Góral ujawnił, co robią Arabowie w Zakopanem. Tego nikt się nie spodziewał
Jeszcze do niedawna można by śmiało stwierdzić, że arabscy turyści w Zakopanem są prawdziwymi ulubieńcami lokalnych przedsiębiorców. Wygląda jednak na to, że goście z Bliskiego Wschodu szybko zaczęli chłonąć polskie nawyki. Górale mówią o tym wprost.
Arabowie opanowali Zakopane
W ubiegłym roku wielu górali nie ukrywało, że obecność arabskich turystów uratowała im zyski z sezonu. Kiedy dla Polaków ceny w górach są często nie do przeskoczenia, goście z m.in. Arabii Saudyjskiej, Libanu, czy Kuwejtu zakochali się w Zakopanem.
W 2023 r. goście spoza granic kraju stanowili 30 proc. wszystkich gości w Zakopanem - z tego około 30 proc. stanowili turyści z krajów arabskich.
Zaskakujący pomysł górali
Jeszcze przed wakacjami głośno było o pomyśle przedsiębiorczych górali, którzy chcieli pozyskać jak najwięcej klientów z Bliskiego Wschodu. Agata Wojtowicz , prezes Tatrzańskiej Izby Gospodarczej wspominała nawet o kursach języka arabskiego dla górali.
Rozmyślamy, czy nie trzeba zrobić kursu języka arabskiego, żeby umieć, choć podstawowe zwroty. Warto myśleć także o szkoleniach, by przystosować się do pewnych nawyków kulturowych – powiedziała Wojtowicz w rozmowie z portalem Business Insider.
Arabowie zaczęli się targować
Zobacz: US rozsyła listy do Polaków, zacznie się 1 października. Chodzi o nowe świadczenie
“Gazeta Wyborcza” pisała niedawno, że podczas tegorocznych wakacji Arabowie pojawili się na Podhalu jeszcze liczniej niż w rekordowym 2023 roku. Nie są to jednak tak wspaniałe wieści dla lokalnych przedsiębiorców , jak można byłoby się spodziewać. Najwyraźniej drożyzna w Zakopanem i okolicach nawet ich uderzyła po portfelach, dlatego zaczęli się targować.
Ostatnio próbowałem wytłumaczyć jednej rodzinie z Abu Dhabi, dlaczego u mnie muszą zapłacić więcej za jazdę fasiągiem niż na Gubałówce. Nie potrafili zrozumieć, że tamtejsi fiakrzy wożą turystów tylko przez kilkadziesiąt minut po okolicy, podczas gdy my wozimy ich przez ponad dwie godziny po Zakopanem. Nie dali się przekonać i w końcu zrezygnowali z usług - przyznał w rozmowie z "GW" pan Jan, jeden z podhalańskich przedsiębiorców.