Zapytaliśmy psychologa o Polaków. Wyjątkowo przykre słowa, sytuacja w kraju pcha ich do granic
Rosnąca z miesiąca na miesiąc inflacja, niepewność, mnożące się bankructwa małych i średnich przedsiębiorców i brak perspektyw na lepsze jutro dobijają Polaków. Do problemów ekonomicznych dołączają także te natury psychicznej, związane z depresjami i załamaniami, a obywatele z przerażeniem obserwują negatywne zmiany, jakie dokonują się w państwie w ostatnich latach. Nic więc dziwnego, że znalezienie osoby z optymizmem wypatrującej kolejnych dni graniczy już niemalże z cudem. Przekonał się o tym reporter portalu Goniec.pl, przemierzający stołeczne ulice.
Choć mówi się, że zawsze może być jeszcze gorzej i warto widzieć szklankę do połowy pełną, na obecną sytuację Polaków trudno patrzeć nie załamując rąk. Jeszcze do niedawna rząd PiS szczycił się tym, że skutecznie zwalczył biedę i skrajne ubóstwo, wprowadzając socjalne transfery, teraz natomiast z przykrością należy stwierdzić, że wszelkie dodatki natychmiast połyka najwyższa od kilkudziesięciu lat inflacja.
Los nie oszczędza nikogo, dotykając zmuszonych do nadludzkiego wysiłku i powrotu na rynek pracy seniorów , dla których kolejne nowe rozwiązania zapowiadane przez władze są jedynie drobnym wsparciem, a także młodych, mierzących się z trudami utrzymania rodziny czy spłaty zaciągniętych kredytów.
Co gorsze, eksperci i analitycy mają dla nas jedynie smutne prognozy i nawołują raczej do przywyknięcia do beznadziei, natomiast politycy będący u władzy potrafią praktycznie zaśmiać się nam prosto w oczy, prezentując dumę ze swoich "osiągnięć" i jeszcze wynagradzając się naszym kosztem za bezskuteczność i niekompetencję .
Dziś nikt nie ma już wątpliwości, że na placu boju z trudami życia, za których znaczną część trudno winić siebie samych, pozostaliśmy pozostawieni sami sobie. Mając z kolei takie przeświadczenie, nie sposób nie dojść do wyjątkowo gorzkich refleksji.
Szokująca diagnoza sytuacji w Polsce
Reporter Goniec.pl wybrał się na warszawskie ulice, chcąc zapytać zwykłych Polaków o to, jak oceniają sytuację w kraju. Nie będąc naiwnym, nie spodziewał się, że spotka na swojej drodze tryskających optymizmem rodaków, ale słowa, które padły z ust przypadkowego przechodnia mocno go uderzyły.
- Tu nawet nie chodzi o pieniądze. Tu chodzi o atmosferę, która jest, bo właśnie moi pacjenci mówią mi, że oni w ogóle nie rozumieją, co w tym kraju się dzieje. A młodzi ludzie, którzy kończą np. psychologię na SWPS mówią wprost: wyjeżdżam. I wie pan, że ja ich rozumiem? No, bo mówiąc krótko, coś tu się dzieje nie tak. Rządzą nami ludzie, którzy rządzą głównie swoim losem chyba, prawda? To jest jedna wielka ściema - ocenił pan, pracujący na co dzień jako psycholog.
Na pytanie o to, czy żyje się nam teraz łatwo, bez wahania wskazał, że Polska jest tym krajem, ktory przoduje w statystykach samobójstw. Mówił to, odnosząc się także do własnego przykrego doświadczenia, bowiem sam ma do czynienia z pacjentami, którzy nie radzą sobie z obecnymi problemami związanymi z położeniem, w jakim się znaleźli.
- Przede wszystkim wielka niewiadoma, niestabilność - uważa, przywołując przykład przedsiębiorców z dnia na dzień tracących firmy i niemających żadnych środków do życia.
"Rozumie pan ten absurd?"
Rozmówca naszego reportera wyraził też przekonanie, że rząd "rządzi sobą", dlatego w obecnej sytuacji, tylko my jako obywatele możemy zmienić bieg wydarzeń. Biorąc pod uwagę jego długi staż zawodowy, wysłannik Gońca dopytywał więc, czy w Polsce było już tak źle?
- Ja pamiętam socjalizm, bo teraz jak mówią o komunizmie, to ja powiem inaczej, z punktu widzenia psychologa. Moja pierwsza miłość, wychodziliśmy z prywatki u znajomych i szliśmy z Żoliborza do Centrum. I nikt nas nie zaczepił, nie mieliśmy pojęcia, że ktoś nam może zrobić krzywdę, a teraz ja słyszę, że jak się ma telefon komórkowy, żeby wieczorami raczej nie wychodzić - stwierdził.
Mężczyzna był wyraźnie przerażony tym, że dziś kobiety muszą chodzić po mieście z gazem, sklepy pełne są towarów, ale wkrótce nie będzie za co je kupić, a jego pacjenci skarżą się, że już w nic nie inwestują, myśląc jedynie, by przetrwać.
Poruszył też istotną kwestię, dobitnie świadczącą o ludzkiej desperacji, a mianowicie nasilającego się zjawiska kradzieży w sklepach. - Jeśli moje dzieci by głodowały, ja też bym poszedł do sklepu i próbowałbym ukraść masło - oznajmił z przykrością.
Artykuły polecane przez Goniec.pl:
-
Prognoza pogody na 1 listopada. Synoptycy zdradzili, czego Polacy mogą się spodziewać
-
Cała rodzina, w tym dwoje dzieci, zginęły w pożarze. Policja znalazła "znamiona przestępstwa"
-
Krystyna Pawłowicz może stracić immunitet? Do sądu wpłynął akt oskarżenia, "nie ma świętych krów"
Źródło: Goniec.pl