Po drugiej stronie tęczy. Czym jest rodzina? [REPORTAŻ GOŃCA]
2013 rok. Przyspieszone oddechy, zapach wielkiego budynku, niepewność. Gerard ma 15 lat i zaraz stanie przed sądem. Gdzieś w tej samej sali siedzą jego matki, próbujące okazać mu wsparcie. Chwile spędzone w ich towarzystwie już nie są tylko wspomnieniami - teraz to dowody w sprawie.
1.
Hiszpania, rok 2005. W życie wchodzi ustawa umożliwiająca parom tej samej płci dostęp do małżeństwa i adopcji na takich samych zasadach co parom heteroseksualnym. Według Krajowego Urzędu Statystycznego (INE) w tym samym roku zostaje zawartych jedynie 1275 małżeństw między osobami LGBT+. Populacja kraju wynosi ponad 48 milionów mieszkańców.
- Jest jakiś dziwny. Nie zachowuje się jak chłopak. Gdzie jego tata? – pyta ktoś w szkole.
Kręcone włosy opadają pojedynczymi strumieniami na twarz Gerarda. Bystre oczy sprawiają, że wygląda na wprawnego obserwatora. W szkole spędza czas głównie z dziewczynami. Wydają się dla niego najlepszymi kompankami do zabawy.
Ma inne zainteresowania niż reszta jego rówieśników. Kocha teatr, francuskie i hiszpańskie dramaty obyczajowe, a w wolnych chwilach marzy o staniu się aktorem na miarę Charliego Chaplina czy Bustera Keatona.
Czuje się inny, ale to mu nie przeszkadza.
Czasami nawet jest z tego zadowolony. Ma uczucie, że potrafi lepiej słuchać, a dzięki temu więcej rozumieć.
Podstawówka, w której uczy się Gerard pełna jest osób różnych narodowości i wyznań. Ma grupę przyjaciół, których uwielbia i dwie matki, którymi jest zachwycony. Dla Cristiny nie istnieją tematy tabu. Jest otwarta, energiczna i bezkompromisowa. Ester z kolei jest wytrawnym słuchaczem i zawsze mówi, co myśli. Ceni to w niej. Wie, że nie wszyscy potrafią skupiać się na drugim człowieku.
Zawsze przed snem przychodzą do jego pokoju, czytają bajki, a potem całują na dobranoc. Uwielbia te ich wieczorne rytuały. Ze swojego dzieciństwa pamięta podróże, zwiedzanie i zabawy na plaży. On buduje domki z piasku, one mu pomagają, często coś dogadując. Te wspomnienia zostają z nim na całe życie.
Gdy jego matki rozstają się chwilę później, świat, który do tej pory znał, przestaje istnieć. Załamuje się. Do tej pory w domu nie było tematów tabu, a teraz nagle nikt z nim nie rozmawia. A on z natury jest ciekawski.
Zaczyna drążyć, dopytuje. Wkrótce Cristina i Ester znajdują inne partnerki, a on nie potrafi się z tym pogodzić. Kiedy muszą przyjść do szkoły, zawsze prosi, żeby pojawiały się same.
- Pamiętam, że nie przeżyłem tego dobrze. To jedyny temat, którego nie przegadaliśmy. Zawsze pytałem: co się stało? Możecie mi to wytłumaczyć? – relacjonuje Gerard.
Choć sam jeszcze nie jest tego świadom, zaczyna zadawać sobie pytanie, które będzie towarzyszyło mu przez resztę dorosłego życia: czym tak naprawdę jest rodzina?
Do grona organizacji naukowych, które oświadczyły, że dzieci osób LGBT rozwijają się prawidłowo, należą między innymi Światowe Towarzystwo Zdrowia Seksualnego czy Europejskie Towarzystwo Rozrodu Człowieka i Embriologii. Badania pokazują, że dobrostan psychiczny osób wychowywanych przez pary jednopłciowe jest taki sam jak dzieci par heteroseksualnych. Jak podaje American Academy of Child and Adolescent Psychiatry nie wykazano, żeby orientacja seksualna lub tożsamość płciowa rodziców miały negatywny wpływ na rozwój.
2.
Biała, z początku nieciekawa ściana pokoju Bruny została przystrojona przedrukami dzieł Fridy Kahlo, Gustava Klimta i Claude’a Moneta. Wielka sklejka różnej wielkości obrazów i zdjęć króluje nad jej sylwetką. Obserwuję to niestandardowe połączenie, co jakiś czas przechylając głowę, by dojrzeć kolejne elementy rysunków przytwierdzonych do ściany.
