Rozrywka.Goniec.pl > Gwiazdy > Przyjaciel Nowickiego był przy jego śmierci: "Wiele w życiu widziałem, ale to było straszne"
Weronika Uszakiewicz
Weronika Uszakiewicz 12.12.2022 08:41

Przyjaciel Nowickiego był przy jego śmierci: "Wiele w życiu widziałem, ale to było straszne"

Jan Nowicki
Jan Nowicki fot. TRICOLORS/East NewsPr

W nocy z 6 na 7 grudnia odszedł legendarny polski aktor, Jan Nowicki. Na 13 grudnia zaplanowano drugą operację serca artysty, której jednak nigdy nie doczekał. W ostatnich chwilach towarzyszyła mu ukochana żona i oddany przyjaciel.

Ostatnie chwile Jana Nowickiego

W mikołajkowy wieczór Jan Nowicki nagle źle się poczuł i osunął na podłogę. Jego zrozpaczona żona, Anna Nowicka natychmiast zadzwoniła na pogotowie i do Zdzisława Zasady, który pełnił funkcję wiceprezesa OSP w Kowalu. To właśnie przyjaciel Jana Nowickiego był przy nim do końca.

– Wiele w życiu widziałem, ale to było straszne. Reanimacja trwała ponad godzinę. Niestety, nie udało się go uratować – powiedział Zdzisław Zasada w rozmowie z Super Expressem.

Jan Nowicki stresował się przed operacją

Jan Nowicki pół roku temu przeszedł pierwszą operację serca, podczas której wszczepiono mu bajpasy. Według doniesień Super Expressu, u aktora zdiagnozowano miażdżycę.

Druga operacja mężczyzny miała odbyć się w połowie grudnia. Z relacji bliskich "Wielkiego Szu" wynika, że bardzo stresował się zbliżającym się zabiegiem. Doskonale zdawał sobie jednak sprawę, że wizyta w szpitalu jest nieunikniona. Niestety nigdy jej nie doczekał.

Przyjaciel Jana Nowickiego był przy nim do końca

6 grudnia, późnym wieczorem Jan Nowicki szedł pod rękę z żoną, gdy nagle upadł i osunął się na podłogę. Mężczyzna stracił przytomność, a przerażona Anna powiadomiła pogotowie ratunkowe i przyjaciela męża.

- W nocy zadzwonił telefon. To była żona Jana. Powiedziała do mnie "Jak możesz, to przyjedź, bo Janek chyba umarł. Pogotowie jedzie. Janek nie daje żadnych oznak życia". Jak przyjechałem, to było już pogotowie. Reanimacja trwała chyba godzinę, może nawet więcej, ale nic to nie dało - wspomina Zdzisław Zasada.

Panowie przyjaźnili się od lat, dlatego pan Zdzisław nie mógł zostawić żony przyjaciela w tak trudnej sytuacji. Kiedy pogotowie ratunkowe opuściło dom aktora, jego przyjaciel wspólnie z kolegą i zrozpaczoną wdową do rana czekali na pracowników domu pogrzebowego.

- Byliśmy przyjaciółmi. To zobowiązuje do tego, żebym był wsparciem dla jego rodziny – wyjaśnił wiceprezes OSP w Kowalu.

Artykuły polecane przez Goniec.pl:

Źródło: Super Express

Tagi: Jan Nowicki