Michał Wójcik ma problemy z przestrzeganiem zasad ruchu drogowego. „To nie jest błahe naruszenie!”
Michał Wójcik, niedawny wiceminister sprawiedliwości, nie świeci przykładem odpowiedzialnego zachowania na drodze. Karygodne zachowanie polityka Suwerennej Polski komentuje w rozmowie z Faktem ekspert w zakresie bezpieczeństwa ruchu drogowego, Marek Konkolewski
Były wiceminister sprawiedliwości może mieć problemy
Jak przypomina Fakt, Michał Wójcik ostatnio przestał być ministrem-członkiem rady ministrów. W latach 2016-2020 pełnił obowiązki wiceministra sprawiedliwości. To, czego ostatnio dokonał, trudno jednak wiązać ze sprawiedliwością, a tym bardziej z prawem. Jego zachowanie podczas prowadzenia pojazdu grozi wysokim mandatem i 12 punktami karnymi.
Fakt pokazał karygodne zachowanie Michała Wójcika
Na zdjęciach wykonanych przez reportera Faktu widać, że były wiceminister sprawiedliwości nie przestrzega arcyważnego zakazu. W czasie prowadzenia samochodu patrzył się on w ekran swojego smartfona.
„To jest 500 złotych mandatu i aż 12 punktów karnych” – Marek Konkolewski tłumaczy dla Faktu, czym grozi jedno z najczęstszych wykroczeń kierowców
Inspektor Marek Konkolewski, ekspert z zakresu bezpieczeństwa ruchu drogowego, tłumaczy, jak bardzo niebezpieczne jest zaglądanie w telefon podczas jazdy.
– Pisanie wiadomości tekstowych, redagowanie SMS-a, czytanie SMS-a, jest bardziej niebezpieczne niż prowadzenie rozmowy przez telefon komórkowy. W tej chwili jest ślisko. Mamy zimę. Odwracamy wzrok, patrzymy na małą klawiaturę telefonu komórkowego. I to wszystko doprowadza do tego, że kierujący samochodem, zamiast myśleć i przewidywać to, co się wydarzy na drodze, jest skoncentrowany na tych małych literkach – mówi.
Ma to być jedno z najbardziej niebezpiecznych naruszeń. Podczas zaglądania w telefon mamy bowiem tracić na kilka sekund jakiekolwiek panowanie nad sytuacją na drodze:
– Jadąc samochodem 50 km na godz., w ciągu jednej sekundy pokonuje się odległość 14 metrów (…) Nawet niech kierowca spojrzy na dwie sekundy, to jest 28 metrów bez jakiejkolwiek kontroli – tłumaczy ekspert.
Warto także dodać, że w w razie wypadku służby dojdą do informacji, czy któryś z uczestników używał telefonu podczas jazdy.
– Gdyby nie daj Boże, odpukać, hipotetycznie doszło do groźnego wypadku drogowego z poważnym skutkiem, to bardzo często służby i prokuratura zwracają się z prośbą do operatora o informację, czy w tym czasie nie była prowadzona rozmowa przez telefon , czy też telefon nie był używany – ujawnia Marek Konkolewski.
Źródło: Fakt.pl