Skandal kilkadziesiąt godzin po pogrzebie. Rodzina znalazła urnę zmarłego poza grobem
Do niebywałej sytuacji doszło na cmentarzu w Lubniewicach (woj. lubuskie). Kilkadziesiąt godzin po pogrzebie 56-letniego Jana Koska, jego rodzina znalazła urnę z prochami zmarłego, znajdującą się na sąsiednim nagrobku. Funkcjonariusze z lokalnej komendy ustalają, czy doszło do wykroczenia lub przestępstwa.
Skandal na lubniewickim cmentarzu, to mało powiedziane. Rodzina zmarłego znalazła urnę z jego prochami znajdującą się na sąsiednim nagrobku. Przerażającego odkrycia dokonał chrześniak zmarłego 56-latka, który bardzo szybko poinformował pozostałych członków rodziny o szokującym znalezisku.
Natychmiast skontaktowano się z firmą, która organizowała pogrzeb i poprosiła księdza o powtórzenie całej ceremonii. Rodzina zmarłego była oburzona i winą za incydent obarcza zakład pogrzebowy.
Dziennikarze TVP 3 skontaktowali się z właścicielem firmy i zapytali o zaistniałą sytuację, nie dowierzając, że urna z prochami nie trafiła do grobu. Ten zaznaczył, że pogrzeb odbył się zgodnie z przyjętymi procedurami, a urna została złożona do mogiły.
- To był dla mnie po prostu szok! Już jakoś zdążyłam oswoić się z myślą o śmierci męża, a tu coś takiego! - przekazała żona zmarłego.
Pogrzeb 56-letniego Jana Koska odbył się w piątek, 1 lipca br., na lubniewickim cmentarzu. Wieczorem, dzień po pogrzebie, rodzina wybrała się na grób. Nagle ich oczom okazał się przerażający widok.
- Mój siostrzeniec zobaczył, że urna z prochami jego wujka stoi na sąsiednim pomniku z tyłu - mówiła w rozmowie z TVP3 żona zmarłego.
Dwa dni po pogrzebie odbył się ponowny pochówek zmarłego
Starszy sierżant Klaudia Biernacka, oficer prasowy Komendanta Powiatowego Policji w Sulęcinie poinformowała, że policja jest na etapie czynności sprawdzających z artykułu 262 Kodeksu karnego, mówiącego o znieważeniu zwłok, prochów lub miejsca spoczynku zmarłego. Rodzina złożyła w tej sprawie pismo do prokuratury.
Rodzina obarcza winą pracowników zakładu pogrzebowego. - Wydaje mi się, że po prostu firma zapomniała o urnie. Czy może wyjęli urnę z windy i postawili na bok, a potem mieli zamiar pochować? Nie wiem, nie mam pojęcia - przekazała Adriana Kosek.
Z kolei właściciel firmy pogrzebowej odpiera zarzuty, podejrzewając, że ktoś musiał wyciągnąć z mogiły urnę z prochami. Aktualnie lokalni policjanci ustalają, czy doszło do wykroczenia lub przestępstwa. Dokładnie nie wiadomo, czy w ogóle zajmą się tą sprawą.
Artykuły polecane przez Goniec.pl:
-
Rejestr ciąż stał się faktem. Adam Niedzielski stworzył kolejny "bat na kobiety"
-
81-latek przepadł jak kamień w wodę. Służby potwierdziły najgorsze informacje
-
Pożar w centrum Będzina. Strażacy musieli wezwać ciężki sprzęt, ewakuowano 7 osób
Źródło: Goniec.pl