Goniec.pl Polska "Jest z telewizji, więc można mu ufać”. Po reportażu Gońca Maciej Panek znika z TVN, a jego klinika zawiesza działalność
Maciej Panek, fot. East News, Wojciech Olkuśnik

"Jest z telewizji, więc można mu ufać”. Po reportażu Gońca Maciej Panek znika z TVN, a jego klinika zawiesza działalność

26 marca 2025
Autor tekstu: Krzysztof Boczek

Recepcjonista w hotelu pyta kobietę, czy nie potrzebuje pomocy. Myśli, że mąż ją bije - tak źle wygląda dwa tygodnie po zabiegu u Macieja Panka. Po naszym dziennikarskim śledztwie stacja TVN zapowiada koniec emisji jego programu. A nam kolejne jego pacjentki opowiadają o dramacie zgotowanym im przez telewizyjnego celebrytę.

Afera wokół Macieja Panka. Nowe zarzuty

W I części naszego śledztwa „Panek Wszechmogący. Prawdziwa twarz celebryty medycyny estetycznej” opisaliśmy, jak prowadzący kilka firma z branży medycyny estetycznej dentysta Maciej Panek od lat działa poza prawem, oszukując pacjentów i widzów swojego programu w TVN.

Jak się jednak okazuje, lista zarzutów wobec niego jest znacznie dłuższa.

  • ZOBACZ WIDEO O SPRAWIE MACIEJA PANKA:

Gdy w social mediach istniał jeszcze profil należącej do Macieja Panka placówki "Panek Clinic”, jego byłe pacjentki szeroko opisywały swoje doświadczenia.

Jedna z internautek wprost podaje: „usta zostały tak wymasowane, że wierzgałam nogami (…) strzykawki walające się na dnie w kuferku i zero wywiadu”.

Inna pacjentka: „Oszpecił mnie i nie pomógł jak miałam dużą infekcję. Wyłam z bólu (…) a on sobie pojechał na wakacje mówiąc, że jest super”.

Kobiety załączały zdjęcia wystających z policzków nici, zgrubień po nich, sinych oczu.

Nie wiemy, czy wszystkie te opinie były prawdziwe. Zweryfikowaliśmy i opisujemy trzy. Pacjentki deklarują powtórzenie wszystkiego, co powiedziały nam, w sądzie, jeśli zajdzie taka potrzeba.

Paskudne powikłania pierwszej ciągną się od 9 miesięcy.

Drugiej trzeba było wyszarpać z twarzy wszystkie włożone przez Panka nici.

Trzeciej po zabiegu tak „zablokowało” krtań, że nie mogła jeść, pić, a nawet przełykać śliny. Nici trzeba było usuwać. I to na cito.

Śledztwo Gońca: Panek wszechmogący. Prawdziwa twarz celebryty medycyny estetycznej
Śledztwo Gońca: Krzysztof Rutkowski podaje się za dziennikarza śledczego i sprzedaje "interwencje medialne". Koszt? Blisko 65 tysięcy w kopercie

"Naraził mnie nie tylko na ból i cierpienie"

Danuta z Illinois przyjechała do Polski w czerwcu zeszłego roku, między innymi po to, by skorzystać z usług Panka. - Zdecydowałam się na jego usługi, oglądając metamorfozy pokazywane w jego programie telewizyjnym. Poza tym moja siostra go znała, co jeszcze wzmocniło moje poczucie bezpieczeństwa – tłumaczy.

Chciała skorzystać z nici liftingujących, które miały zlikwidować „chomiki” z boków jej twarzy.

Podczas wizyty Panek próbował przekonać ją do 4-5 razy droższego (24-30 tys. zł) zabiegu chirurgicznego. Nie zgodziła się. Namówił ją tylko na dodatkowy botoks i włożył 6 nici w twarz, za 6 tys. zł. Zabiegi zajęły mniej niż 5 minut, razem ze zmywaniem makijażu.

- Teraz wiem, że wszystko odbiło się w niesterylnych warunkach - makijaż nie został domyty, a tak poważne zabiegi po prostu muszą być wykonane przy dużej sterylności. Dla Panka najważniejsze jednak były pieniądze – podkreśla Danuta.

Przed zabiegiem nie przeczytał jej nawet kwestionariusza, w którym wpisała, że jest uczulona na lidokainę. - On chciał ją tym znieczulać. Zatrzymałam go i zaczęłam wypytywać, co chce jej podać. Okazało się, że nie dysponował innym znieczuleniem, więc zrobił jej zabieg „na żywca” – relacjonuje Urszula, siostra Danuty.

Nitki wkładał w pośpiechu - włożenie trzech z jednej strony twarzy trwało około minuty. Według potem okazało się, że ich nie podhaczył. Następnego dnia miała siniaki i spuchniętą twarz, dolną część ust unieruchomioną, jakby sparaliżowaną.

