Tomasz Lis zaapelował do prokuratury i policji o wzmożone działania w celu wykrycia osób wysyłających groźby do jego córki. Dziennikarz podkreślił, że sprawa jest znana służbom od dłuższego czasu.
Tomasz Lis ma spore problemy ze zdrowiem. Kilkanaście dni temu przeszedł już czwarty udar w swoim życiu i od tej pory wciąż przebywa w szpitalu. Chociaż lekarze nie zdecydowali się na wypisanie pacjenta do domu, dziennikarz zamierzył pozostać aktywnym choćby w sieci. Na łamach swojego Instagrama zamieścił pierwsze po udarze nagranie, w którym przesyła pozdrowienia i wyjaśnia fanom, co działo się z nim do tej pory. Nie da się ukryć, że nie zdołał uniknąć poudarowych komplikacji.
Tomasz Lis bez wątpienia jest jednym z najbardziej znanych dziennikarzy w kraju, choć obecnie znacznie rzadziej można spotkać go w telewizji. Od pewnego czasu cała Polska śledzi jego walkę o zdrowie. Gdy już wydawało się, że wszystko jest w porządku, dziennikarz doznał kolejnego udaru. Teraz zmagać musi się z kolejnym problemem.
Tomasz Lis wciąż przebywa w szpitalu po przejściu czwartego udaru, po którym podobno był w naprawdę złym stanie. Jak donoszą media, niedawno w placówce odwiedził go ksiądz, co zaniepokoiło fanów dziennikarza. Jak przebiegała wizyta?
Wczoraj Tomasz Lis poinformował fanów, że przeszedł czwarty udar. Dziennikarz, pod którego adresem w ostatnim czasie padły oskarżenia o mobbing i molestowanie seksualne byłych współpracowników, zamieścił w sieci zdjęcie ze szpitalnego łóżka i zapewnił, że "już żyje". Jak przyznał w rozmowie z redakcją "Faktu", lekarze długo jednak walczyli o to, by go uratować.– Miałem udar. Jestem na erce udarowej jednego z warszawskich szpitali. Podobno już żyję, choć w nocy nie było to takiej pewne. Co dalej zdecydują lekarze. Wszystkich pozdrawiam – napisał Tomasz Lis na Twitterze.
Tomasz Lis podzielił się z fanami smutnymi informacjami. Na Twitterze wrzucił zdjęcie ze szpitala, w którym wylądował po tym, jak doznał kolejnego udaru. Fani w komentarzach życzą mu szybkiego powrotu do zdrowia.
Tomasz Lis, jak gdyby nigdy nic, wróci do pracy w TOK FM. Jacek Żakowski zapowiedział już kolejną wspólną audycję. To jedynie pokazuje, jak wyglądają standardy polskiego dziennikarstwa - choć Lis oskarżony jest o molestowanie i mobbing, a sprawą zajęła się prokuratura, zawsze znajdzie się miły kolega nie wierzący w jego winę i zapraszający go do kolejnych programów.
Tomasz Lis dumnie piastował stanowisko redaktora naczelnego gazety „Newsweek”. Z piedestału spadł z hukiem, gdy w mediach gruchnęły wieści o jego haniebnym stosunku do pracowników redakcji. Od głośnego zwolnienia minął już jakiś czas, ale prokuratura wciąż aktywnie pracuje. Aktualnie trwają przesłuchania świadków, a sam Lis asekuracyjnie zaprzecza, jakoby cokolwiek w tej sprawie wiedział.
Pola Lis jest córką znanego dziennikarza, Tomasza Lisa. W związku z tym jej zawodowe poczynania trafiają pod baczne oczy internautów. Niestety, niektórzy z nich dają upust swojej frustracji, pisząc hejterskie komentarze. Jeden z nich był na tyle wulgarny, że kobieta postanowiła udostępnić go dalej. Tym samym stanęła w obronie ojca.
