie od początku powodzi w mediach pojawiają się doniesienia o szabrownikach, kradnących dobytek tych, którzy uciekli przed wodą.
Jedną z głośniejszych sytuacji była ta w Kłodzku, gdzie dwóch mężczyzn próbowało okraść stację benzynową. Na szczęście obaj szybko zostali ujęci przez policję.
Schwytani szabrownicy trafią za kratki
Przypadek szabrowników z Kłodzka udowadnia, że wymiar sprawiedliwości wobec takich osób będzie szybki i bardzo surowy. Mężczyźni usłyszeli zarzuty za kradzież zuchwałą. W sprawie jednego z nich sąd orzekł karę sześciu miesięcy bezwzględnego pozbawienia wolności, a drugi z mężczyzn poszukiwany za wcześniej popełnione przestępstwo również trafił do aresztu.
Za kradzież zuchwałą w myśl obowiązujących przepisów, sprawcy grozić może kara pozbawienia wolności do 8 lat. A co takim osobom może grozić, kiedy trafią już za kratki? O tym opowiedział “Faktowi” prof. Paweł Moczydłowski, emerytowany pułkownik Służby Więziennej.
"Szabrownictwo jest odbierane jako coś niezwykle ohydnego"
Nic dobrego ich nie czeka, jeżeli chodzi o nastawienie społeczności. Szabrownictwo jest odbierane jako coś niezwykle ohydnego. Ludzie, którzy są z warstw biedniejszych, zubożałych cierpią najbardziej, bo ich dobytek był skromny. Wskutek powodzi stracili dużo i mają kłopot ze stanięciem na nogi. To mogą być rodziny i bliscy osadzonych - powiedział w rozmowie z "Faktem" prof. Paweł Moczydłowski.
Moczydłowski dodał także, że "takie łapserdaki, które okradają sklepy, stacje benzynowe czy innych ludzi, spotkają się z nieprzychylnością, czy wręcz agresją". Ich współwięźniom nie jest natomiast trudno zorientować się, z kim siedzą, bowiem przestępcy trafiają zazwyczaj d o zakładów karnych blisko rodzin czy miejsca zamieszkania.
Ci drobniejsi przestępcy pochodzą z biedniejszych rodzin, dobrze często się znających i jest to kwestia wymiany plotek. Kontaktują się ze znajomymi ze świata zewnętrznego i się dowiadują. Ktoś, kto umoczył się w rzeczywistości kryminalnej, jest w tej bańce informacyjnej. Czasami osadzeni dostają też manto od innych i się przyznają. W więzieniu nie ma tak, że jedni nie wiedzą o drugich, za co siedzą – tłumaczy prof. Moczydłowski.