Kobieta szybko poczuła, że nici zaczęły „puszczać”. Czuła niemiłosierny ból. Lewa strona ust zaczęła jej opadać. -Były krzywe jak u potwora. Miałam tak duży problem z ich otwieraniem, że trudno mi było włożyć szczoteczkę do zębów. Gdy ich dotykałam, to czułam, jak ta infekcja po prostu buzuje – opisuje.

Dostajemy zdjęcia z tego czasu – usta były faktycznie nienaturalnie wykrzywione.

Dwa dni po zabiegu dzwoniła do Panka, by zgłosić powikłania. Uspokajał, że wszystko będzie dobrze. I tak przez cały tydzień. Ale sytuacja się nie poprawiała.

Dziewięć dni po zabiegu, w niedzielę, przedstawiciele Panek Clinic dali znać, że jeszcze tego samego dnia, ale maksymalnie do godz. 15-tej, mogą przyjąć ją w gabinecie. Była wtedy w Rzeszowie z rodziną. - Gdy spytałam, jakim cudem mam nagle do nich dotrzeć, pani z recepcji stwierdziła, że mogę przylecieć samolotem. Zagotowało się we mnie. Później Panek nie chciał mi wykonać poprawek, bo miał zaplanowane wakacje. Mówił, że jemu odpoczynek się należy i nie interesują go moje powikłania – relacjonuje.

Wtedy Panek rzeczywiście wyjechał.

Danuta pokazuje zapis korespondencji z recepcją „kliniki”. Dodaje, że recepcjonistka używała wulgaryzmów wmawiając, że powikłania są winą pacjentki. A medycznych porad udzielał Danucie Dawid Liebrecht – współpracownik Panka, który - jak już wcześniej opisaliśmy - był… magazynierem. Nieposiadającym wykształcenia medycznego, czy kosmetologicznego.

Danutę odesłali do Roberta Chmielewskiego, czyli do Prime Clinic w Warszawie. - Ten stwierdził, że nie da się nici usunąć, bo minął ponad tydzień, a jeśli ktoś mi je wyciągnie, to razem ze skórą. Powiedział: „nie dotykać, a może się uda”. Zalecił założyć opaskę elastyczną. Skasował za nią 250 zł, choć wizyta miała być rozliczona przez Panka. Leki, które mi przepisał, nie pomogły - podkreśla Danuta.

Pokazuje wydruk z płatności swojej karty za opaskę.

Ostatecznie inna lekarka przepisała jej antybiotyki. - Gdyby nie to, nie wiem, jak by się to skończyło – zaznacza.

Z Polski Danuta poleciała na zaplanowany urlop do Paryża. Tam była już tak spuchnięta, że recepcjonista w hotelu zapytał ją, czy nie potrzebuje pomocy. - Myślał, że pobił mnie mąż. Na urlopie dałam się fotografować tylko z jednej strony twarzy. Druga była tak zmasakrowana – dodaje.

Siostra Urszula: - Ona wyglądała jak po wylewie.

Oglądamy zdjęcia – siniaki po prawej stronie są rzeczywiście mocno widoczne.

Infekcja się powiększała. Po powrocie z urlopu, Panek przepisał jej leki - sterydy.  - Zmieniły mi głos, przytyłam od nich 5 kg i do teraz nie mogę schudnąć. 31 lipca – ponad miesiąc po zabiegu - miałam nadal krzywe usta i ledwo mówiłam. Koszmar  – wspomina Danuta.

Panek już nie odbierał jej telefonów.

Dostała maila od jego prawniczki – Małgorzaty Wiśniewskiej – z informacją, że PZU zwróci jej pieniądze. Dostała też zdjęcie dokumentacji medycznej, z nieprawdziwymi danymi. Wynikało z nich, że rzekomo była u Panka na konsultacjach, w czasie gdy nie przebywała już w Polsce. Mimo obietnic, finalnie Panek Clinic nie przekazało jej dokumentacji medycznej do PZU. Ubezpieczyciel zawiesił sprawę i nie wypłacił ani złotówki aż do teraz.

Zapytaliśmy PZU,  czy to prawda. Agencja odmówiła nam informacji. „Prawo nie zezwala na komentowanie konkretnego przypadku” - usłyszeliśmy.

Powikłania po zabiegu u Danuty trwają do dziś. Przemieszczające się nici niedawno jeszcze powodowały uszkodzenie tkanek - pojawiały się siniaki na twarzy. Obecnie wszystkie nici, które miały się wchłonąć, nadal dostrzega na twarzy. Porobiły się zrosty w ustach, walczy z bólem, w lewym kąciku czuje mrowienie.

-Panek jest wielkim oszustem. Naraził mnie nie tylko na ból, cierpienie i obciążenie psychiczne, ale i na dodatkowe koszty leczenia. Przykro mi jest mówić o tym, co sama sobie zrobiłam, za własne pieniądze i z własnej głupoty - mówi Danuta.

