Wyszukaj w serwisie
Goniec.pl > Wiadomości > Śledztwo Gońca: Jak ludzie Kaźmierskiej kazali płacić haracz za wolność. Mroczne tajemnice "Królowej życia" [ODCINEK TRZECI]
Daniel Arciszewski
Daniel Arciszewski 07.05.2024 07:30

Śledztwo Gońca: Jak ludzie Kaźmierskiej kazali płacić haracz za wolność. Mroczne tajemnice "Królowej życia" [ODCINEK TRZECI]

None
Dagmara Kaźmierska, fot. East News, Paweł Wodzyński

Babsi ma dość bicia i kar. Dzwoni do przyjaciela i ucieka. Ale to ledwie początek piekła: za jej wolność ludzie Kaźmierskiej zażądają pieniędzy. A mężczyźnie grozić będą, że “pojadą do jego ojca i połamią mu nogi”. Gdy w końcu przyniesie haracz, usłyszy od “Dagi”: nie chcę cię tu więcej widzieć, śmieciu.

W SKRÓCIE:

  • Ujawniliśmy już, że przed laty bohaterka "Tańca z gwiazdami” zleciła gwałt na 24-letniej kobiecie, która chciała uciec z jej agencji towarzyskiej [czytaj tutaj]
  • Opisaliśmy też losy brutalnie pobitej przez Kaźmierską kobiety w ciąży [czytaj tutaj]
  • W kolejnym odcinku naszego dziennikarskiego śledztwa przedstawiamy historię Bernadetty, która po tym, gdy chciała odejść z pracy, musiała zapłacić haracz
  • Kobieta, podobnie jak wiele jej koleżanek, najbardziej bała się Heńka, współpracownika Dagmary. Dobrze zapamiętała, jak na jej oczach katował "Maję". Rzucał nią, bił z otwartej ręki, szarpał za włosy, a na koniec krwawiącą wrzucił pod prysznic

*imiona i nazwiska ofiar oraz niektórych postaci zostały zmienione

W Gońcu kontynuujemy dziennikarskie śledztwo poświęcone przestępczej działalności Dagmary Kaźmierskiej - celebrytki, gwiazdy telewizyjnych programów rozrywkowych, do niedawna uczestniczki "Tańca z gwiazdami”. To ostatni odcinek naszej serii.

Pewnego ranka 2008 r. Dagmara Kaźmierska nie zdąży nawet zjeść w domu śniadania, bo już przed dziesiątą musi być w swej agencji “Heidi”. Gdy podjeżdża pod nią czarnym mercedesem, jest wyraźnie zdenerwowana. Długo rozmawia z kimś przez telefon. Później poirytowana czeka na Henryka B., ps. Łysy, alfonsa, który dla niej pracuje. Ten jednak się spóźnia.

“Daga” jest wściekła, bo w nocy z agencji uciekła jedna z dziewczyn, Bernadetta Ch., znana jako ”Babsi”.
 

Śledztwo Gońca: Jak gwiazda Polsatu kazała zgwałcić Marysię. Mroczne tajemnice Królowej Życia [ODCINEK PIERWSZY] Śledztwo Gońca: Jak Kaźmierska skatowała kobietę w ciąży. Mroczne tajemnice "Królowej życia" [ODCINEK DRUGI]

Babsi

Z Babsi, blondynką przed czterdziestką, ostatnio miała same problemy. Kobieta coraz więcej piła. W agencji była jedną z najczęściej wybieranych dziewczyn do towarzystwa. Od dłuższego czasu sprawiała wrażenie skrajnie wymęczonej fizycznie i psychicznie.

  • ZOBACZ WIDEO KUBY WĄTORA O SPRAWIE DAGMARY KAŹMIERSKIEJ:

W burdelu prowadzonym przez Kaźmierską jej podwładne w ryzach trzymała ciągła, tłamsząca atmosfera przemocy i strachu. Babsi, jak wiele innych kobiet, najbardziej bała się Heńka. Dobrze zapamiętała, jak na jej oczach katował "Maję". Rzucał nią, bił z otwartej ręki, szarpał za włosy, a na koniec krwawiącą wrzucił pod prysznic.

