Wyszukaj w serwisie
Goniec.pl > Wiadomości > Śmierć na SOR w Wałbrzychu: PZU odmówiło wypłacenia odszkodowania
Piotr Szczurowski
Piotr Szczurowski 12.03.2025 12:53

Śmierć na SOR w Wałbrzychu: PZU odmówiło wypłacenia odszkodowania

Krzysztof Domański i jego babcia
Fot. Kadr z programu "Uwaga!" prod. TVN

Sprawa Krzysztofa Domańskiego to wstrząsający przykład zaniedbań w systemie opieki zdrowotnej i trudnej walki o sprawiedliwość. Po śmierci babci na Szpitalnym Oddziale Ratunkowym (SOR) w Wałbrzychu, spowodowanej domniemanymi zaniedbaniami personelu, rodzina musi zmierzyć się z odmową wypłaty odszkodowania przez PZU.

Dramatyczny przebieg wydarzeń na SOR

14 maja 2024 roku, około godziny 14:00, babcia Krzysztofa Domańskiego, Jadwiga Zgutka, została przetransportowana do Specjalistycznego Szpitala im. dra A. Sokołowskiego w Wałbrzychu. Skierowanie wystawił lekarz, który stwierdził u niej niewydolność serca podczas wizyty domowej. Po przyjeździe do szpitala, o 14:56, pacjentka przeszła przez system segregacji medycznej, gdzie oznaczono ją kolorem zielonym. Taka kwalifikacja oznaczała, że nie wymagała natychmiastowej interwencji, a czas oczekiwania na konsultację mógł wynieść do 120 minut. Umieszczono ją w części SOR dla oczekujących pacjentów. Wnuk wraz z żoną czekali w poczekalni, z każdym momentem coraz bardziej zaniepokojeni.

Około godziny 16:00, zaniepokojeni długim czasem oczekiwania i stanem babci, Krzysztof Domański z żoną postanowili sprawdzić, czy nie potrzebuje ona pomocy. To, co odkryli, było przerażające - kobieta nie oddychała. Krzysztof natychmiast powiadomił personel medyczny, który przeniósł ją na salę reanimacyjną. Tam lekarz dyżurny stwierdził brak funkcji życiowych. Zgon oficjalnie stwierdzono o godzinie 16:15.

Jak relacjonował wnuk zmarłej w reportażu Uwaga! TVN: "Babcia umarła na korytarzu sama pod ścianą jak pies i nawet nie przyszli i nie powiedzieli". Rodzina odkryła jej śmierć przypadkowo, co świadczy o braku nadzoru ze strony personelu. W dokumentacji medycznej jako przyczynę śmierci wpisano "starość", co wywołało oburzenie rodziny. Dla Krzysztofa i jego rodziny, babcia była ważną osobą, która zasługiwała na godne traktowanie i pomoc medyczną, niezależnie od swojego wieku.

Rodzina natychmiast zawiadomiła prokuraturę, która wszczęła śledztwo i zleciła sekcję zwłok, która niestety nie wyjaśniła przyczyny śmierci. W poszukiwaniu odpowiedzi, rodzina udała się do szpitala, aby sprawdzić dokumentację medyczną i dowiedzieć się, czy w ogóle wykonano jakiekolwiek badania. Brak jasnych informacji i sprzeczne komunikaty ze strony placówki utrudniały zrozumienie, co tak naprawdę się wydarzyło i dlaczego babcia nie otrzymała odpowiedniej pomocy.

Kim była babcia Krzysztofa Domańskiego?

Krzysztof Domański od urodzenia, czyli od 1982 roku, mieszkał z babcią, która była dla niego nie tylko opiekunką, ale także najbliższą osobą - matką i ostoją bezpieczeństwa. W swoich wspomnieniach podkreśla, że to właśnie ona go wychowała, co znajduje potwierdzenie również w jej pamiętnikach, których fragmenty mieliśmy okazję przeczytać. Kobieta traktowała go jak własne dziecko i poświęciła mu całe swoje życie.

Mężczyzna w rozmowie z nami z sentymentem wspominał dzieciństwo spędzone u boku babci - wspólne podróże, odwiedziny u rodziny, codzienne zakupy czy spacery. Babcia często opowiadała mu o swojej przeszłości, o życiu w Borysławiu i o tym, jak jej matka ukrywała Żydów w piwnicy przed Niemcami. Po jej śmierci Krzysztof zmaga się z poczuciem straty i żalu. Mężczyzna nie może pogodzić się z myślą, że być może była szansa na uratowanie jej życia, ale najbardziej boli go jednak to, że nie pozwolono im się z nią pożegnać - odeszła samotnie, pod szpitalną ścianą.

Krzysztof Domański kwestionuje opinię lekarki, która podczas przesłuchania w prokuraturze stwierdziła, że babcia była w stanie terminalnym. Przypomina, że podczas wcześniejszej wizyty domowej lekarka nie wspomniała o takim stanie, a dokumentacja medyczna nie zawierała żadnych informacji na ten temat.