Urszula podkreśla, że Maciej Panek całą winę zrzucił na jej siostrę. -Twierdził, że pewno się upiła i stąd te komplikacje. A ona nie pije alkoholu w ogóle. On krzywdzi ludzi i uchodzi mu to płazem. To skandal! – kończy.

Zapytaliśmy Macieja Panka m.in. dlaczego nie wydał dokumentacji medycznej Danuty ubezpieczycielowi. Nie odpowiedział.

Zdjęcie pani Danuty
Zdjęcie pani Danuty

Wyszarpać wszystkie nici

Pani Małgorzata z Bytowa oglądała programy Panka w TVN. 13 listopada 2021 r przyjechał do jej miasta z mobilną „kliniką”. Zdecydowała się poprawić sobie owal twarzy tzw "liftingiem Afrodyty” - chodzi o wprowadzenie nici, po cztery w każdą połowę.

Namówił ją na dodatkowe zabiegi, których nie planowała - botoks i kwas hialuronowy. Zamiast planowanych 4 tys. zł, zapłaciła 11,5 tys. zł. W oświadczeniu, zgodnie z którym zapewniła, że nie będzie rościć pretensji w razie skutków ubocznych, brakowało informacji o stosowanych preparatach czy producentach nici. Podpisała jednak in blanco.

- Nici Panek wprowadzał bardzo szybko, maszynowo wręcz - osiem w mniej niż 5 minut – mówi Małgorzata. Obandażował i kazał nie dotykać przez 5 dni.

Po zejściu opuchlizny zaczęły się komplikacje – najpierw jedna nić stworzyła zgrubienie na brodzie. Na zdjęciach jest to wyraźnie widoczne. Potem zaczęły wychodzić grudki wewnątrz jej ust.

Po około miesiącu Panek był znów w Bytowie i usunął wystające nitki. - Robił mi też masaż twarzy, jakby chciał te pozostałe nici wczepić w policzki. Później się dowiedziałam, że nie wolno czegoś takiego robić. Za późno - reszta nitek zaczęła mi migrować i wychodzić policzkami - twierdzi rozmówczyni.

I pokazuje szereg zdjęć, na których widać wystające, nawet na kilka centymetrów, przeźroczyste nici z wewnętrznej strony policzków. - Ból był nie do zniesienia. Właścicielka gabinetu w Bytowie (gdzie pierwotnie wykonano zabieg – red.) na prośbę Panka nie chciała mi ich wyjąć – relacjonuje Małgorzata. Pojechała więc za Pankiem aż do Krakowa – bo tam akurat wtedy był.

Twierdzi, że nie zapomni nigdy spotkania na parkingu, gdy Panek otworzył przed nią swój "mobilny gabinet” w Mercedesie. -To wyglądało jak dom dla bezdomnych – wszystko leżało na podłodze, rękawiczki, przyrządy itd. Jeden wielki syf panował w tym aucie – opisuje.

Zabieg był bolesny - Panek wyszarpywał jej nici z twarzy. - Potem bardzo drgała mi warga i broda - jakby prąd przez nie przechodził. Po dobie minęło – wspomina.

Panek usunął nici tylko częściowo, w dodatku musiał dokonać nacięć. Dziury po niciach, blizny po nacięciach pacjentka regenerowała na własny koszt. Ostatnie nici, które wychodziły jej z policzka, już sama sobie wyciągnęła. W sumie wszystkie nici, które miały się wchłonąć, musiały być wyciągane siłą. Małgorzata zażądała więc zwrotu pieniędzy.

- Napisałam miękko, ugodowo, a on mi powiedział, że pewno hamburgera jadłam i szeroko rozdziawiłam buzię, dlatego mi się to popsuło - relacjonuje. Dostała też maila od prawniczki Panka Małgorzaty Wiśniewskiej.

Tam Wiśniewska podała numer polisy ubezpieczeniowej Panka i napisała, że nie doszło do błędu w sztuce, a „powikłania mogą być powodowane albo czynnikami indywidualnymi po stronie pacjenta, albo brakiem stosowania się do zaleceń pozabiegowych”. A ocenił to… Maciej Panek.

W dokumentacji medycznej, jaką jej przesłał, pisał: "pacjentka roszczeniowa, mimo ładnego wyglądu estetycznego żąda zwrotu pieniędzy." Zaoferował założenie… dodatkowych nici. Małgorzata nie skorzystała. Bała się.

Mail przyniósł efekty – Małgorzata nie starała się o odszkodowania, bo uznała, że nie ma na nie szans.

Zapytaliśmy Macieja Panka, dlaczego pani Małgorzacie nie zwrócił pieniędzy za zabieg, choć usunąć trzeba było wszystkie wprowadzone do twarzy nici, oraz czemu podawał nieprawdę w jej dokumentacji medycznej.

Nie odpowiedział.