Dwie inne jej koleżanki skarżyły się, że były "wielokrotnie bite przez Dagmarę kijem bejsbolowym". Babsi też dostawała razy od Heńka. "Jak mnie uderzył albo wywalał za drzwi, to ja zawsze dzwoniłam na policję i prosiłam, żeby zabrali mnie do domu” - mówiła podczas rozprawy sądowej Bernadetta Ch.

Interweniujący funkcjonariusze mieli jednak dostawać kawę od obsługi lokalu, a Babsi straszyć, że jeśli się nie uspokoi, to oni wezmą ją na dołek. W sądzie Bernadetta będzie się żalić, że "Łysemu” po tych interwencjach nigdy nie postawiono zarzutów.

Skąd ta bierność policji? Iwetta F. - jedna z innych kobiet zatrudnionych w agencji - tłumaczyła to prokurator prowadzącej śledztwo: „Interweniujący policjanci byli z Kłodzka. Oni byli też klientami agencji, a wcześniej nas spisywali. (...) Ja jeździłam też świadczyć usługi seksualne dla policjantów w Kłodzku (...) Jak przyjeżdżali do klubu, to korzystali z dziewczyn za darmo. Do komisariatu jeździłam zawsze wieczorem, dyżurny mnie wpuszczał (...) Robiliśmy to zawsze w tym samym pokoju, na biurku”.

Dagmara Kaźmierska
Dagmara Kaźmierska, fot. East News

Półtora tysiąca kary

Pewnego wieczoru Babsi upija się niemal do nieprzytomności. Henryk B. nakłada wtedy na nią karę: 1,5 tys. zł. To jej cały utarg za seks z mężczyznami tamtej nocy.

"Zostałam też wyrzucona z klubu. Próbowałam potem wejść do agencji przez okno w dachu” - zeznawała Babsi.

"Zobaczył to Henryk B. i w chwili, gdy byłam już na parapecie, on wypchnął mnie i w efekcie spadłam. Byłam cała potłuczona, obolała, miałam zdartą skórę na plecach. Około tygodnia nie mogłam pracować. Heniek się wystraszył i wpuścił mnie do klubu” - twierdziła Babsi, której wedle jej zeznań kazano później oddać pieniądze za rozbitą podczas szamotaniny szybę.

To w tamtym czasie w kobiecie dojrzewa decyzja o ucieczce.

Leszek się zakochał

Od pół roku spotyka się ze swoim byłym klientem. Leszek Sz. był spoza świata złodziei, bandytów i alfonsów. Samotny, emerytowany budowlaniec przed pięćdziesiątką, w klubie "Heidi” był dwa razy. Wydawało się, że znalazł tam coś więcej niż łatwy seks.

"Wymieniłem się z Bernadettą numerami telefonów. Ona powiedziała mi, że będziemy spotykać się poza agencją i wtedy za jej towarzystwo nie będę musiał płacić” - zeznał później mężczyzna.

Podczas tych spotkań Babsi zwierza się Leszkowi z realiów pracy u Kaźmierskiej. "Powiedziała mi, że z kwoty 150 zł za świadczenie usługi seksualnej otrzymywała od właścicielki pieniądze w kwocie 70 zł. Mówiła, że oszukuje ją właścicielka, wykorzystując to, że ona ma skłonność do alkoholu. Skarżyła się, że często Dagmara potrąca jej różne kwoty z pieniędzy, które zarobiła. Wiem, że był taki przypadek, że została wypchnięta przez zamknięte okno” - opowiadał śledczym Leszek Sz.

Gdy na policję nie ma co liczyć, to on pomaga Bernadetcie w kryzysowych sytuacjach. "Dzwoniła o najróżniejszych porach. Miała dość »Łysego«. Chciała jechać do domu, spotkać się ze mną. Wtedy przyjeżdżałem swoim samochodem i zatrzymywałem się na stacji PKN Orlen koło agencji. Beata wychodziła do mnie i jechaliśmy do jej mieszkania” - zeznawał.

