Miał zamordować matkę, teraz skarży się na warunki w areszcie: "Chcę mieszkać w domu na plaży"
Karl P., oskarżony o uduszenie swojej matki, poćwiartowanie jej zwłok i wrzucenie do Wisły, skarży się, że źle znosi pobyt w areszcie i twierdzi, że może tam przebywać tylko do 10 lutego. Tłumaczy, że tego dnia przesłuchiwani zostaną świadkowie, z którymi planuje "przeprowadzić długą rozmowę". Amerykanin przed sądem urządza istne przedstawienie, raz szczegółowo opowiadając o morderstwie, innym razem nie przyznając się do winy.
Amerykanin w Polsce miał brutalnie zamordować swoją matkę
W 2016 roku Amerykanka polskiego pochodzenia, Gretchen Pfeffer, przeprowadziła się do Polski wspólnie z nastoletnim synem Karlem. Zamieszkali na warszawskim Żoliborzu . Lokal wynajęła za pośrednictwem agencji nieruchomości, ale miała kontakt z właścicielką mieszkania - w dodatku bardzo serdeczny. - Grażynka była niezwykle ciepłą, otwartą i emocjonalną osobą. Dużo opowiadała o swojej rodzinie. Miałam wrażenie, że bardzo za nią tęskniła - wspominała właścicielka. - Mówiła też, że była dumna z syna, że jest bardzo inteligentny i mądry, że potrafi sam sobie ze wszystkim poradzić. Z drugiej strony przyznała, że przeprowadzili się do Polski po to, aby odciąć go od świata narkotyków, z którymi miał problem. Gdy widziałyśmy się po raz ostatni, przyznała, że od dwóch lat jest czysty, ale ma ze sobą problem i musi się pozbierać, iść do szkoły czy pracy - tłumaczyła kobieta.
68-latka, choć nigdy nie narzekała na finanse, zaczęła zalegać w płatnościach. - Nie zapłacono części pieniędzy za luty i za cały marzec. Przestała też odbierać ode mnie telefon , nigdy wcześniej się jej nie zdarzało. Zawsze oddzwaniała i odpisywała na wiadomości - zeznawała w sądzie właścicielka lokalu. W połowie kwietnia zdecydowała się więc wejść do mieszkania. Spostrzegła, że jest ono puste i zniknęły z niego wszystkie rzeczy należące do rodziny...
Karl P. urządza w sądzie spektakl
Amerykanin po raz kolejny stawił się Sądzie Okręgowym w Warszawie. W czasie przesłuchania Karl P. stwierdził, że jego relacje z matką były złe, nie akceptowała jego dziewczyny i ma do niej żal o to, że po śmierci ojca przejęła majątek, który został mu przepisany. Podczas pierwszej rozprawy dokładnie opowiedział o okolicznościach śmierci matki, ale nie odpowiedział wprost na pytanie czy ją zamordował. Śledczy są zdania, że mężczyzna udusił matkę poduszką, a jej ciało rozczłonkował i w sześciu paczkach wrzucił do Wisły. Pod koniec grudnia ub. roku siostra Gretchen zarzuciła Karlowi, że już 9 lat temu próbował zabić swoją matkę.
Mężczyzna wygłaszał przed sądem irracjonalne stanowiska, informując, że wolałby, aby proces toczył się w USA. - Tam dostanę niższy wyrok, a ja chcę mieszkać w domu na plaży - bezczelnie stwierdził, narzekając na warunki, w jakich przyszło mu funkcjonować w polskim areszcie. Ponadto na sali rozpraw przybiera "gwiazdorskie" pozy, a ostatnio uwagę zwrócił jego nietypowy sposób noszenia trampków, który nie przystoi w miejscu, w którym się znajdował.
Pojawiło się więc pytanie czy zachowanie oskarżonego to prostackie zagrywki czy wynik niepoczytalności. Zdaniem psychiatrów i psychologów Karl ma "przejawy wybuchowości i stany depresyjne", ale nie jest niepoczytalny. Twierdzą, że między synem a matką panowała toksyczna relacja. - Zażywanie środków psychoaktywnych mogło uwypuklić jego zachowania, jednak główną przyczyną postępku była osobowość, a nie uzależnienie. Zdolność postrzegania przez niego znaczenia czynu w dniu jego popełnienia była ograniczona, ale nie stwierdziliśmy zachowań psychopatycznych. Żadnej psychozy. Jest poczytalny - ujęto w ekspertyzie.
Zgłoszono wniosek o uchylenie aresztu
W maju br. miną dwa lata od momentu, gdy trafił za kratki. Oskarżony ma być teraz przygnębiony, znacznie schudł. Jego obrońca zdecydował się na złożenie wniosku o uchylenie aresztu , w zamian zaproponowano zaś odebranie paszportu i zastosowanie dozoru policyjnego. - Jeżeli ciało zostało rozczłonkowane, udałoby się odnaleźć, chociaż ich część, ale nie udało się nic odnaleźć. Z żadnych wyjaśnień świadków nie wynikało też, że pozostawał w złych relacjach - przekonywał obrońca Karla, Grzegorz Roman.
Sąd odrzucił ten wniosek , argumentując, że przebywając na wolności, oskarżony miałby możliwość spotkania się ze świadkami i wywierania presji na osobach, które nie zostały jeszcze przesłuchane. - Ponadto oskarżony dwukrotnie uciekł ze szpitala w trakcie stosowania tymczasowego aresztowania , co czyni w pełni realną obawę ucieczki i ukrywania się - stwierdziła sędzia Agnieszka Domańska.
Artykuły polecane przez Goniec.pl:
-
O krok od tragedii. Wyciągnęli kierowcę z auta chwilę przed wybuchem
-
Przez 14 lat adopcyjni rodzice więzili ją w "lochu". 15-latka wykopała tunel, by uciec
-
Zasnął na ladzie w Biedronce. Policja w akcji, nie mogli uwierzyć kogo złapali
Źródło: Fakt