W czwartek 8 września zmarła królowa Elżbieta II i niemal cały świat pogrążył się w żałobie. W tym czasie Tomasz Lis pozwolił sobie na niewybredny żart skierowany w stronę rodziny królewskiej. Oberwało się nowemu królowi Karolowi III oraz żonie księcia Harry’ego, Meghan Markle.96-letnia królowa Elżbieta II zmarła na zamku Balmoral, w Szkocji. Niemal wszyscy członkowie "Royal family" porzucili wcześniej swoje obowiązki, aby zdążyć się z nią pożegnać. Również Harry, który odciął się od bliskich, wyruszył pożegnać babcię - w podróży nie towarzyszyła mu jednak żona. W Wielkiej Brytanii wdrożono operację "Unicorn", która szczegółowo określa, co będzie działo się w kraju w następnych dniach, aż do momentu pogrzebu monarchini - w przeciwieństwie do operacji "London Bridge" ta została przygotowana na wypadek, gdyby królowa zmarła w Szkocji - co nastąpiło.
Tomasz Lis ostatnio użył Magdy Gessler do skrytykowania Julii Przyłębskiej. Okazuje się, że restauratorce niezbyt przypadło to porównanie do gustu, postanowiła w mocnych słowach odpowiedzieć zwolnionemu redaktorowi naczelnemu "Newsweeka".
Tomasz Lis w końcu zdecydował się na ostateczny krok - sprzedał willę w podwarszawskim Konstancinie. Odniósł się także do skandalicznej ceny 500-metrowej posiadłości.
Tomasz Lis, od niespełna miesiąca były redaktor naczelny tygodnika „Newsweek Polska”, ma ostatnio ewidentnie złą passę. Zwolnienie, oskarżenie o mobbing i „niewłaściwe zachowanie wobec pracowników” na pewno przysporzyły mu wielu zmartwień. O wydarzeniach w redakcji „Newsweeka” informowaliśmy Was na bieżąco.Na jaw wyszły też fakty z życia prywatnego dziennikarza, a rozwód z byłą żoną Hanną Lis przestał być tajemnicą. To, że rozwód został przeprowadzony z powództwa Hanny Lis – również. Ponadto widziany był z nową, tajemniczą znajomą, która przez popularny portal plotkarski została nazwana „propagatorką kaligrafii zdrowia”. Tomasz Lis ostatnio nie miał łatwo! Chcąc nie chcąc, swoimi działaniami doprowadził do tego, że zostały one poddane publicznej ocenie.
Iga Lis nie udziela się zbytnio w rodzimym showbiznesie, rzadko też publikuje prywatne zdjęcia na Instagramie. Niedawno jednak zdecydowała się pokazać zdjęcia z ostatnich wakacji, na których chwali się sylwetką.
Hanna Lis zamieściła w mediach społecznościowych oświadczenie skierowane do dziennikarzy, którzy próbowali wydobyć od niej komentarz dotyczący zarzutów, jakie padły w ostatnim czasie pod adresem jej byłego męża. Cóż, trzeba przyznać, że Hanna Lis fachowo i skutecznie zamknęła usta dziennikarzom - zasugerowała też, że nie chce mieć z tą sprawą nic wspólnego. Pokłosie afery z Tomaszem Lisem Wszystko zaczęło się w maju, gdy opinia publiczna została zelektryzowana zaskakującymi informacjami o zwolnieniu Tomasza Lisa z "Newsweeka" - tygodnika, w którym od wielu lat pełnił funkcję redaktora naczelnego. Co się stało? To pytanie, które cisnęło się na usta wszystkim obserwatorom mediów, którzy byli wstrząśnięci takim obrotem spraw. Do tej pory wydawało się, że stanowisko dziennikarza jest niezagrożone. Szybko pojawiły się doniesienia, że decyzja jest wynikiem zarzutów o mobbing, które padły pod adresem Tomasza Lisa. Naczelny miał rzekomo dopuszczać się skandalicznych zachowań wobec swoich