Dagmara Kaźmierska
Dagmara Kaźmierska, fot East News

Królowie szosy

Jest środek lata, gdy zapłakana Babsi znów dzwoni do przyjaciela. Leszek od razu wsiada do auta, przemierza kilkadziesiąt kilometrów, jak zawsze chce ją wesprzeć.

“Pojechałem i jak zwykle zatrzymałem się na stacji benzynowej. Po chwili przyszła Bernatka i wsiadła do mnie do samochodu. Widziałem, że od strony agencji idą dwaj mężczyźni. Rozpoznałem »Łysego«” - zeznał Leszek w śledztwie wymierzonym przeciwko właścicielom agencji ”Heidi”.

"Po chwili dogoniło mnie wiśniowe BMW. Wyprzedziło mnie i zajechało mi drogę. Z samochodu wyskoczył Heniek, który prowadził, i jeszcze drugi łysy mężczyzna. Podbiegli do mojego samochodu i otworzyli drzwi. Ja ruszyłem na wstecznym. Przypuszczałem, że może się coś nam stać i postanowiłem uciekać. Oni po chwili znowu dogonili mnie i zablokowali drogę”.

“Otworzyli drzwi mojego samochodu. Heniek wsiadł na tylną kanapę. Drugi mężczyzna otworzył drzwi od strony, gdzie siedziała Bernadetta i oparł się o samochód. Heniek zadał mi pytanie: »Czy to ładnie wykradać panienki, czyjąś pracę i zarobek?«. Nie wiem, co mu odpowiedziałem. Byłem przerażony. On się do mnie odzywał w sposób bandycki. Ten drugi nic nie mówił. Heniek powiedział do mnie tak: »Wziąłeś tą dziewczynę, to teraz dawaj mi 500 zł i możesz z nią jechać w chuj«, a jak nie to »nie poznam swojego samochodu«. Wrzeszczał i cały czas kopał w oparcie mojego fotela” - opowiadał napadnięty przez ludzi ”Dagi” Leszek Sz.

Sam wtedy nie ma takich pieniędzy. Przy sobie znajduje tylko 100 zł, które z ręki od razu wyrywają mu napastnicy. Potem zabierają mu też dowód osobisty - ten ma być zastawem na poczet uregulowania długu. Leszek dostaje czas "do jutra”.

"Bernadetta była roztrzęsiona, też się przestraszyła. Obawiając się Heńka, postanowiłem pożyczyć pieniądze w kwocie 400 zł i następnego dnia rano udaliśmy się z tymi pieniędzmi do Heidi” - kontynuował Leszek Sz. podczas przesłuchania.

Dagmara Kaźmierska
Dagmara Kaźmierska, fot. East News

Uciec od Dagmary

Leszek Sz. i Babsi zjawiają się w “Heidi” przed Dagmarą i Heńkiem. Oprócz nich w lokalu są jeszcze dwie kobiety (jedna śpi na sofie) i nieznajomy mężczyzna. Babsi zdąży jeszcze zadzwonić do swojej siostry, by powiedzieć, że kończy z pracą u Kaźmierskiej. Siostra przekazuje to Dagmarze. To z nią najprawdopodobniej ”Daga” rozmawiała wyraźnie podenerwowana tamtego poranka, gdy z niecierpliwością oczekiwała na "Łysego”.

W końcu przyjeżdża i on. "Zatrzymał się przy samochodzie Dagmary i bardzo długo ze sobą rozmawiali. Dagmara wiedziała już o decyzji Bernadetty i chyba dlatego rozmawiała tak długo z Heńkiem” - zeznawał Leszek Sz.

Po chwili do obskurnego lokalu wchodzi Dagmara i jej alfons. "Daga” zasiada do bufetu i bez słowa zaczyna jeść śniadanie. Babsi idzie spakować rzeczy. Przyjęcie kasy w zamian za wolność kobiety pozostawia "Łysemu”.

“Wręczyłem mu 400 zł i powiedziałem, by oddał mój dowód osobisty. Na to Heniek odpowiedział do mnie tak: »to pierwszą sprawę mamy załatwioną, a teraz jest druga sprawa«. Zapytałem się, o co mu chodzi. »Bernadetta odchodzi z tobą, to jak mam cię potraktować? Normalnie czy ulgowo? Na ile cię stać? Bo normalnie to kosztuje pięć tysięcy«” - mówił przesłuchiwany w śledztwie Leszek Sz.