Ta herbata to nawóz dla raka? Polacy piją jej coraz więcej

W dniu przyjęcia babci Krzysztofa doszło do licznych zaniedbań

Ostatecznie ujawniono szereg zaniedbań i nieprawidłowości, które miały miejsce na SOR w Wałbrzychu. To właśnie one, zdaniem rodziny i Rzecznika Praw Pacjenta, przyczyniły się do tragicznej śmierci pacjentki. Przede wszystkim zawinił długi czas oczekiwania i brak monitoringu - pacjentka, mimo zgłoszenia się na Szpitalny Oddział Ratunkowy z objawami niewydolności serca, została zakwalifikowana jako przypadek "zielony", co oznacza najmniejszy priorytet. Kobieta oczekiwała na pomoc ponad godzinę i przez cały ten czas nie doczekała się ani kontroli stanu zdrowia, ani choćby krótkiej rozmowy z personelem medycznym na temat samopoczucia. Brak zainteresowania pacjentką jest przejawem poważnych zaniedbań w organizacji pracy oddziału i świadczy o tym, że system triage, mający na celu ratowanie życia, nie zadziałał prawidłowo. 

Jako oficjalną przyczynę śmierci pacjentki podano "starość" - co nie tylko jest niezgodne z etyką lekarską, ale także budzi poważne wątpliwości natury prawnej i moralnej. Wiek pacjenta nigdy nie może stanowić usprawiedliwienia dla zaniechania leczenia i każda osoba, niezależnie od wieku, ma prawo do równego traktowania i dostępu do świadczeń zdrowotnych. W tym przypadku wkazanie takiej przyczyny zgonu wydaje się próbą uniknięcia odpowiedzialności za błędy, które popełniono w trakcie hospitalizacji.

Jednym z najbardziej szokujących aspektów tej sprawy jest fakt, że to nie personel szpitala zauważył śmierć pacjentki, ale jej najbliżsi. To, że kobieta zmarła w oczekiwaniu na pomoc, wskazuje na ogromne niedociągnięcia zarówno w organizacji pracy, jak i w podejściu do opieki nad pacjentami.

Lekarze zawinili również podczas kwalifikacji pacjentki w systemie triage. Jak przekazywano na początku, pacjentkę uznano za mniej pilny przypadek, mimo że wymagała natychmiastowej interwencji. Według lekarza orzecznika PZU popełniono błąd w ocenie jej stanu zdrowia, co mogło bezpośrednio przyczynić się do tragedii. Gdyby od początku właściwie oceniono jej objawy, być może nie doszłoby do tak tragicznego finału.

Odmowa PZU i walka o sprawiedliwość

PZU odmówiło wypłaty odszkodowania, argumentując, że nie udowodniono związku przyczynowego między zaniedbaniem personelu a śmiercią pacjentki. Lekarz orzecznik ubezpieczyciela stwierdził, że stan pacjentki był tak zaawansowany, że nawet najlepsza pomoc nie byłaby w stanie jej uratować. Krzysztof Domański nie zgadza się z takim podejściem, podkreślając, że SOR powinien ratować życie nawet w najcięższych przypadkach.

Mężczyzna uważa, że ubezpieczyciel zlekceważył dowody wskazujące na zaniedbania personelu szpitala. Argumentacja PZU, opierająca się na braku bezpośredniego związku przyczynowego między zaniedbaniami a śmiercią pacjentki, jest zdaniem Krzysztofa Domańskiego nie do przyjęcia, zwłaszcza w kontekście obowiązków, jakie ciążą na szpitalu w zakresie zapewnienia należytej opieki medycznej. Warto również podkreślić, że orzecznik, współpracujący z ubezpieczycielem, niemal zawsze będzie stwierdzał na jego korzyść. Po stronie rodziny stanął Rzecznik Praw Pacjenta, który uznał, że doszło do naruszenia prawa pacjentki do świadczeń zdrowotnych.

Ustalono, że niewłaściwa reakcja personelu i błędna kwalifikacja doprowadziły do opóźnienia w udzieleniu pomocy. Jak czytamy w orzeczeniu, Rzecznik domagał się poprawy w zakresie szkolenia personelu i organizacji pracy szpitala. Jego decyzja jest ważnym argumentem w walce o sprawiedliwość, ponieważ potwierdza, że doszło do nieprawidłowości w procesie leczenia i że szpital nie dopełnił swoich obowiązków wobec pacjentki.

Krzysztof Domański walczy z PZU

Krzysztof Domański nie poddaje się i zamierza pozwać zarówno szpital, jak i PZU. Jak podkreśla, nie chodzi tylko o pieniądze, ale o sprawiedliwość i rozliczenie winnych. Dla mężczyzny najważniejsze jest, aby osoby odpowiedzialne za śmierć babci poniosły konsekwencje swoich czynów i aby system opieki zdrowotnej został naprawiony, tak aby inni pacjenci nie musieli doświadczać podobnych tragedii. Równie istotny jest fakt, że jego sprawa może stać się precedensem, który ułatwi innym dochodzenie odszkodowań w podobnych przypadkach.

