Rosja. Babcia z zimną krwią zabiła trójkę swoich wnucząt i córkę. Podała im zatrutą zupę mleczną
Wstrząsające doniesienia z obwodu saratowskiego w Rosji. Po trwającym ponad pół roku śledztwie tamtejsze służby rozwikłały tajemnicę śmierci trojga małych dzieci i ich 23-letniej ciotki. Do otrucia całej czwórki w końcu przyznała się babcia, która śmiertelnej substancji dodała do przygotowanej przez siebie zupy mlecznej.
Choć jak świat długi i szeroki, w każdym jego zakątku zdarzają się zatrważające zbrodnie , w ostatnim czasie media okrążają wyjątkowo mrożące krew w żyłach opowieści z Rosji. Nie tak dawno opisywaliśmy drastyczne okoliczności morderstwa na weselu , którego dopuścił się chory z zazdrości pan młody, teraz z kolei sprawcą makabrycznego czynu na członkach własnej rodziny miała być kochająca babcia.
Zbrodnia, która wstrząsnęła rosyjską wsią
W grudniu 2021 roku rosyjskie media szeroko opisywały sprawę tajemniczej śmierci trójki dzieci w wieku 3, 5 i 7 lat oraz ich 23-letniej, chorej na porażenie mózgowe, ciotki. Cała czwórka została otruta "nieznaną substancją", a kilka dni przed tragedią w domu, który zamieszkiwali, rozpylono środek przeciwko owadom.
Dramat ten wstrząsnął rodziną ofiar oraz mieszkańcami liczącej niespełna 250 mieszkańców Aleksandrowki w obwodzie saratowskim w południowo-zachodniej części Rosji. Ci wspólnie złożyli się nawet na wyprawienie uroczystości pogrzebowej, w której udział wzięły tłumy.
Wówczas nikomu ani przez chwilę przez myśl nie przeszło, że w sąsiednim domu mogło dojść do celowego działania. Przez miesiące wierzono więc, że tragedia była nieszczęśliwym wypadkiem, z którego "cudem" wyszła przebywająca w czasie śmierci dzieci i ich ciotki 49-letnia babcia oraz jej syn Aleksander.
Babcia otruła swoje wnuczęta
Śledztwo zapewne trwałoby jeszcze długie miesiące, gdyby nie nagły zwrot akcji, którego głównym bohaterem okazała się właśnie 49-letnia Lidia. Ta początkowo wyrażała ogromny żal i cierpienie z powodu straty najbliższych, jednak w końcu, ruszona sumieniem, wyjawiła, co wydarzyło się w jej czterech ścianach.
- 11 grudnia zaczęłam przygotowywać obiad, zapytałam wnuki, czego chcą. Powiedzieli: "kluski w mleku". [...] Do smaku dodałam sól, ostudziłam. Podczas gdy wszyscy byli rozkojarzeni, wyszłam na zewnątrz i przyniosłam worek trucizny. Wiedziałam, że mój mąż ma truciznę w schowku swojego samochodu. Dodałam do zupy i wymieszałam. Następnie tą zupą nakarmiłam wnuki i córkę - mówiła śledczym, nie okazując przy tym żadnych emocji.
Po tym, jak prawda o zbrodni wyszła na jaw, spokojna Aleksandrowka przeżyła prawdziwy szok. Jej mieszkańcy przyznali, że w rodzinie były problemy, a dzieci wychowywały się bez matki, jednak bezpieczeństwo i wikt zapewniał im Aleksander.
Wiadomo także, że w październiku ubiegłego roku Lidię dotknęła osobista tragedia. Kobieta straciła męża, który doznał poważnego urazu. Po tym, jak uderzył się w głowę, przez miesiąc toczyła się bezskuteczna walka o jego życie. Odejście ukochanego sprawiło, że 49-latka popadła w depresję.
- Wielu mieszkańców wsi jest przekonanych, że Szirjajewa zdecydowała się na tę straszną zbrodnię, nie mogąc poradzić sobie z ciężarem, który na nią spadł - podaje "Komsomolskaja Prawda".
49-latka oczekuje obecnie na proces w areszcie śledczym. Jej syn wciąż nie wierzy w winę matki i uważa, że mogła zostać zmuszona do przyznania się do dokonania zbrodni.
Artykuły polecane przez Goniec.pl:
-
Hiszpania: Matka pięciorga dzieci jeszcze wczoraj żebrała na ulicy, dzisiaj jest milionerką
-
Rosjanie napadli na siebie samych. Nie żyją 4 osoby, 10 jest rannych, kuriozalna sytuacja
-
Diana miała tylko 16 miesięcy. Zmarła, bo jej matka wyjechała z domu, zostawiając ją samą
Źródło: Radio ZET