Wyszukaj w serwisie
Goniec.pl > Wiadomości > Godek dopięła swego. Projekt „Stop LGBT” w Sejmie
Ada Rymaszewska
Ada Rymaszewska 10.08.2021 21:25

Godek dopięła swego. Projekt „Stop LGBT” w Sejmie

niebieski tekst goniec.pl na białym tle
Piotr Molecki/East News

Fundacja Życie i Rodzina Kai Godek złożyła w Sejmie projekt ustawy „Stop LGBT”. Zakłada on między innymi zakaz organizowania w Polsce Parad Równości. Pod kontrowersyjnym dokumentem podpisało się 140 tysięcy obywateli.

Przypomnijmy, że działaczom fundacji Kai Godek już raz udało się zebrać pod projektem 200 tys. podpisów, które złożyli w polskim Sejmie w listopadzie 2020 r. Dalsze procedowanie uniemożliwiła jednak marszałek Sejmu Elżbieta Witek, która odmówiła przyjęcia projektu, argumentując to tym, iż jego zapisy miały się w międzyczasie zmienić. Decyzja została zaskarżona przez Godek do Sądu Najwyższego, ale uznał on, że skarga wpłynęła za późno.

Odmowa marszałek Witek może oznaczać również, że nie było wówczas politycznej zgody na procedowanie projektu. Od tego czasu jednak klimat na scenie politycznej nieco się zmienił. Do głosu coraz częściej dochodzą politycy tacy jak Przemysław Czarnek, a PiS wciąż walczy z Konfederacją o wyborców, promując skrajnie prawicowe hasła. Być może właśnie teraz Godek ma szansę na przeforsowanie swojej ustawy.

Zahamować propagandę

Fundacja Życie i Rodzina stoi na stanowisku, że zmiany, których się domaga mają zahamować „propagandę homoseksualną w przestrzeni publicznej”.

Pozostała część artykułu pod materiałem wideo

Doświadczenie wielu państw pokazuje, że homolobby najpierw prowadzi radykalną kampanię społeczną, a następnie przechodzi do realizacji swoich żądań w sferze prawa. Także w Polsce, w trakcie parad tzw. równości, aktywiści LGBT otwarcie przyznają, że chodzi im o to, by wkrótce zalegalizować śluby par jednopłciowych i homoadopcje - napisali członkowie fundacji w informacji rozesłanej do mediów.

Organizacja rozpowszechnia także twierdzenie, że w tych miejscach na świecie, gdzie takie regulacje weszły już w życie, okazuje się, że niektóre dzieci bywają adoptowane wyłącznie po to, aby być obiektem zaspokojenia seksualnego dla homoseksualistów, a „lobby LGBT bywa powiązane wprost z lobby pedofilskim. Jednocześnie dochodzi do sytuacji, w których otoczenie nie reaguje na krzywdę dzieci, by nie być posądzone o tzw. homofobię”.

Kontrowersyjne zapisy

Co zatem znalazło się w projekcie Kai Godek? Jego głównym punktem jest zakaz organizowania parad równości. Niezgodne z prawem miałyby być wszelkie manifestacje, których celem jest: kwestionowanie małżeństwa jako związku kobiety i mężczyzny, a także propagowanie:

  • związków partnerskich;

  • małżeństw jednopłciowych;

  • adopcji i przysposobienia dzieci przez pary jednopłciowe;

  • innej niż heteroseksualna orientacji płciowej;

  • płci jako bytu niezależnego od uwarunkowań biologicznych,

  • a także aktywności seksualnej dzieci i młodzieży przed ukończeniem 18. roku życia.

Pod pojęciem „propagowania” ukryte są: „wszelkie formy upowszechniania, rozpowszechniania, agitowania, lobbowania, twierdzenia, oczekiwania, żądania, zalecania, rekomendowania lub promowania”.

Warto zauważyć, że rozwiązanie to jest żywcem przeniesione z Rosji Putina, gdzie zakazuje się „rozpowszechniania informacji ukierunkowanej na formowanie nietradycyjnych seksualnych zainteresowań, informacji o atrakcyjności takich zachowań, błędnego przekonania o społecznej równorzędności tradycyjnych i nietradycyjnych relacji międzyludzkich, a także informacji budzących zainteresowanie podobnymi relacjami”.