PZU, odmawiając wypłaty odszkodowania, argumentowało, że nie ma wystarczających dowodów na związek przyczynowy między zaniedbaniami personelu szpitala a śmiercią pacjentki. Ubezpieczyciel wskazuje na braki w dokumentacji medycznej, brak odpowiednich badań wstępnych oraz zaawansowany stan chorobowy pacjentki, który, zdaniem lekarza orzecznika PZU, uniemożliwiał uratowanie jej życia. Zdaniem PZU nie można z całą pewnością stwierdzić, że przy prawidłowej opiece pacjentka by przeżyła.

Rzecznik Praw Pacjenta uznał, że doszło do naruszenia prawa pacjentki do świadczeń zdrowotnych i wskazuje na niewłaściwą reakcję personelu szpitala na stan zdrowia kobiety, błędną kwalifikację do kategorii "zielonej" w systemie triage oraz opóźnioną pomoc medyczną. Rzecznik domaga się od szpitala poprawy w zakresie szkolenia personelu, wprowadzenia rozwiązań organizacyjnych oraz podjęcia działań naprawczych, które zapobiegną podobnym sytuacjom w przyszłości.

Co ciekawe, jak wynika z najnowszych informacji, pacjentka nie tyle została źle sklasyfikowana w ramach systemu triage… co nie przeprowadzono klasyfikacji w ogóle. Zapis wskazuje, że z kobietą urywał się kontakt, a gdy wzywano pogotowie, nie nastąpiła poprawa. Zapisano również, że pacjentka chciała wrócić do domu, ale nie była w stanie się porozumiewać. Choć udokumentowano interwencję, to nie ma żadnych dokumentów potwierdzających przebieg klasyfikacji w systemie triage - ani nawet informacji o kolorze, do którego została zakwalifikowana pacjentka. 

Pan Krzysztof walczy o sprawiedliwość również dla innych pacjentów i ich bliskich

Decyzja PZU, zdaniem wnuka zmarłej, nie uwzględnia pełnej oceny sytuacji, jaką przedstawił Rzecznik Praw Pacjenta. Ubezpieczyciel powinien bardziej szczegółowo zbadać dokumentację medyczną oraz ocenić wpływ zaniedbań w opiece na stan pacjentki. W tym kontekście decyzja PZU może być uznana za niepełną, jeśli uwzględni się stanowisko Rzecznika Praw Pacjenta.

Sprawa śmierci babci Krzysztofa Domańskiego unaoczniła problemy w funkcjonowaniu SOR w Wałbrzychu, a odmowa wypłaty odszkodowania przez PZU, mimo ustaleń Rzecznika Praw Pacjenta, wywołała oburzenie - to właśnie dlatego mężczyzna zorganizował zrzutkę, aby zebrać środki na pokrycie kosztów postępowania sądowego.

Zdaniem mężczyzny jego sprawa może zwrócić uwagę na problem bezduszności systemu opieki zdrowotnej i braku odpowiedzialności korporacji ubezpieczeniowych. Krzysztof Domański dąży do ustanowienia precedensu, który pokaże, że pacjenci i ich rodziny mają prawo do godnego traktowania i sprawiedliwości. Jego walka ma na celu nie tylko uzyskanie odszkodowania, ale przede wszystkim zmianę w systemie, tak aby podobne sytuacje nie miały miejsca w przyszłości.

Wiele osób ma nadzieję, że sprawa Krzysztofa Domańskiego i jego babci, choć tragiczna, może stać się katalizatorem zmian w systemie opieki zdrowotnej i w podejściu ubezpieczycieli do spraw dotyczących błędów medycznych. Nagłośnienie sprawy w mediach i zaangażowanie Rzecznika Praw Pacjenta zwiększają presję na szpital i PZU, aby w sposób rzetelny i odpowiedzialny podeszły do rozwiązania tego konkretnego przypadku i podobnych sytuacji w przyszłości.

Jeśli Krzysztofowi Domańskiemu uda się wygrać sprawę w sądzie, może to mieć dalekosiężne konsekwencje dla innych osób, które znalazły się w podobnej sytuacji. Ustanowienie precedensu może zmusić ubezpieczycieli do bardziej wnikliwej analizy spraw dotyczących błędów medycznych i do bardziej sprawiedliwego rozpatrywania roszczeń pacjentów i ich bliskich. Ponadto, sprawa ta może przyczynić się do zwiększenia świadomości społecznej na temat praw pacjenta i obowiązków personelu medycznego.

Sprawa Krzysztofa Domańskiego jest przestrogą dla wszystkich, którzy lekceważą prawa pacjenta i nie przykładają należytej wagi do jakości opieki medycznej. Jeśli uda mu się wygrać z ubezpieczycielem i szpitalem, może być to precedens, który przyniesie zmiany w systemie opieki zdrowotnej w Polsce.