Zdjęcie pani Małgorzaty

"Nie mogłam jeść przez 4 dni"

Natalia, z małego miasta na wschodzie Polski, też oglądała Panka w TVN. - Jeśli jest w telewizji, to znaczy, że można mu zaufać. Tak myślałam – wspomina. Chciała poprawić sobie tylko szyję, ale nie nićmi liftingującymi. Panek namówił ją na nie w maju zeszłego roku. - Powiedział, że to będzie najlepsze. Uwierzyłam. Uwinął się w 15 minut – relacjonuje. Zapłaciła 9,8 tys. zł.

Po 2-3 dniach zaczął się ogromny problem z przełykaniem. Czuła, jakby miała “zablokowaną” krtań. Najpierw miała trudności z przełykaniem jedzenia, potem wody, w końcu nawet śliny. W ciągu 10 dni schudła 7-8 kg. Znajomej z Warszawy – Jadwidze – żaliła się: „Ja chyba umrę”.

Kilka razy pisały do kliniki informując o problemach pani Natalii. Bez odzewu.

Po dziesięciu dniach pojechały obie do Panek Clinic. - Pani Natalia nie jadła już wtedy od czterech dni, a w klinice powiedzieli nam, że to jest normalne i zapraszają za dziewięć dni na umówioną wcześniej wizytę. Mówiłyśmy, że temat jest pilny, a oni cały czas nam wmawiali, że to normalne, że po zabiegu jest takie odczucie – relacjonuje Jadwiga.

Telefonicznie Dawid Liebrecht, tytułowany “asystentem medycznym”, miał je uspokajać, że wszystko jest w porządku i ”za tydzień przejdzie”. Ewentualnie mają iść na SOR. Kobiety pytały go, czy ma wykształcenie medyczne. Nie odpowiadał. Z publikacji Goniec.pl, 8 miesięcy później, dowiedziały się, że ten "asystent medyczny” większość życia zawodowego był magazynierem albo logistykiem, bez wykształcenia medycznego.

Z pomocą prawnika Natalia złożyła reklamację, oczekując zwrotu pieniędzy za zabieg i kosztów leczenia po nim. Żądała też paragonu na 9,8 tys. zł. - Nie dostałyśmy nawet informacji zwrotnej – mówi Jadwiga.

Obecnie obie przygotowują się do złożenia wezwania do zapłaty, choć początkowo Natalia odpuściła sprawę. - Cieszyłam się, że żyję i dałam sobie spokój – tłumaczy.

Macieja Panka zapytaliśmy m.in. dlaczego odmówiono pomocy pani Natalii i czy standardowo przez nawet 10 dni pacjent może mieć problemy z przełykaniem po włożeniu nici do szyi. Panek nie odpowiedział.

Zignorował też pytanie, jakie kompetencje do udzielania porad medycznych ma jego pracownik Dawid Liebrecht.

Jeden z informatorów pokazuje nam nagranie z social mediów, wykonane w Intima Clinic w Krakowie, gdzie Panek był ze swoją "mobilną kliniką”. Liebrecht miał maseczkę na ustach i stetoskop na szyi. Panek tytułował go... "doktorem Dawidem”.

Nici wyjęte z szyi Natalii

"Mitoman”

W naszym pierwszym reportażu opisywaliśmy, jak Maciej Panek ubarwiał swój życiorys. Mamy kolejny przykład - w 2017 r., gdy ruszył z “kliniką”, w wywiadzie dla ATV TV chwalił się: ”Dostałem się na doktorat, jestem w trakcie doktoratu na Akademii Medycznej w Bydgoszczy, więc proszę trzymać kciuki, bo naprawdę bardzo ciężki okres przede mną”.

W tamtym czasie "Akademia Medyczna w Bydgoszczy” nie istniała już od... 13 lat – w 2004 r. zmieniła nazwę na Collegium Medicum UMK.

Zapytaliśmy Uniwersytet Mikołaja Kopernika (do niego należy Collegium Medicum w Bydgoszczy) –  czy Maciej Konrad Panek był tam na studiach doktoranckich i jeśli tak, na jakim etapie one są.

"W naszym systemie studentów i doktorantów nie ma osoby o takich danych” – odpowiedział rzecznik prasowy UMK dr Patryk Tomaszewski. Panek więc nigdy nie był na studiach doktoranckich tej uczelni.

Zapytaliśmy Panka, dlaczego okłamał wówczas widzów. Nie odpowiedział.

Od wiosny 2020 r. Panek Clinic i jego druga firma Imperium Panek, obie na ul. Pory 58 w Warszawie, nie były placówkami świadczącymi usługi lecznicze. W czasie lockdownów powinny być więc zamknięte. - A działaliśmy. Panek wmawiał wtedy ludziom, że jesteśmy placówką medyczną – mówi nam jego była pracowniczka Karolina.

