Jacek Kurski chciał zostać w polityce. Jarosława Kaczyńskiego przerosły jego żądania?
Jacek Kurski rozpoczął w tym miesiącu pracę w Grupie Banku Światowego. Jak się okazuje, były prezes TVP bardzo chciał wrócić do polskiej polityki. Lista jego żądań była jednak nie do zaakceptowania przez jego byłego zwierzchnika, Jarosława Kaczyńskiego.
Nowa posada Jacka Kurskiego
Jacek Kurski rozpoczął w tym miesiącu pracę jako Alternate Executive Director szwajcarsko-polskiej konstytuanty w Grupie Banku Światowego. Jest to stanowisko zastępcy dyrektora wykonawczego, które wiąże się z pensją w wysokości 226,5 tys. dolarów rocznie, czyli ponad miliona zł. Na mocy Ustawy o podatku dochodowym od osób fizycznych jako funkcjonariusz Organizacji Narodów Zjednoczonych nie będzie odprowadzał w Polsce podatku dochodowego.
Dziennikarze Super Expressu wyliczyli, że Jacek Kurski z samego Banku Światowego może otrzymywać na emeryturze ok. 15,8 tys. miesięcznie. Po uwzględnieniu pracy w innych miejscach może pobierać ok. 20 tys. zł świadczenia.
Zdecydowane żądania Jacka Kurskiego. Jarosław Kaczyński się sprzeciwił
Jak donoszą dziennikarze Interii, Jacek Kurski miał przedstawić Jarosławowi Kaczyńskiemu "listę życzeń", która była warunkiem jego powrotu do czynnej polityki.
- Powód odejścia Kurskiego jest trywialny - chodzi o kasę. Gdyby dostał naprawdę atrakcyjną propozycję polityczną, to by ją przyjął. A skoro miał orbitować gdzieś na obrzeżach, to wybrał wielką kasę z wizją powrotu w przyszłości przy korzystniejszych dla siebie warunkach - stwierdził jeden z informatorów Interii.
Z kolei Radio Zet podało, że były prezes TVP miał podczas rozmów liderem obozu zażądać dymisji premiera Mateusza Morawieckiego i utrwalenia swoich wpływów w mediach poprzez włączenie w skład zarządu nadawcy publicznego Jarosława Olechowskiego, obecnego szefa Telewizyjnej Agencji Informacyjnej. Jarosław Kaczyński miał się kategorycznie sprzeciwić.
Źródła Interii donoszą, iż Jacek Kurski miał też inne bardzo daleko idące pomysły odnośnie do polskiej sceny politycznej. Chciał wejść do rządu i prawdopodobnie przejąć oraz przemodelować Ministerstwo Cyfryzacji, którym od listopada 2020 roku, kiedy do dymisji podał się Marek Zagórski, kieruje sam premier wspierany przez Janusza Cieszyńskiego, sekretarza stanu w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów i pełnomocnika rządu ds. cyberbezpieczeństwa. Na ograniczenie jego kompetencji miał się nie zgodzić Mateusz Morawiecki. Jacek Kurski wysunął też śmiały pomysł przyjęcia w Polsce mieszanej ordynacji w wyborach do Sejmu, wprowadzenia większej liczby okręgów i quasi-listy krajowej.
- Kurskiemu marzył się start z wysokiego miejsca w Warszawie, ale Jarosław, delikatnie mówiąc, nie był fanem tego pomysłu - mówił jeden z rozmówców portalu.
- Walczył do ostatniego dnia, żeby dostać to, na czym mu zależało, ale propozycje prezesa były skonstruowane tak, żeby ich nie przyjął. Nie ma w tym przypadku. Nie po to prezes wywalił go z TVP, żeby potem wzmocnić go politycznie - przekonywał inny z informatorów Interii, który ma być politykiem wtajemniczonym w kulisy sprawy.
Artykuły polecane przez Goniec.pl:
Magdalena Ogórek rozliczyła polityków SLD na wizji. Nie drgnęła jej nawet powieka
Tragiczny wypadek na A4. Nie żyją dwie osoby. 6 osób rannych
Uwaga na ryby. Pasożyty czyhają nie tylko w sushi, ale również w świątecznym śledziku
Źródło: Interia, Radio Zet