Marian Kociniak nie mógł żyć bez żony. Odszedł miesiąc po niej
Marian Kociniak jest niezaprzeczalną gwiazdą kultowego filmu pt. "Jak rozpętałem II Wojnę Światową". Okazuje się, że już jako młodemu chłopakowi udało mu się, nomen omen, "rozpętać" swoją aktorską karierę, podczas której spotkał się m.in. z… Jarosławem Kaczyńskim. O blaskach i cieniach popularności oraz miłości do ukochanej Grażyny opowiedział jeden jedyny raz, dopiero po wielu latach. Tego o nim nie wiedzieliście.
Marian Kociniak. Jak zaczęła się jego kariera?
Marian Kociniak aktorem został dlatego, że bardzo tego pragnął. Gdy oznajmił rodzicom pomysł na siebie, stanowczo to oprotestowali. Choć nie byli aktorami, obawiali się, że wybierając ten zawód, podzieli ich los i nie będzie mógł liczyć na życie na godnym poziomie.
Te troski okazały się płonne, czego dowiódł już w trakcie studiów. Zyskał uznanie reżyserów i jako młodzieniec zaczął występować na deskach teatru. Gdy zdobył dyplom aktora, przyszedł czas także na większe przedsięwzięcia. Na dużym ekranie zadebiutował u Andrzeja Wajdy - w 1960 roku pokazał się w "Niewinnych czarodziejkach".
Dwa lata później zagrał u boku braci Kaczyńskich w obrazie "O dwóch takich, co ukradli księżyc". Największą sławę zyskał jednak dopiero w hicie, z którego do dziś jest znany. Jak potoczyły się losy artysty po sukcesie filmu "Jak rozpętałem II Wojnę Światową"?
Marian Kociniak uparcie nie udzielał wywiadów. Wyjaśnił dlaczego
Rola krnąbrnego szeregowca we wspomnianym przeboju dała mu ogólnopolską rozpoznawalność. Widzowie spragnieni poznania nowego bohatera krajowego kina potkali się z nim w Radomiu. Był to pierwszy i ostatni raz, kiedy Marian Kociniak zdecydował się na spotkanie z publicznością i udzielenie wywiadu.
Urazu do rozmów z fanami i dziennikarzami nabawił się wskutek mało życzliwych recenzji tego spotkania. Przez kolejne lata nie dawał namówić się na podobne aktywności.. Twierdził, że na pytania odpowiadał "naiwnie, może czasami zbyt naiwnie". Pozostawał zatem tajemniczy, a o swoim życiu nieco więcej zdradził dopiero po kilkudziesięciu latach kariery. Wówczas stało się jasne, że wcale nie było usłane różami. Dlaczego?
Marian Kociniak nie mógł żyć bez ukochanej. Zmarł miesiąc po niej
Marian Kociniak porozmawiał z Remigiuszem Grzelą. Na tej podstawie powstała książka pt. "Spełniony". Współautor tak opisywał ich wspólną pracę.
Zazwyczaj tego rodzaju rozmowy ze sławnymi ludźmi naznaczone są swego rodzaju patosem w opowiadaniu o samym sobie. Rozmówcy starają się pokazać swoje zalety i dokonania, a zatuszować to, czym nie można się pochwalić. Marian Kociniak postąpił inaczej, nie skupia się na tym, by kreować siebie lub ubarwiać swoje doświadczenia, nie zależy mu na pokazaniu siebie z jak najlepszej strony - relacjonował.
Popularny aktor szczerze przyznał, z jakimi słabościami się borykał. Z racji uprawianego zawodu był narażony na wiele pokus, w tym łatwego dostępu do używek i alkoholu. Nie zawsze udawało mu się dzielnie stawiać im czoła, jednak dobrym duchem, który zawsze wybawiał go z opresji, była ukochana żona. To dzięki niej n ie popadł w finansowe i zdrowotne tarapaty, za co zawsze był jej wdzięczny.
Gdyby nie Grażyna, to bym nie żył. Ona o wszystko dba. Ona dba, żebym się nie roztył, ona dba, żebym się nie rozpił. Całe życie walczy z moimi papierochami... Ona jest moim cenzorem najlepszym, ona mi mówi, co sknociłem, ona mówi mi, co zagrałem dobrze - rozwodził się w "Spełnionym".
Marian Kociniak z mniejszym entuzjazmem odniósł się do swoich kolegów z branży. Kpił, że silą się na intelektualistów, a tak naprawdę umieją rozmawiać tylko o kobietach . Samego siebie określił jako "aktorskie zwierzę". O tym, jak - co obrazowo ujął - "grać bebechami" - dowiedział się od swojego dobrego znajomego, Henryka Borowskiego. Dana przez niego rada niejako stworzyła jego unikatowy sznyt.
Ty nie myśl, tylko graj i mów prawdę. Będę wiedział, kiedy kłamiesz - przestrzegał kolega.
Serialowy Murgrabia z "Janosika" zmarł 17. mara 2016 roku w Warszawie, miesiąc po swoje małżonce. Z jakich ról najbardziej go pamiętacie?