- Chciałabym kiedyś studiować historię sztuki. Ale nie, nie. Teraz nie mam czasu – mówi i uśmiecha się delikatnie. – Patrzysz na te obrazy i wiesz, co ludzie w danej epoce myśleli. Nawet nie musisz tego opowiadać – stwierdza Bruna.
Spóźniona na rozmowę piętnaście minut ani na chwilę w ciągu godziny nie przestała się uśmiechać. Urodę ma charakterystyczną. Czarne włosy i ciemne brwi współgrają z oliwkowym odcieniem skóry. Nie nosi makijażu, a delikatne okulary w złotych oprawkach i rzemykowy naszyjnik to jej jedyne ozdoby. Dużo gestykuluje, jest uprzejma, a przy tym pewna siebie.
Została wychowana przez dwie kobiety pochodzące z Katalonii. Jedna z nich nawet przez jakiś czas mieszkała w Polsce. Bruna opowiada o tym, jak starały się o dziecko. W 2001 roku tylko jedna z matek mogła być jej prawną opiekunką.
- Wszyscy byli zdziwieni. Jak to? Czyli osoby homoseksualne nie są uzależnionymi od narkotyków bezdomnymi i potrafią wychowywać dzieci? – jej pytanie zawisa w powietrzu. – Tak naprawdę LGBT+ mają dokładnie tak nudne życia jak cała reszta – dodaje po chwili.
Dorastała się w małej wiosce oddalonej prawie pół godziny od Barcelony. Już mając dwanaście lat codziennie pokonywała tę trasę, by jeździć do szkoły muzycznej. Pokochała grę na skrzypcach z wzajemnością.
Teraz jest skrzypaczką jednej z frankfurckich orkiestr. Grała koncerty we Włoszech, Austrii, Hiszpanii i Niemczech. Tak jak jej matki kiedyś, teraz działa w katalońskiej organizacji FLG - Asociació de Famílies LGTBI. Jest przyzwyczajona do wywiadów. W końcu, jak sama przyznaje, nie ma wielu osób takich jak ona.
Większość badań wykazuje, że dzieci wychowywane przez lesbijki nie różnią się od swoich rówieśników pod względem liczby przyjaciół ani jakości tworzonych relacji. Nie stwierdzono również różnic między osobami dorastającymi w tęczowych rodzinach a ich rówieśnikami w zakresie przestępczości czy częstotliwości przyjmowania używek.
3.
- Wychowywały mnie dwie mamy. María del Mar y Gemma – mówi Abril.
Ciemnooka dziewczyna popija powoli kawę w jednej z barcelońskich restauracji. Jej głos wdzięcznie przebija się przez popołudniowy gwar. Jest piątek, a ona niedługo pójdzie na ostatnie zajęcia przed weekendem. Później spakuje walizki i, jak co tydzień, wróci do domu rodzinnego.
Ma typowo hiszpańską urodę. Kręcone włosy opadają na ramiona, uzupełniają się z ciemnymi oczami. Nie nosi makijażu, jest całkowicie naturalna. Nawet kiedy opowiada o sobie, nie próbuje niczego upiększyć. Już na początku rozmowy podkreśla, że nie ma dla niej tematów tabu.
- Nigdy nie czułam się odrzucona z powodu tego, kto mnie wychowywał. Dzieci pytały mnie często, czy nie tęsknię za ojcem. Odpowiadałam, że nie – wspomina. - Nie potrzebowałam go poznać, mimo tego że mamy zapewniały mnie, że mogę to zrobić. To tylko dawca – puentuje.
Jej matki poznały się studiując biologię. María miała wcześniej chłopaka, ale kiedy zobaczyła Gemmę, zaiskrzyło. W domu mówiono o seksie, orientacji i zabezpieczaniu. Swoje dzieciństwo Abril wspomina bardzo dobrze. Choć do klasy chodziła z chłopakiem, który także wychowywał się w tęczowej rodzinie, czuła, że patrzy na świat inaczej niż reszta.
Całą rodziną stały się częścią katalońskiej organizacji FLG - Asociació de Famílies LGTBI. Jej członkowie jeździli na cotygodniowe wycieczki, spędzali razem czas wolny i wspierali się w wychowaniu dzieci. Tam Abril poznała chłopaka z kręconymi włosami, jednak w pewnym momencie stracili kontakt. On przestał pojawiać się na spotkaniach, a ona była zbyt młoda, żeby zrozumieć, co się dzieje. To właśnie wtedy matki Gerarda się rozstały.