Na dowód pokazuje wydruki z kasy fiskalnej z tych okresów. Dowiedziała się tego przypadkowo – razem z koleżanką z firmy poszły się wcześniej zaszczepić, jako pracownice placówki medycznej. - Tam nam powiedzieli, że taką nie jesteśmy – wspomina.

Karolina opowiada też, że Panek nie odprowadzał odpadów medycznych. - Zbieraliśmy je w pudłach, a on je wywoził do śmietnika, dwie ulice dalej. Wiem, bo sama to widziałam – twierdzi.

Pokazuje zdjęcia takich śmieci w pudle oraz altanę śmietnikową na ul. Warneńskiej.

Z Sanepidu dowiadujemy się, że umowę na odprowadzanie odpadów medycznych Panek ma od 3 września 2021 r.

Pytany o umowy na odprowadzanie odpadów medycznych, milczy.

Konsekwencją tego, że Panek Clinic nie było placówką leczniczą, ma być też fakt, że wystawiał pacjentom recepty na… siebie. Kilka osób nam o tym mówi. - Wielokrotnie to robił – twierdzi Karolina. Dostajemy screena takiej recepty - Encorton wystawiony na niego 24 czerwca 2024.

“Panek nie współpracuje z nasza stacją”

- Ostrzegałem TVN przed Dawidem Liebrechtem i Maciejem Pankiem – przekonuje Bogdan, który dobrze poznał Panka i jego „klinikę” i wiedział, jak ten potrafi manipulować życiorysem. Na dowód przesyła nam maila z odpowiedzią z TVN.

"Maciej Panek nie będzie naszym gościem w programie” - tak 28 czerwca 2022 r. odpisała mu Karolina Słoń, wydawczyni „Dzień Dobry TVN”.

Panek wtedy na antenie nie wystąpił. Ale trzy miesiące później pierwszy sezon jego 7-odcinkowego programu „Młodość na zamówienie” ruszył w TVN Style i innych kanałach grupy.

Poszkodowane pacjentki mówią jasno: uwierzyły Pankowi, bo oglądały jego programy w TVN. Przy czym - trzeba to zaznaczyć - były to programy sponsorowane, choć mało który widz miał prawo to dostrzec.

Nasi rozmówcy zgodnie twierdzą, że Panek robił bezpłatnie lub barterowo zabiegi medycyny estetycznej swoim ambasadorkom - celebrytkom i influencerkom, także osobom z mediów. Padały też nazwiska dziennikarek. Obdarowane zabiegami panie później publicznie go zachwalały.

Przez ponad tydzień próbowaliśmy porozmawiać z Joanną Górską z działu komunikacji / PR Warner Bros Discovery, do którego należą kanały TVN-u.

Nie znalazła nawet minuty czasu.

Zadaliśmy więc jej oraz Lidii Kazen, dyrektorce programowej kanałów TVN, 8 pytań mailem, m.in.:

Czy podjęli jakiekolwiek kroki w związku z ujawnionymi faktami nt. Macieja Panka i jego firm?

Czy otrzymywali sygnały ze strony poszkodowanych pacjentek lub osób przestrzegających przed współpracą z M. Pankiem?

Czy dziennikarki/ prezenterki ich stacji mogą otrzymywać kosztowne korzyści np. drogie zabiegi medycyny estetycznej, ze strony osób występujących w tv i czy dochodziło do takich sytuacji w przypadku Macieja Panka?

Na żadne z pytań nie dostaliśmy odpowiedzi.

Dopiero gdy zapytaliśmy Górską, czy milczenie TVN-u oznacza brak jakichkolwiek działań stacji, ta wysłała oświadczenie:

"Dokładamy starań, aby nasze projekty były realizowane z dochowaniem najwyższych standardów. Dlatego wszelkie informacje o nieprawidłowościach weryfikujemy i zawsze reagujemy, jeśli takie zdarzenia zaistnieją w procesie produkcji lub po jej zakończeniu. Pan Maciej Panek nie współpracuje z naszą stacją”.

TVN zignorował pytanie, czy zerwali współpracę z Pankiem i kiedy.

"Przestępstwo skarbowe”

Za zabieg trwający 15 minut pani Natalia zapłaciła 9,8 tys. zł. Gotówką. - Nie dostałam żadnego paragonu – twierdzi. Małgorzata podobnie - 11,5 tys. zł, bez kwitka. - Pacjentki w Bytowie przynosiły gotówkę. On miał tych banknotów całą teczkę. Strasznie dużo pieniędzy – opisuje Małgorzata. Dodaje, że niektóre klientki zostawiały u niego "fortunę”.

Byli współpracownicy Panka twierdzą, że tylko część z przychodów firmy była oficjalne odnotowywana – płatności kartą. Gotówka nie była nabijana na kasę fiskalną, dlatego klienci nie dostawali rachunków. Dwie osoby opowiadają nam, jak w ich obecności sekretarka uprzedzała telefonicznie klientów, by przynosili gotówkę, bo nie działa im terminal.