Wtedy mężczyzna protestuje. Zgodnie z prawdą zaznacza, że Bernadetta odchodzi z agencji na własne życzenie, a on jest tu w roli przyjaciela, a nie klienta czy alfonsa z konkurencyjnej agencji. "Wtedy (Heniek) zaczął mi grozić. Powiedział, że wie, gdzie ja mieszkam i gdzie mieszkają moi rodzice” - konsekwentnie zeznawał Leszek Sz.

“Łysy” według zeznań mężczyzny zapowiadał, że ”połamie jego staremu nogi i ręce” i "narobi mu wstydu”. "Powiedział, że weźmie ze sobą dziewczyny. Te powiedzą, że spędziłem z nimi noc i że nie zapłaciłem. Zapytał się nawet tych dziewczyn, które były na sofie, czy potwierdzą ten fakt, a one odparły, że tak. Odezwała się dziewczyna zza baru - przy którym jadła Kaźmierska - i stwierdziła, że z nią również spałem tej nocy".

Leszek czuje się coraz bardziej przybity, przerażony. Nie ma szans w tym starciu. Do kłótni włącza się jeszcze Dagmara. "W pewnym momencie odwróciła się ode mnie i wyzwała mnie dużą ilością obelg i słów wulgarnych". Na procesie przed sądem przypomniał sobie zdanie wypowiedziane przez byłą gwiazdę Polsatu, które zapamiętał z tamtego traumatycznego poranka: "Nie chcę cię, śmieciu, więcej tu widzieć".

Z góry schodzi wtedy już spakowana do wyjścia Bernadetta. Z baru odbiera dowód osobisty Leszka i zaczyna sprzeciwiać się negocjacjom dotyczącym jej wolności. Jest traktowana jak przedmiot. "Heniek krzyknął »weź ją wyrzuć« do mężczyzny stojącego za barem, ten złapał Bernadettę i wypchnął ją za drzwi” - relacjonował dalszy przebieg zdarzeń Leszek Sz.

Jednak po chwili znowu musi wrócić. Heniek, ostatecznie żądający od Leszka Sz. dwa tys. zł za jej wolność - orientuje się, że kobieta wyszła z dowodem swojego partnera w torebce. Bernadetta nie chce oddać dokumentu.

"Wtedy Heniek podszedł do niej i zerwał jej z ramienia torebkę, urywając pasek, a następnie całość torebki wysypał na stół. Odnalazł dowód, Babsi kazał pozbierać rzeczy i wypierdalać, a mnie powiedział, że dowód zostaje do poniedziałku, do momentu, kiedy przywiozę pieniądze” - zeznawał Leszek Sz.

Para w końcu opuszcza agencję, trzęsąc się ze strachu. “Leszek był bardzo przerażony. Nie miał możliwości zebrania 500 zł, a co dopiero 2 tys. Był załamany” - czytamy w zeznaniach Bernadetty, która po wyjściu z ”Heidi” proponuje Leszkowi zgłoszenie sprawy na policję. "Wówczas Leszek mówił, że Heniek połamie mu rodziców i że on tego bardzo się obawia” - zeznawała Babsi.

Zastraszony mężczyzna postanawia wówczas, że zapłaci haracz.

Spokój pary nie trwa jednak długo. Gdy Leszek Sz. jedzie do Niemiec się odkuć, Bernadetta wraca do "Heidi”. Zapewne czuje, że nie ma innego wyboru. Może boi się, co czeka ją dalej? Nie wiadomo. Tu jej historia się urywa.

Sąd Apelacyjny we Wrocławiu uznał Heryka B. ps. Łysy za winnego tego rozboju, skazując go na łączną karę 3 lat i 6 miesięcy pozbawienia wolności.

Powiązane
Reksio
QUIZ. Kultowe bajki z czasów PRL. Tylko najlepsi zdobędą chociaż osiem punktów