Jak podaje Stowarzyszenie Miłość Nie Wyklucza, 65% Polaków uznaje za rodzinę dwie osoby tej samej płci wychowujące biologiczne dziecko jednej z nich, a 59% parę tej samej płci z dzieckiem adoptowanym. 18% ankietowanych uważa, że w Polsce nie istnieją pary jednopłciowe wychowujące dzieci.
4.
2013 rok. Przyspieszone oddechy, zapach wielkiego budynku, niepewność. Gerard ma 15 lat i właśnie stoi przed sądem. Gdzieś w tej samej sali siedzą jego matki, próbując okazać mu wsparcie. Czy tak wyobrażały sobie młodość swojego syna?
Trafił tu z własnej woli, by udowodnić, że jest synem swoich matek. Choć wszyscy jego rówieśnicy noszą dwuczłonowe nazwiska (jedno po ojcu, drugie po matce), on ma jedno. Dla opinii publicznej jest tylko synem Cristiny. Gdy się rodził, związki jednopłciowe w Hiszpanii nie były jeszcze legalne. Powiązano go zatem tylko z jedną matką, nie uwzględniając drugiej. Teraz, w 2013 roku, może walczyć o sprawiedliwość.
Do sądu przynosi zdjęcia z rodzinnych imprez, urodzin i uroczystości. Dziś stają się dowodami, mającymi świadczyć o ich relacji. Razem z matkami czeka na wyrok: czy naprawdę są rodziną? Gerard kolejny raz zastanawia się, co tak naprawdę znaczy to słowo.
- Czy rodzina to zdjęcia, które robimy od maleńkości? Te, które potem leżą w albumach? A może rodzina to niewygodne rozmowy? Albo przestrzeń, w której możesz być po prostu sobą? – zastanawia się.
Jedenaście lat później te pytania pochłoną go to na tyle, że zacznie kręcić film. – Będę opowiadał o procesie, przez który musieliśmy przejść, żeby wymiar sprawiedliwości uznał mnie za syna moich matek – relacjonuje.
Sąd orzeka na korzyść Gerarda, choć to nie koniec jego problemów.
Największym kłopotem okazuje się wpis do rejestru stanu cywilnego. Zmiana aktu urodzenia i dopisanie drugiego nazwiska jest praktycznie niemożliwe ze względu na opór osoby decyzyjnej w urzędzie - jak podejrzewa rodzina Gerarda - powodowany homofobią.
- Walczyliśmy przez dwa lata i za każdym razem słyszeliśmy inną wymówkę - wspomina. – W końcu nasza prawniczka powiedziała, żebyśmy chodzili tam raz w miesiącu i sprawdzali, czy zmieni zdanie. W 2018 roku dowiedziałem się, że jest na zwolnieniu chorobowym. Poszedłem tam pod jego nieobecność i się udało. Dzięki temu zbiegowi okoliczności, teraz legalnie jestem synem Ester i Cristiny – oświadcza. – Mam 26 lat. Urodziłem się blisko trzy dekady temu, a problemy jeszcze do niedawna mnie prześladowały – kwituje.
W czasie tego żmudnego procesu, Gerard przypominał sobie nieustannie o zapale i bezkompromisowości swoich matek. O tym, że mimo społecznej wrogości w lat 90. zdecydowały się na dziecko i wychowały je najlepiej, jak potrafiły.
- Odwaga, jaką wykazały się moje matki, jest przykładem dla mnie jako mężczyzny. Bardzo je podziwiam, ale widzę też, że w naszym środowisku istnieje tendencja do idealizowania relacji z rodzicami. – mówi. – Różnice pokoleniowe między nami są dość zauważalne. Kłócimy się i często inaczej widzimy pewne sprawy. I to jest normalne – stwierdza. - Jest dobrze, gdy nie wszystko jest perfekcyjne – dodaje.
Badania nad seksualnością i relacjami partnerskimi wśród dzieci wychowanych przez osoby LGBTQ+ wykazały, że większość rozwija się niezależnie od orientacji seksualnej rodziców. Nie ma istotnych różnic między nimi a rówieśnikami w zakresie zaangażowania czy satysfakcji ze związków. Nastolatkowie wychowani przez pary jednopłciowe nie różnią się istotnie od swoich rówieśników pod względem aktywności seksualnej, a wiek jej rozpoczęcia jest zbliżony lub późniejszy. Raczej nie postrzegają homoseksualności jako tabu, co wiąże się z większą otwartością.
5.
- Wiesz, ludzie zakładają, że wszyscy są heteroseksualni do momentu, aż pokażesz im, że jest inaczej. Moja mama cały czas powtarza: przyklejanie metek jest do niczego. Co jeśli zamkniesz się w szufladce, a potem okaże się, że podoba ci się ktoś spoza niej? Będziesz musiała przewartościować całe swoje życie. A wtedy? Kryzys egzystencjalny – stwierdza Bruna.
