Polsko-niemieckie spory na Odrze. Zamiast współpracy, wzajemne pretensje
W prasie niemieckiej dominuje pogląd, jakoby polski rząd świadomie nie poinformował strony niemieckiej o skażeniu na Odrze. Nie brakuje opinii sugerujących powołanie specjalnej komisji o charakterze europejskim do zbadania tej sprawy. Po stronie polskich władz możemy z kolei usłyszeć o niemieckiej dezinformacji i braku podjęcia właściwych kroków. Wzajemne nieporozumienia na pewno nie pomogą rozwiązać zaistniałego problemu.
Skażenie Odry i polsko-niemieckie spory
Jeszcze 70 lat temu granica wyznaczona na Odrze stanowiła kość niezgody pomiędzy polskim państwem, kierowanym z Moskwy, a rządami NRD i RFN. Dzisiaj wzajemne nieporozumienia symbolicznie powracają w niepotrzebnym i sztucznie wywoływanym sporze.
Jedną z głównych niesnasek była informacja przekazana przez portal niemieckiej stacji RBB, wskazująca rtęć jako główną przyczynę skażenia rzeki . Rewelację tę powielały media i władze samorządowe w Polsce, co zdaniem. rządu PiS przyczyniło się do wprowadzenia niepotrzebnego, ale być może celowego chaosu. Już dzisiaj jednak ministra środowiska Anna Moskwa poinformowała o współpracy ze swoją niemiecką odpowiedniczką Steffi Lemke.
Strona niemiecka
W mediach niemieckich można jednak zaobserwować wyraźnie odczuwalny niepokój i te same pytania, które zadaje większość Polaków. W artykule "Der Spiegel" , zwrócono szczególną uwagę na bierność polskiego rządu, który pomimo pojawiających się informacji, zignorował problem, zostawiając swoich rodaków i obywateli Niemiec w niewiedzy.
Stacja RBB z kolei cytowała szefa urzędu ochrony środowiska powiatu Maerkisch-Oderland Gregora Beyera, który jednoznacznie stwierdził, iż system alarmowy polski zawiódł - To Brandenburgia poinformowała kolegów w kraju sąsiednim - w Polsce, a nie odwrotnie, tak jak powinno było się to odbyć - mówił.
Najostrzejsze komentarze wydawał "Berliner Zeitung", w którym zarzucono stornie polskiej tuszowanie katastrofy ekologicznej . W rozmowie z aktywistką Christiane Schroeder, wnoszono o potrzebie powołania międzynarodowej komisji śledczej , bowiem rząd polski miał obowiązek poinformowania Niemców wraz z pobraniem pierwszych próbek w lipcu.
Strona polska
Będąc na miejscu skażenia w woj. zachodniopomorskim, Mateusz Morawiecki zapowiedział, iż skontaktuje się z przedstawicielami Niemiec, ponieważ jak wyraźnie widać, strona polska przedsięwzięła wszelkie niezbędne środki do zmagania się z zanieczyszczeniem, czego nie można zaobserwować po stronie zachodnich sąsiadów.
Rewelacji tej zaprzeczyła obecna wicestarosta gryfiński Ewa Dudar, która jak zapewniła, jest w stałym kontakcie z lokalnymi władzami niemieckimi, prowadzącymi na bieżąco odłowienia. Wypowiedziom premiera z kolei wtórował towarzyszący mu wojewoda zachodniopomorski, Zbigniew Bogucki .
Lokalny bohater
- Prawie tydzień wcześniej przeprowadzaliśmy już badania chemiczne, a 10 sierpnia, czyli zanim pojawiła się pierwsza śnięta ryba, ja wydałem komunikat, że rekomenduję nie zbliżać się do wody, nie kąpać się, nie korzystać z wody - mówił wybrany z ramienia PiS, Zbigniew Bogucki.
Pomyślałbyś: bohater! Problem jednak w tym, że o całej sytuacji partia rządząca wiedziała co najmniej od początku miesiąca i w tej samej wypowiedzi wojewoda dodał - Wczoraj został wydany zakaz zbliżania się. - A więc jednak nie bohater, lecz zaraz potem ukoił swoje nerwy - Nie wiem, czy taki zakaz został wydany po stronie niemieckiej - dorzucił dumny wojewoda i uczynił zadość towarzyszom partii.
Artykuły polecane przez Goniec.pl:
-
Prezydent Andrzej Duda podjął decyzję ws. dodatku węglowego. Polacy mogą szykować wnioski
-
Tragiczny wypadek w Warszawie. Tramwaj ciągnął 4-letniego chłopca po torowisku, dziecko nie przeżyło
-
Wypadek polskiego autokaru w Chorwacji. Organizator pielgrzymki: "To nie był wyjazd dla każdego"
Źródło: Goniec.pl