podwładnych. Wzrok wielu reporterów padł na bliskich dziennikarza, którzy konsekwentnie odcinali się od jakichkolwiek komentarzy w sprawie. Ostatecznie głos zabrała jego była żona, Hanna Lis. Hanna Lis przerywa milczenie Hanna Lis miała dość dziennikarzy, zawracających jej głowę pytaniami o aferę związaną z jej byłym mężem. Zdecydowała się więc w stanowczy, ale kulturalny sposób, zaspokoić ich ciekawość. - Szanowni dziennikarze: z moim byłym mężem rozstałam się (w zgodzie) wiele lat temu, a w tym roku doprowadzony został do finału rozwód z mojego powództwa. Zatem uprzejmie proszę Was o niekierowanie do mnie więcej pytań dotyczących mojego byłego męża - napisała na swoim InstaStory. instagram.com/hanna_lisTrudno dziwić się dziennikarce. Zarzuty wobec Tomasza Lisa są poważne, ale w żaden sposób nie dotyczą jej samej. Popularna prezenterka nie mogła mieć wpływu na to, jak w pracy zachowuje się naczelny "Newsweeka" nawet gdy byli małżeństwem, a co dopiero w przypadku, gdy ich relacja już się zakończyła. Pozostaje mieć nadzieję, że dziennikarze odpuszczą i zamiast zajmować się byłą żoną Tomasza Lisa, przyłożą się do tego, by prawda o konkretnych powodach usunięcia go ze stanowiska ujrzała światło dzienne. Artykuły polecane przez Goniec.pl:Zdjęcie Karola Strasburgera w samych slipkach na plaży, obejmującego żonę i Skrzynecką trafiło do sieciRobert Lewandowski na ulicach miasta w szlafroku. Fani padli ze śmiechu, "jak porcelana z Bolesławca"Marcelina Zawadzka była związana z szefem mafii. Miał zlecać zabójstwa, porażające szczegóły wyszły na jawŹródło: goniec.pl
W ostatnich tygodniach mogliśmy poznać prawdziwe oblicze Tomasza Lisa. Okazuje się, że redaktor naczelny "Newsweeka" miał dopuszczać się mobbingu, upokarzania, a nawet molestowania i niepoprawnych wiadomości do młodej dziennikarki. Ten jednak odrzuca wszelkie oskarżenia i spędza całe dnie w towarzystwie nowej partnerki.
Afera wokół byłego naczelnego Newsweeka oraz obecnego właściciela portalu NaTemat, Tomasza Lisa, okazała się kamykiem, który wywołał lawinę. Zmowa milczenia na temat pracy w Newsweeku została przerwana w wyjątkowo brutalny sposób. Z odmętów przepracowanych na terapii wspomnień wyciągane są kolejne doniesienia o porażających standardach pracy w redakcji Newsweeka. Okazuje się bowiem, że winnych mobbingu oraz "krzywdzenia" innych, mogło być w tygodniku znacznie więcej. Mobbing nie ma płci - to trzeba podkreślić jasno. Nie jest też "przywilejem" znanych i bogatych. Krzywdzić może każdy, co potwierdzają kolejne historie. Niedawno Renata Kim ogłosiła, że to ona była osobą zaangażowaną w ukrócenie (zdecydowanie zbyt) twardych rządów Tomasza Lisa w redakcji Newsweeka. Podobnie jak kiedyś hiszpańskiej inkwizycji, nikt nie spodziewał się, że wyzwolicielka dziennikarzy bardzo szybko stanie się kolejną oskarżoną.
Jedna z córek Tomasza Lisa i Kingi Rusin otrzymała telefon z pogróżkami. Wściekły dziennikarz poinformował o zajściu za pomocą mediów społecznościowych i podkreślił, że jego bliscy nie dadzą się zastraszyć.Dziennikarskie małżeństwo doczekało się wspólnie dwóch córek - Poli oraz jej młodszej siostry, Igi. Choć Tomasz Lis rozwiódł się z Kingą Rusin w 2006 roku, to pozostaje w świetnych relacjach z dorosłymi już dzisiaj córkami.