"The Guardian": Rosjanie przymusowo wywożą Ukraińców do "obozów filtracyjnych"
Z ustaleń "The Guardian" wynika, że Rosjanie wywożą przymusowo tysiące osób z Mariupola i innych okupowanych miast. Mieszkanki oblężonych miejscowości zdradziły w rozmowie z brytyjskim dziennikiem, że żołnierze wyciągali je ze schronów, wpychali do busów i wywozili do "obozów filtracyjnych". - To było bardzo poniżające - przyznała jedna z nich.
Tymczasem rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow zaprzecza, jakoby Ukraińcy mieliby zmuszani do wyjazdu. Potwierdził, że do Rosji wywieziono około 420 tys. osób , ale jego zdaniem mieszkańcy samodzielnie i dobrowolnie podejmowali decyzje o "ewakuacji z zagrożonych terenów".
Przymusowa wywózka z Mariupola. Ukrainki w "obozach filtracyjnych"
Mariupol znalazł się pod ostrzałem rosyjskich wojsk już na początku rosyjskiej inwazji. W zniszczonym mieście nadal przebywa około 130 tys. mieszkańców. Żyją bez wody, prądu, ogrzewania i łączności. Wielu z nich ukrywa się w piwnicach, ponieważ Rosjanie nadal ostrzeliwują budynki. Trwa także ewakuacja, choć nie wszyscy trafią do bezpiecznych miejsc.
O przymusowych wywózkach wbrew woli mieszkańców informuje "The Guardian". Niektórzy wskazują, że mieli wybór, ale był on tragiczny - mogli wyjechać do Rosji albo sami skazywali się na śmierć w mieście obleganym przez wroga.
Dwie kobiety, z którymi rozmawiał brytyjski dziennik, wskazują, że deportacja była przymusowa. - 15 marca wojska rosyjskie wdarły się do naszego schronu i nakazały wszystkim kobietom i dzieciom wyjść. To nie był wybór - przyznała jedna z kobiet, która wraz z bliskimi ukrywała się na przedmieściach Mariupola od początku marca.
Rozmówczyni zdradziła, że wraz z innymi osobami została wepchnięta do autobusu i przewieziona do miasta Nowoazowsk na terenach kontrolowanych przez Rosjan we wschodniej Ukrainie. - Kiedy się zatrzymaliśmy, musieliśmy godzinami czekać w autobusie, aż otrzymaliśmy rozkaz przejścia przez duży kompleks namiotów, do tego, co wszyscy nazywali obozami filtracyjnymi - relacjonowała.
W trakcie rozmowy wyjawiła, że Rosjanie fotografowali ją i pobrali odciski palców tuż po wejściu do obozu. Później miała być przesłuchiwana . Mężczyźni, którzy przedstawiali się jako członkowie rosyjskiej służby bezpieczeństwa, przeszukiwali jej telefon i pytali, czy ma rodzinę lub przyjaciół w ukraińskim wojsku. - Pytali mnie też, co myślę o Ukrainie, o Putinie i o konflikcie. To było bardzo poniżające - stwierdziła.
Kobieta przyznała, że przejście przez obóz zajęło kilka godzin. Następnie została wywieziona do Rostowa - to miasto położone około 130 km od granicy z Ukrainą. Tam usłyszała, że celem jej podróży będzie Władimir - miasto zlokalizowane około 160 km na wschód od Moskwy. Jednak kobieta postanowiła odłączyć się od grupy już w Rostowie. Przekonała rosyjskich żołnierzy, że ma tam rodzinę.
- Pozwolili mi odejść bez większych kłopotów - stwierdziła. Kobieta wsiadła w autobus do Moskwy, a następnie pojechała pociągiem do Petersburga. Granicę Unii Europejskiej przekroczyła na piechotę, a rozmowie z brytyjską gazetą przekonywała, że czuje się bezpiecznie.
"Traumatyczne przeżycie", ale nie dla każdego. Niektórzy są zadowoleni z wyjazdu do Rosji
O przymusowej deportacji wspomniała także druga kobieta , z którą rozmawiał "The Guardian". Ukrainka opuściła miasto rosyjskim autobusem 16 marca. - Nigdy nie prosiłam o zabranie mnie. Obozy filtracyjne, podróż, to było bardzo traumatyczne przeżycie - przyznała. Obecnie jest w Rostowie, ale przygotowuje się do podróży powrotnej do Ukrainy.
Z kolei trzecia kobieta, do której dotarł brytyjski dziennik, jest zadowolona, że trafiła do Rosji. - Chciałam pojechać do Rosji. Cieszę się, że jestem bezpieczna. A moja rodzina tu mieszka, więc szukałam sposobu, jak się tu dostać - przyznała Władimira. Warto pamiętać, że Mariupol znajduje się zaledwie 60 km od granicy z Rosją, a wielu Ukraińców ma rodzinę po drugiej stronie.
Artykuły polecane przez redakcję Goniec.pl:
-
Poseł PiS życzy rodzinie Ławrowa, by spotkał ją podobny los, jak mieszkańców Buczy
-
"DGP": Rząd chce stworzyć megabazę danych. Projekt leży na stole
Źródło: onet.pl, goniec.pl