Kalisz. 14-latek zginął w wypadku samochodowym. Matka nastolatka nie może wybaczyć sprawcy
14-letni Mateusz Szymczak miał przed sobą całe życie, które nagle przerwał tragiczny wypadek. Zrozpaczona matka nastolatka nie jest w stanie przebaczyć 43-letniemu Mateuszowi J., który doprowadził do śmierci jej syna.
– Trudno patrzeć, jak inne dzieci biegają po podwórku, uczą się, a my syna odwiedzamy na cmentarzu – wyznała przez łzy w rozmowie z "Faktem" 44-letnia Małgorzata Szymczak.
1 stycznia ubiegłego roku pijany i odurzony narkotykami Mateusz J. wsiadł za kółko swojego luksusowego BMW i ruszył w drogę. Chwilę później jego rozpędzone do ponad 160 km/h auto z impetem wbiło się w samochód, którym podróżowało małżeństwo Szymczak z dwoma synami. 43-latek wyprzedzał na podwójnej ciągłej linii.
43-letni Mateusz J. miał 2,5 promila alkoholu
Wypadku, do którego doszło w Kaliszu, nie przeżył 14-letni syn państwa Szymczaków, Mateusz. Jego bliscy zostali poważnie ranni, a matka chłopca bardzo długo wracała do zdrowia. Okazało się, że kierujący BMW 43-letni instruktor jazdy miał w chwili zdarzenia 2,5 promila alkoholu oraz był pod wpływem kokainy.
Choć minęło wiele miesięcy, mama 14-letniego Mateusza wciąż nie może pogodzić się ze stratą ukochanego syna. Zrozpaczona kobieta nie jest w stanie wybaczyć sprawcy wypadku, którego nieodpowiedzialne zachowanie doprowadziło do tak ogromnej tragedii. Z bólem po stracie dziecka wciąż mierzy się także ojciec zmarłego nastolatka.
– To jest w nas. Nie da się zapomnieć. Gdyby ten człowiek zrobił krzywdę mnie, to może umiałabym przebaczyć, ale on skrzywdził moje dziecko i na dodatek zrzuca na nie winę – wyznała mama zmarłego 14-latka.
– Pytam, jak mam wybaczyć, gdy się modlę. Wiem, że powinnam, ale nie jestem w stanie - dodała zrozpaczona 44-latka.
Okazuje się, że sprawca wypadku nie poczuwa się jednak do winy. Jego zdaniem 14-latek zmarł, bo nie miał zapiętych pasów bezpieczeństwa.
– Przeprosił nas dopiero na rozprawie, ale to było nieszczere, skoro chwilę potem mówi, że nie jest winny. Jego żona opowiadała, że odwiedza grób Mateusza, a pojawiła się tam pierwszy raz dopiero przed rozprawą apelacyjną. Czekała na nas. Wszystko na pokaz, a nasza rodzina została zniszczona – wyznała pani Małgorzata.
Sąd: "Mateusz J. nie rozumie, że to nie on jest ofiarą"
Mateusz J. usłyszał dwa zarzuty: spowodowania wypadku śmiertelnego pod wpływem alkoholu i narkotyków oraz jazdy samochodem w takim stanie. Mężczyzna usłyszał już wyrok, który wydał sąd rejonowy w Kaliszu, jednak obie strony wniosły apelację.
– Mateusz J. nie rozumie, że to nie on jest ofiarą. Ofiary siedzą naprzeciwko niego. Okoliczności obciążających starczyłoby na kilka przestępstw – mówiła sędzia Maria Siwek-Walczak, uzasadniając zaostrzenie kary.
Ostatecznie Mateusz J. został skazany na odpowiednio 11 lat i 6 miesięcy oraz 12 lat więzienia. Wyrok jest prawomocny.
Artykuły polecane przez Goniec.pl:
-
Jarosław Kaczyński zareagował na konflikt z KE. Prezes się nie hamował. "Koniec tego dobrego"
-
Kolejny kurek do zakręcenia. KE zaapeluje do Wspólnoty, na horyzoncie kolejny kryzys
-
Większe pieniądze za wywóz śmieci, od stycznia szykują się zmiany. Rząd dał zielone światło
Źródło: Fakt