Jeśli regularnym klientom akurat zabrakło gotówki, wpisywano zadłużenie w zeszycie. Później donosili brakujące kwoty.

Karolina, była pracownica: - Dziennie wyciągał wtedy (2021 r. - red.) do 50 tys. zł utargu, a z weekendu na mobilnej klinice – nawet 60 tys. zł.

Dostajemy zdjęcia list przychodów na kartkach z danego dnia, kwoty i opisy zabiegów, często z pieczątką „Maciej Panek lekarz dentysta 2403103”. Do lewego górnego rogu przypięte raporty dzienne z kas fiskalnych Imperium Panek.

Przykłady: 2021-04-01. Raport fiskalny: 27 tys. 262 zł 50 gr. Na kartkach w tabelach ręczne zapisane nazwiska pacjentek, rodzaj zabiegów, ilość nici i kwota.

„8 nici + laser+ botoks + 10 nici podb.” 9300 zł.

Albo „Botox, eye constr. Laser, eye perfekt, nici” 6450 zł.

W rubryce „lekarz” wpisane ‘Maciek”.

Dochód dnia – gotówka + to co nabite na kasie – to maksymalnie 43 tys. 362 zł, średnio do ponad 20 tys. zł. Czasem ponad 95 proc. stanowi gotówka. Pamiętajmy – to 2021 r, przed ogromnymi wzrostami cen.

Karolina zgłosiła skarbówce, że Maciej Panek w swoich podmiotach nie nabijał gotówki na kasę fiskalną. Pokazuje dokument z Izby Skarbowej w Warszawie, w którym ta potwierdza, że przyjęła zgłoszenie i nadała mu numer: 1433-SKA-3.4020.356.2023.

Co Izba zrobiła? IAS odmówiła nam informacji, czy jakakolwiek kontrola została podjęta po tym zgłoszeniu, ani tym bardziej o jej efektach, zasłaniając się “tajemnicą skarbową”. Ale Dorota Beznosik-Majchrzak rzecznik prasowa, zapewnia że ”każda informacja jest weryfikowana”.

Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że działania po tamtym zgłoszeniu były "niewystarczające” – prawdopodobnie kontroli więc nie przeprowadzono.

Jakie kary grożą przedsiębiorcy, który dziennie nie nabija na kasę swojego dochodu lub nie wydaje paragonu? Według IAS to maksymalnie do 11,2 tys. zł – tyle co Panek wyciąga od pojedynczej klientki w kwadrans. Urząd skarbowy może nałożyć mandat do maksymalnie 23,3 tys. zł, a sąd – do 93,3 tys. zł.

IAS zaznacza, że jeśli skarbówka udowodni, iż przedsiębiorca nie rejestruje dziennie transakcji za kwoty do kilkudziesięciu tys. zł dziennie (czyli kilkaset tys. miesięcznie), to mamy "przestępstwo skarbowe”.

Tu maksymalne kary idą nawet w milionach zł.

Panek wodzi za nos urzędy

Mimo że w mieszczącej się na ul. Pory w Warszawie Panek Clinic wykonywano też zabiegi chirurgiczne, od wiosny 2020 r. placówka nie była zarejestrowana jako wykonująca działalność leczniczą. Mazowiecki Urząd Wojewódzki, który prowadzi ten rejestr, po naszych pytaniach w grudniu ub.r. wezwał zarząd spółki Panek Clinic do złożenia wniosku aktualizującego.

Zamiast tego, 31 stycznia Panek…. zawiesił działalność. Rzecznik wojewody, Joanna Bachanek, zaznacza: - Wojewoda nie może przeprowadzić kontroli w miejscu, które nie było wskazane przez spółkę czy podmiot, jako miejsce udzielania świadczeń zdrowotnych.

Czyli i tak nie mógł skontrolować Panek Clinic.

Jakie konsekwencje grożą Pankowi za prowadzenie działalności leczniczej w miejscu nie zarejestrowanym do tego? Areszt, ograniczenie wolności albo grzywna - pisze rzecznik wojewody.

Ale Urząd Wojewódzki nie złoży zawiadomienia do prokuratury, bo „nie posiada oficjalnych dowodów, które by świadczyły o wykonywaniu przez Pana Macieja Panka działalności leczniczej bez wpisu do właściwego rejestru”.

Oficjalna strona Panek Clinic nadal oferuje zabiegi chirurgiczne, Panek i jego ambasadorzy, dziesiątki razy na social mediach do tego zachęcali, a w kanałach TVN-u leciały dwie serie programów, w których było to pokazywane.

Prokuratura Rejonowa Warszawa - Mokotów żadnego postępowania po publikacji artykułu o Panku nie zainicjowała. "Nie mamy formalnego doniesienia lub zawiadomienia, nie mamy ustalonych pokrzywdzonych” - tłumaczy rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w stolicy Piotr A. Skiba.

