"Państwo w Państwie". Ogromne szkody wyrządzone przez pomyłkę przez antyterrorystów
Miało być efektownie i zgodnie z prawem. Akcja jednostki antyterrorystycznej zakończyła się jednak kuriozalną wpadką, za którą nikt nie poniósł odpowiedzialności. Sprawą zajęto się w programie "Państwo w Państwie".
Ogromna pomyłka ze strony mundurowych
Opisywana sytuacja miała miejsce w listopadzie 2021 roku. W okolicach Stacji Kontroli Pojazdów w Strzelcach Krajeńskich koło Gorzowa Wielkopolskiego (woj.lubuskie) nagle zaroiło się od zamaskowanych służb.
Policja podejrzewała, że w budynku znajduję się poszukiwany, co więcej uzbrojony mężczyzna. Stacja należeć miała do jego brata.
Rzeczywistość okazała się jednak zgoła odmienna i rzekomego napastnika w środku nie było. Znajdowali się tam jednak zszokowani pracownicy, przypuszczający, że są ofiarami zorganizowanego napadu . Używając siły fizycznej wobec właściciela i pracownika stacji, obalili ich na ziemię. Efektownemu wejściu służb towarzyszyły granaty hukowe oraz taran.
- Wjechali na posesje i od razu zaczęła się cała akcja. Zostałem obezwładniony, jeden z policjantów mnie kopnął. Rzucili granaty hukowe i zaczęli wywarzać drzwi do biura. Nie rozumiem dlaczego, bo je można było normalnie otworzyć - tłumaczy Bartosz Ostałowski, właściciel stacji.
W biurze znajdowały się także dwie kobiety. Akcja Policji pozostawiła u nich ślady w psychice, z którymi borykać się muszą do dziś. U jednej z pracujących zdiagnozowano zespół stresu pourazowego.
- Czułam się zagrożona, t o jest coś nie do opisania . Oni strzelali do tych drzwi, a my przecież staliśmy tuż obok, zaraz za nimi. Tutaj też był pojemnik a azotem , nie chcę nawet myśleć co by było gdyby przypadkiem w niego trafili - wspomina Magdalena Gacek, uczestniczka wpadki służb.
Straty ogromne, a odpowiedzialności brak
Właściciel stacji, poniesione szkody oszacował na ponad 200 tysięcy złotych . Według mundurowych, prawdopodobieństwo, że poszukiwany mężczyzna znajduje się w środku, było naprawdę duże. Do Stacji Kontroli Pojazdów prowadził trop związany z miejscem ostatniego logowania się jego telefonu.
Co innego wynikało jednak z notatki policyjnej, zgodnie z którą mężczyzna na kilka godzin przed nalotem jednostki miał opuścić wskazane miejsce , uciekając przed radarami mundurowych.
- Oni powinni wiedzieć, że go tam nie ma , widzieli podczas obserwacji, że wyjechał ze stacji. Pamiętajmy, że te logowania telefonu nie wskazują wprost lokalizacji, tylko wskazują dany obszar . A ten mężczyzna mieszka w domu 200 metrów dalej - wypowiada się o sprawie Maciej Kałużny, adwokat z Gorzowa Wielkopolskiego.
Sprawę bada obecnie prokuratura. W toku prowadzonego śledztwa nie dostrzeżono na ten moment jednak znamion, wskazujących na to, że uprawnienia policjantów zostały w tym przypadku przekroczone. Dochodzi do umarzania kolejnych spraw.
Miejmy nadzieję, że po emisji programu "Państwo w Państwie" dojdzie do obrotu sprawy, a poszkodowany właściciel stacji otrzyma, co jest mu należne. Niekompetencja służb w opisywanej sytuacji jest niewątpliwie porażająca.
Artykuły polecane przez Goniec.pl:
-
Tatary. Tragiczny finał pożaru domu. Nie żyje starsze małżeństwo, na miejscu zaroiło się od służb
-
Przęsocin. Bus zderzył się z samochodem ciężarowym. Nie żyje dwóch mężczyzn
-
Jedzbark: Tragiczny wypadek podczas wycinki drzewa. Nie żyje 35-letni mężczyzna
Źródło: polsat.pl/wydarzenia.interia.pl Zachęcamy do wsparcia zbiórki , której celem jest zakup 30 kamizelek kuloodpornych dla ukraińskich żołnierzy walczących na froncie. Każda wpłata ma fundamentalne znaczenie! Taka kamizelka bardzo często ratuje życie: nic nie zastąpi kamizelki, jeśli chodzi o skuteczną ochronę krytycznie ważnego obszaru, m.in. serca i płuc.
Jeśli masz kamizelkę, postrzał może skończyć się tylko dużym siniakiem. Brak kamizelki w przypadku trafienia oznaczać może śmierć lub w najlepszym razie ciężką ranę, która angażuje wiele osób i duże pieniądze podczas ewakuacji, leczenia i rehabilitacji, bez gwarancji powrotu do pełnego zdrowia. Pomóżmy razem ocalić życie ukraińskich żołnierzy!