- Ja lubię rozmawiać z ludźmi. Tłumaczyć im, że nie wszystko jest czarno-białe – dodaje po chwili.
Już jako mała dziewczynka to robiła. Siadała naprzeciwko swoich rówieśników i zaznajamiała ich ze swoją sytuacją. "Mam dwie mamy”, mówiła. Gdy z nimi rozmawiała, kiwali ze zrozumieniem głową. Często jednak wracali do szkoły następnego dnia i oświadczali, że to niemożliwe. Przecież Bruna musi mieć tatę.
Ona wtedy uśmiechała się i tłumaczyła wszystko od początku. Wiedziała, że ich podejście to rezultat rozmowy z rodzicami. To oni mówili swoim pociechom, że posiadanie dwóch matek jest niemożliwe. "Druga jest koleżanką albo ciocią”, stwierdzali.
- Wychowały mnie dwie kobiety. Moja przyjaciółka zawsze powtarza: ja byłam przypadkiem, a twoje mamy wydały na ciebie mnóstwo pieniędzy. Byłaś droga – mówi, wspominając o procesie sztucznego zapłodnienia, przez który przeszła jedna z jej matek, by Bruna mogła przyjść na świat.
Odkąd pamięta, były aktywistkami. To między innymi dzięki nim w Katalonii powstała siatka osób, tworzących podwaliny pod powstanie Asociació de Famílies LGTBI – stowarzyszenia walczącego o prawa rodzin zakładanych przez osoby tej samej płci.
Przed jej narodzinami pisały dzienniki, w których załączały zdjęcia i listy skierowane do przyszłej córki. Wspomina je jako kobiety zdecydowane i odważne. Musiały takie być. W końcu całe życie dochodziły swoich praw. Nieustannie spotykały się z odrzuceniem przez to, kogo kochały i jakie dzięki temu się stały.
Bruna wyraża się o nich z szacunkiem i dumą. Jest w tym coś podobnego do opowieści małych dziewczynek zachwyconych bohaterami filmów lub książek. Mówi o tym, że w domu nie było tematów tabu. Mogła rozmawiać z nimi o wszystkim: seksie, relacjach z innymi ludźmi i problemach.
- Mama zawsze powtarzała, żebym robiła co trzeba, by być szczęśliwą, nie raniąc przy tym innych ludzi – wyznaje.
W 2017 roku 81% Hiszpanów popierało adopcję dzieci przez pary jednopłciowe. Dwa lata później w Polsce – 12%. Z wszystkich ankietowanych państw odsetek niższy był w tym czasie w Rumunii i Rosji.
6.
- W tamtym roku studiowałam w Buenos Aires. Byłam zachwycona widokami i różnorodnością Argentyny – mówi Abril. – Kocham podróżować, ale lubię też miasto, w którym się urodziłam. Chciałabym zamieszkać tam na stałe.
Ma 23 lata i w każdy weekend pakuje swoje rzeczy, wyjeżdża z Barcelony i odwiedza Gemmę w rodzinnej miejscowości. María del Mar zmarła kilka lat temu na raka, ale jej córka nie została sama. Ma 10-letniego brata, który jest jej oczkiem w głowie. W te strony wraca również, by spotkać się z rodzicami swoich matek. Choć narzekają, że widuje się z nimi zdecydowanie za rzadko, dziewczyna wspomina o nich z uśmiechem.
Jakie relacje ze zdecydowanie starszym pokoleniem swoich dziadków mają osoby z tęczowych rodzin?
Gerard mówi o rodzicach swojej matki tak:
- Są Katalończykami z krwi i kości. Nie potrafili zrozumieć związku moich mam, a później decyzji o dziecku. Zawsze bił od nich pewien rodzaj zimna. Ich miłość była ukryta w gestach, których nigdy nie doświadczyłem – wspomina.
Bruna ma dobry kontakt z dziadkami i może liczyć na ich bezwarunkową pomoc. Wspominając jednak historie opowiedziane jej przez Annę i Pilar, posępnieje. Ich początki wcale nie należały do łatwych.
Gdy rodzina jednej z jej matek dowiedziała się o ciąży, była w szoku. Zachowały się listy: “Co powiedzą ludzie na wsi?”, ”Nie. Nie taki był plan. Moja córka musi być z mężczyzną” – Bruna wspomina słowa babci. Rodzice Pilar, choć niezadowoleni takim obrotem spraw, walczyli jedynie o to, by noworodka ochrzcić. Udało im się.
