Nie żyje 14-latka, która wracała ze szkoły. Wcześniej w wypadku zginął jej braciszek
14-letnia Tosia wracała ze szkoły do domu, gdy doszło do tragedii. W dziewczynkę wjechał samochód, którym kierował 73-letni mężczyzna. Śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego błyskawicznie przetransportował dziewczynkę do szpitala, jednak jej życia nie udało się uratować, 14-latka zmarła. Ogromna tragedia dotknęła rodzinę Tosi już po raz drugi. Kilka lat temu doszło do równie smutnego zdarzenia.
14-letnia Tosia wracała ze szkoły, nie żyje. Lokalna społeczność apeluje do władz
Do tragicznego zdarzenia doszło we wtorek 18 lutego w Bartnikach. Ok. godz. 14.00 zajęcia lekcyjne się skończyły, a rodzice i opiekunowie powoli odbierali swoje dzieci ze szkoły. Starsze wracały do domu same. Wśród nich była Tosia. 14-latka szła ulicą Miodową, gdy doszło do tragicznego w skutkach wypadku .
14-letnia Tosia zmarła w szpitalu, pojawiły się dramatyczne informacje
Gdy Tosia wracała ze szkoły, nagle wjechał w nią kierowca osobowego fiata. Był nim 73-letni mężczyzna, który również przyjechał do szkoły odebrać swoją wnuczkę.
Kierujący fiatem 73-latek potrącił idącą poboczem 14-latkę a następnie zderzył się z Oplem i Volkswagenem. W wyniku odniesionych w zdarzeniu obrażeń 14-latka została przetransportowana przez LPR do szpitala, natomiast 73-letni kierujący fiatem został przewieziony do szpitala przez ZRM - przekazała na gorąco mł. asp. Patrycja Sochacka z Komendy Powiatowej Policji w Żyrardowie.
Niestety wkrótce ze szpitala napłynęły tragiczne wieści.
Mieszkańcy chcą zmian, "kierowcy zachowują się jak na torze wyścigowym"
Jeszcze tego samego dnia ze szpitala przekazano informacje, że życia 14-letniej Tosi pomimo starań lekarzy nie udało się uratować.
14-latka zmarła kilka godzin później w szpitalu. Kierowcy byli trzeźwi. Na miejscu zdarzenia kilka godzin pracowali policjanci, którzy zabezpieczali ślady i przeprowadzali czynności w celu ustalenia dokładnych okoliczności wypadku - informowała policja.
W rozmowie z Super Expressem dramatyczną relację opowiedział strażak Łukasz Koziarski, który jako jeden z pierwszych był obecny na miejscu zdarzenia. To on wezwał pomoc i jako pierwszy reanimował Tosię.
Usłyszałem syrenę alarmową i od razu pobiegłem na miejsce. Mieszkam obok. Zobaczyłem rozbite samochody i leżącą na poboczu dziewczynkę. Podbiegłem więc po torbę pierwszej pomocy i zacząłem ją ratować. Na miejsce wezwałem karetkę i śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego - opowiada.
Wiadomość o śmierci 14-letniej Tosi wstrząsnęła niemal całą miejscowością. Mieszkańcy są poruszeni i nie mogą uwierzyć w to, co po raz kolejny spotkało rodzinę. Okazuje się, że już przed laty doszło do tragicznego wypadku, w którym zginął braciszek Tosi. Jak podaje Super Express, powołując się na informacje od mieszkańców, mama 14-latki lata temu również w wypadku drogowym straciła małe dziecko.
ZOBACZ: Nie żyje 16-letni Kornel. Cała Polska trzymała za niego kciuki, tragiczne wieści
Mieszkańcy podkreślają, że tragedia, jaka wydarzyła się 18 lutego na ulicy Miodowej, powinna doprowadzić do zwiększenia bezpieczeństwa na lokalnych drogach.
Ulica Miodowa powinna zostać przebudowana tak, by zapewnić bezpieczeństwo wszystkim uczestnikom ruchu. Droga jest w fatalnym stanie, kierowcy zachowują się jak na torze wyścigowym na odcinku od cmentarza, aż do skrętu na Rawkę. Jestem za progami zwalniającymi - mówi "SE" mama jednego z uczniów.
Wójt gminy Puszcza Mariańska Krzysztof Boryna tłumaczy portalowi, że gmina pod koniec stycznia złożyła wniosek do marszałka o dofinansowanie przebudowy, poprawy nawierzchni i drogi dla pieszych.
To tragedia, która dotknęła nas wszystkich. To osoby zaangażowane w życie naszej społeczności - mówi wójt.