Na stronach Panek Clinic brak informacji o zawieszeniu działalności. Maciej Panek nie odpowiedział na nasze pytanie, dlaczego o tym nie informuje swoich klientów.

Izba składa doniesienie

Od 1 lutego Maciej Panek wznowił działanie praktyki lekarskiej zawieszonej przez lata. Nad tą kontrolę sprawuje Okręgowa Izba Lekarska w Warszawie. Ta milczała przez prawie 3 tygodnie, mimo naszych licznych próśb o odpowiedzi na pytania. W końcu napisała, że nie podejmie żadnych działań, bo poszkodowani pacjenci są anonimowi i żaden z nich nie zgłosił się do Okręgowego Rzecznika Odpowiedzialności Zawodowej.

Izba nie odpowiedziała, dlaczego dotąd nie wyegzekwowała kary pieniężnej – ok. 9 tys. zł - z wyroku, jaki zapadł na Macieja Panka 6 lat temu. Izba nie wie… o jaki wyrok chodzi – choć opisywaliśmy go w publikacji, a wcześniej w korespondencji z Izbą.

W zeszłym roku ta sama Izba przez ponad 2 miesiące odmawiała nam informacji o wyrokach, jakie zapadły wobec Macieja Panka.

Jedynie Naczelny Rzecznik Odpowiedzialności Zawodowej przy NIL, po analizie publikacji, złożył doniesienie do rzecznika odpowiedzialności zawodowej w Okręgowej Izbie. Do prokuratury doniesienia Izba nie składała. „Oni takie rzeczy tam z miejsca umarzają, za znikomą szkodliwość czynu” - tłumaczy Jakub Kosikowski, rzecznik NIL.

Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że sprawa Panka była omawiana na jednej z komisji sejmowych.

Sanepid szuka legwana

Do niedawna sanepid ani razu nie kontrolował placówki Panek Clinic / Imperium Panek na ul. Pory, w której od 5 lat wykonuje się zabiegi chirurgiczne. Zrobił to pierwszy raz 19 lutego, po publikacji Gońca i pytaniach, jakie przesłaliśmy do tej instytucji.

Sposób przeprowadzenia kontroli mówi wiele.

Sanepid najpierw relacjonował nam, że "wizytował” część z pomieszczeń Panek Clinic. "W dniu kontroli pozostałe pomieszczenia placówki były wyłączone z użytkowania z powodu trwających prac remontowych”.

Gdy to wytknęliśmy, Sanepid zmienił zdanie – twierdził, że wizytował "wszystkie” pomieszczenia. Dlaczego to istotne? Bo równocześnie Maciej Panek wmówił kontrolerom sanepidu, że w Panek Clinic wykonuje się tylko "konsultacje kosmetyczne, zabiegi mezoterapii, laseroterapii oraz iniekcje (toksyna botulinowa)”.

"Zgodnie z oświadczeniem właściciela w podmiocie nie są wykonywane świadczenia z zakresu chirurgii medycyny estetycznej” - pisze nam Powiatowa Stacja Sanitarno Epidemiologiczna w Warszawie. Te mają być wykonywane w „klinikach zewnętrznych”. Kontrolerzy sanepidu uwierzyli Pankowi i nie skierowali wniosków pokontrolnych do komendy policji, izby lekarskiej ani Mazowieckiego Urzędu Wojewódzkiego.

- Panek kłamie. Zabiegi chirurgiczne były wykonywane tylko na ul. Pory 58. Nie kierowaliśmy ich do innych placówek. Chirurg Rafał Pokrowiecki wykonywał u nas usuwanie poduszek, nawet implanty podbródka… Nigdzie indziej Panek nie wysyłał pacjentów – mówi była pracownika Macieja Panka Karolina. Także pacjenci, do których dotarliśmy, zabiegi mieli wykonywane na Pory 58.

Na stronach www.imperiumpanek.pl czytamy: „Zapraszamy na zabiegi chirurgii estetycznej twarzy do Panek Clinic”. Podawany jest wyłącznie adres Pory 58. Na social mediach, gdy klientki pytają, gdzie można wykonać te chirurgiczne, personel Panka podkreśla – tylko w naszej „klinice” w Warszawie.

W aplikacji Booksy – służącej do umawiania wizyt, na zabiegi z chirurgii estetycznej podawany jest też wyłącznie adres na Pory. Jeden z naszych informatorów, już po kontroli sanepidu, umówił się na taki zabieg za pomocą Booksy. W „klinice” na ul. Pory 58. I najważniejsze - w seriach programów w TVN zabiegi chirurgiczne są wykonywane na Pory – byli pracownicy i bywalcy tej placówki nie mają wątpliwości.

Informowaliśmy o tym powiatową stację sanepidu. Te fakty ich nie interesują. "Kontrole prowadzi się zgodnie z procedurami wewnętrznymi obowiązującymi wszystkie organy Państwowej Inspekcji Sanitarnej” - czytamy.