W 2021 r. w raporcie “Jesteśmy rodziną. Co myślą Polacy i Polki o rodzinach osób LGBT+?” zapytano ankietowanych, czy jeśli mieliby pewność, że dzieci wychowywane przez pary jednopłciowe rozwijają się równie dobrze, jak ich rówieśnicy wychowani przez kobietę i mężczyznę, to nie mieliby nic przeciwko tęczowym rodzinom. 65% osób odpowiedziało, że tak. 11% - nie.
- Rzadko myślałam o mężczyźnie, który był dawcą, ale jeśli już to ciekawił mnie aspekt fizyczny. Zastanawiałam się, czy jestem do niego podobna – wspomina Abril.
- Nigdy nie pytałem siebie, jakie byłoby moje życie, gdybym miał ojca – stwierdza Gerard. – Kiedyś znajomi polecili mi film "Wszystko w porządku”, opowiadający o dzieciach wychowanych przez dwie matki. Główni bohaterowie szukali taty. Wtedy zdałem sobie sprawę, że ja nigdy się nad tym nie zastanawiałem. Nie uważałem, żeby posiadanie ojca było czymś niezwykłym – mówi.
- Wolę słowo dawca – dodaje Bruna. – W końcu wychowały mnie dwie matki. Nie wydaje mi się, żeby to było coś niezwykłego.
Zapytani o to, w jaki sposób wpłynęły na nich relacje z rodzicielkami, mówią o większej otwartości, odwadze w walce o swoje i szacunku. Dorastali też w poczuciu wspólnoty i bliskości – w końcu ich opiekunki zadbały o to, by nie czuli się wykluczeni. Cała trójka wydaje się artystyczna, wrażliwa i pozytywnie nastawiona do życia. Czy rodziny, w których się wychowywali, wpłynęły na nich negatywnie?
- Usłyszałem kilka nienawistnych komentarzy. Czasami stwierdzano: skoro dorastałeś w towarzystwie dwóch matek, na pewno jesteś zainteresowany chłopakami – wspomina Gerard. – Zawsze się temu dziwiłem. Wiedziałem jedynie, co mi się podoba, nie kto – stwierdza. – A najbardziej podobało mi się dawanie wyboru. Poza tym nie ma bezpośredniego związku między orientacją dzieci i ich rodziców. Gdyby istniał, na świecie nie byłoby osób homoseksualnych – puentuje.
- Czasami ludzie coś dogadują, ale mnie to nie dotyka – mówi Bruna. – Dla mnie moja rodzina to powód do dumy, nie wstydu – stwierdza.
- Nigdy nie czułam, żeby czegokolwiek mi brakowało. Inne dzieci się ze mnie nie śmiały. Mamy przed wysłaniem mnie do szkoły, wybrały taką, która była inkluzywna i spełniała ich wymagania – informuje Abril.
Jak podaje Stowarzyszenie Miłość Nie Wyklucza, 87% Polaków uważa, że prawo do założenia rodziny jest uniwersalne, a 71% uznaje płeć i orientację seksualną za mniej ważne od miłości, bezpieczeństwa i wsparcia ze strony rodzica. Mimo tego na rodzicielstwo osób LGBT+ zgadza się mniej niż połowa ankietowanych (48%).
7.
Według słownika języka polskiego PWN rodzina to osoby związane pokrewieństwem i powinowactwem. Idąc tym tropem Gerard, Bruna i Abril dla jednej ze swoich matek są zupełnie obcymi ludźmi. W końcu więź genetyczna łączy ich tylko z tą, która nosiła ich pod sercem.
Zapytani, czym dla nich jest rodzina, odpowiadają:
- To bezpieczna i komfortowa przestrzeń, w której możesz być sobą. No i spokój, bo zawsze będziesz mieć kogoś, kto poda ci pomocną dłoń, jeśli coś złego się wydarzy – tłumaczy Abril.
- Jeśli masz dobrą rodzinę, nigdy nie powinieneś czuć się emocjonalnie samotny. Fizycznie może, ale nie emocjonalnie – stwierdza Bruna. – Miłość bliskich za tobą podąża.
- Jeśli jest ci źle, możesz to pokazać. Jeśli masz pytania, możesz je zadać. Dla mnie to skarb – przyznaje Gerard. - Nasze rodziny są jak wszystkie inne. Nie warto przesadnie się na nich skupiać – stwierdza. – Jeśli jednak jakakolwiek siła polityczna uzna je za problem, będę walczył i bronił ich całych sił. Nie muszę przepraszać za to, czyim synem jestem. Moje matki nauczyły mnie, żeby żyć w zgodzie ze sobą – puentuje.