Tragedia na polskiej trasie. Bus zmiażdżony jak puszka, nie żyje jedna osoba. Ratownicy byli bezradni
W środę rano, 16 kwietnia, doszło do tragicznego wypadku na jednym z odcinków autostrady A4. Jak przekazano mediom, w zdarzeniu ucierpiały dwie osoby, a utrudnienia na drogach sięgać mogą nawet kilku godzin. Niestety, ale życia jednej z poszkodowanych nie udało się uratować.
Zderzenie na 146. kilometrze A4 w kierunku Wrocławia
Do tragicznego wypadku doszło w środę, 16 kwietnia, o godzinie 7:45 na autostradzie A4 w kierunku Wrocławia, pomiędzy węzłami Kąty Wrocławskie a Pietrzykowice.
Na autostradzie A4, na 146. kilometrze w kierunku Wrocławia, doszło do bardzo poważnego wypadku. Dwie osoby są w stanie ciężkim - poinformowała "Gazetę Wrocławską" podkom. Aleksandra Freus z dolnośląskiej policji.
Według wstępnych ustaleń rozpędzony bus z przyczepą, przewożący koparkę, najechał na ciężarówkę z naczepą. Siła uderzenia była ogromna. Mimo szybkiej reakcji służb ratunkowych i lądowania śmigłowca LPR, życia 54-letniego pasażera busa nie udało się uratować. Drugi mężczyzna, 43-latek, z ciężkimi obrażeniami nogi trafił do szpitala.
Pasażera busa, 54-latka, nie udało się uratować. Drugi pasażer walczy w szpitalu o życie - potwierdziła funkcjonariuszka.
Ogromne korki na A4 i dramatyczny apel slużb
Początkowo sytuacja była wyjątkowo chaotyczna. Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad w pierwszym komunikacie przekazała informacje o czterech pojazdach biorących udział w zdarzeniu. W rzeczywistości w wypadku uczestniczyły jedynie dwa pojazdy - ciężarówka oraz bus z przyczepą.
Autostrada w kierunku Wrocławia została całkowicie zablokowana. Korek rozciągał się od węzła Kostomłoty do Pietrzykowic i miał długość około 25 kilometrów. Kierowcy kierowani byli na objazdy przez lokalne drogi w Kątach Wrocławskich, które nie potrafiły sobie poradzić z nagłym natężeniem ruchu. Służby apelowały do kierowców o zachowanie spokoju i współpracę.
W związku z innym zdarzeniem na A4 apelujemy do kierowców, którzy stoją w korku o utworzenie korytarza życia. Konieczny jest transport dziecka do szpitala - mówiła w rozmowie z portalem wroclaw.pl podkom. Freus.
Po niemal trzech godzinach paraliżu - dokładnie o godzinie 10:50 - udało się częściowo przywrócić ruch. Otwarto prawy pas jezdni. Na miejscu przez wiele godzin pracowała policja oraz prokuratura, badając dokładne okoliczności tragicznego wypadku.
Błędne informacje i pełna mobilizacja służb
Wypadek spowodował nie tylko gigantyczne utrudnienia komunikacyjne, ale też informacyjny chaos. Początkowe dane, podawane przez GDDKiA, mówiły o czterech samochodach osobowych. Szybko jednak okazało się, że były to błędne doniesienia, wynikające najpewniej z dramatycznej skali zdarzenia i ogromu działań ratowniczych.
Dyżurny wrocławskiego oddziału GDDKiA doprecyzował później, że zderzenie miało miejsce na węźle Pietrzykowice i że trwa zabezpieczanie miejsca wypadku. Oficjalne komunikaty ostrzegały przed wielogodzinnymi utrudnieniami i zalecały wybór tras alternatywnych.
Obecnie trwa dochodzenie, które ma ustalić wszystkie okoliczności tej tragicznej sytuacji.