Zapytaliśmy Panka, dlaczego okłamał kontrolerów z Sanepidu w tej kwestii. Nie odpowiedział. Za to dwa dni po pytaniach, na Instagrama wrzucał nagrania rzekomego remontu w placówce. - To solarium, a nie Panek Clinic – informują nas byli pracownicy.

Powiatowy Inspektor Sanitarny w grudniu ub.r. zapowiadał w Goniec.pl kontrolę Panek Clinic w 2025. Okazało, że inspektorzy faktycznie planowali to zrobić, ale w czerwcu… w placówce na ul. Przemysłowej 30 – tam gdzie firma Panka nie działa od… 5 lat. Bo z tym adresem Panek Clinic była wpisana w Rejestrze Podmiotów Wykonujących Działalność Leczniczą.

Sanepidu nie interesuje fakt, że od 5 lat tam nie działa, a adres firmy można znaleźć w kilka sekund w internecie.

Powodem kontroli sanepidu była nasza informacja o metrowym legwanie, którego Panek czasem zabierał do „kliniki”. Opisywaliśmy sytuacje, jakie działy się kilka lat temu. „W trakcie kontroli nie stwierdzono żadnych śladów świadczących o obecności zwierząt w placówce”-  napisała nam powiatowa stacja. Kontrolę wykonali dziewięć dni po publikacji.

Branża wymaga regulacji

O komentarz do sprawy poprosiliśmy Polskie Towarzystwo Medycyny Estetycznej i Anty-Aging. Edyta Adamczyk Kutera, członek zarządu PTMEiAA przyznaje, że dużym problemem branży jest m.in. to, że osoby bez żadnego wykształcenia medycznego wykonują zabiegi. - Do Towarzystwa każdego tygodnia wpływają prośby o interwencję. Dopóki ustawodawca nie zauważy problemu, to będzie on coraz większy, a pacjenci będą zgłaszać się z coraz poważniejszymi powikłaniami – podkreśla.

Mówi też o preparatach sprowadzanych poza oficjalnym łańcuchem dostaw, np. z Azji, bez wymaganych dokumentów rejestracyjnych, o możliwości kupienia w hurtowniach przez każdego np. toksyny botulinowej i wykonywania nią zabiegów przez osoby nieuprawnione, o bezprawnym używaniu określenia „klinika”… Lista problemów branży jest długa.

- Brakuje wielu regulacji oraz egzekwowania prawa w tym obszarze - kto i jakie zabiegi ma prawo wykonać. Problem jest wielopłaszczyznowy i zapewne zwrócenie uwagi na to jest ważnym krokiem w kierunku odpowiednich regulacji - dodaje Adamczyk-Kutera.

Osoba z branży medycyny estetycznej przekonuje nas, że od dawna lekarze nie chcieli mieć z Pankiem do czynienia – z kilkoma rozmawialiśmy. - Po tej ostatniej publikacji już w ogóle nie chcą z nim gadać – przekonuje rozmówczyni.

*
Maciejowi Pankowi wysłaliśmy 25 pytań. Nie odpowiedział na żadne. Wysłał jedynie oświadczenie:

„Ostatecznie odnosząc się na przesłane do mnie pytania dotyczące Panek Clinic pragnę Pana zapewnić, że jestem w kontakcie ze wszystkimi swoimi klientkami a sprawy, które Pan opisuje są rozwiązywane z zachowaniem tajemnicy zawodowej i dobrych praktyk lekarskich. Jednocześnie oświadczam, że pozostałe zagadnienia są na bieżąco przedstawiane i wyjaśniane z powołanymi do tego organami.  Dyskusja na ten temat na forum publicznym nie służy wyjaśnianiu tych kwestii a jedynie uderza w dobre imię Panek Clinic a na co przez wzgląd na swoich klientów jak i moją pracę nie mogę sobie pozwolić”.

W oświadczeniu Panek ponownie mija się z prawdą – to nieprawda, że jest w kontakcie „ze wszystkimi swoimi klientkami”, a sprawy, które opisujemy, zostały „rozwiązane”.

Imiona osób, które chciały zachować anonimowość, zmieniliśmy

Goniec ujawnia: Cierpienie bez końca. Tak w Polsce dręczy się zwierzęta zabijane na futro
Śledztwo Gońca: Jak Kaźmierska skatowała kobietę w ciąży. Mroczne tajemnice "Królowej życia" [ODCINEK DRUGI]
Obserwuj nas w
autor
Krzysztof Boczek

Dziennikarz, stale współpracuje z Gońcem, oko.press i magazynem “Press”.

Chcesz się ze mną skontaktować? Napisz adresowaną do mnie wiadomość na mail: redakcja@goniec.pl
wiadomości finanse technologia zdrowie rozrywka sport