Członek Zarządu Fundacji Życie i Rodzina Krzysztof Kasprzak stwierdził, że parady równości są „zagrożeniem dla Polski”. – Jest to agenda pewnego ruchu, który w tym momencie w Europie przybiera już oblicze totalitarne. Jeżeli nie zahamujemy tego, no to będziemy mieli sytuację, że konserwatyści, ludzie prawi, rodzice będą skazywani na kolejne kary, na początku finansowe – mówił na poniedziałkowej konferencji.

Fundacja chce także, aby zabronione było wykorzystywanie podczas zgromadzeń „symboli religijnych oraz przedmiotów związanych z praktykowaniem obrzędów religijnych w sposób mogący obrazić uczucia religijne innych osób, w tym poprzez ich artystyczne przetworzenie" oraz „przedmiotów o erotycznym lub seksualnym charakterze, w szczególności przedmiotów imitujących narządy rozrodcze”.

W uzasadnieniu członkowie fundacji piszą, że „środowiska zrzeszające aktywnych homoseksualistów kreują wizję rodziny jako przeżytku”, a narzędziem do „wywierania społecznego nacisku” są regularne manifestacje.

Dowodem na rosnącą aktywność środowisk LGBT ma być rosnąca z roku na rok liczba marszów równości w Polsce, a także organizacja wystaw artystycznych „skierowanych do homoseksualistów”, organizacja innych wydarzeń, „których cechą wspólną jest nakierunkowanie na homoseksualistów np. pokazów mody”, dystrybucja materiałów, ukazujących osoby LGBT+ w pozytywnym świetle „oraz wskazujących na poparcie tej ideologii przez znanych artystów”, wprowadzanie miejsc przyjaznych dla osób LGBT+, czy zmiana logotypów międzynarodowych korporacji na tęczowe w czasie Pride Month.

Fundacja stoi na stanowisku, że to osoby LGBT dążą do wywarcia presji na społeczeństwie i parlamentarzystach, która spowoduje przyjęcie korzystnych dla nich zmian w prawie. Jak więc nazwać zachowanie Godek i jej świty? Czyż nie próbuje ona także naciskać na polityków, by wcielić w życie swoje własne pomysły na organizację przestrzeni publicznej? Warto tu przy okazji zaznaczyć, że Polska jest dziś w zdecydowanej mniejszości państw UE, które jeszcze nie zaakceptowały formalnych związków jednopłciowych. W podsumowaniu autorzy stwierdzają, że osoby LGBT+ nie doznają żadnej dyskryminacji w naszym kraju, zaś marszom równości „towarzyszą zachowania godzące w moralność publiczną tj. paradowanie nago bądź w przebraniach erotycznych”, są źródłem „niepokojów społecznych”, sprawiają, że dochodzi do „regularnych bitew ulicznych pomiędzy osobami protestującymi przeciw paradom równości a policją ochraniającą pochody homoaktywistów”. Po drugiej stronie tego sporu fundacja widzi „heteroseksualną większość społeczeństwa”, która „nie zgadza się na sposób, w jaki środowiska LGBT dążą do przeforsowania swoich postulatów”.

Fundacja porównuje zakaz zgromadzeń społeczności LGBT+ do nakazu zapinania pasów czy ograniczenia prędkości w ruchu drogowym, przekonując, że ograniczenie praw lub wolności człowieka w demokratycznym państwie prawnym „nie są niczym nadzwyczajnym”.

Pomoc Kościoła

Nowy projekt Kai Godek zdaje się podobać przynajmniej niektórym hierarchom kościelnym. Jak szeroko informowały media, w wielu kościołach w Polsce zbierano podpisy pod „Stop LGBT”. Dziennikarze OKO.press ustalili, że takich parafii było co najmniej 20. Za pierwszym razem było ich ponad 300. – Kierownictwo polskiego Episkopatu wysłało do biskupów diecezjalnych list z zachętą do zbierania podpisów na terenach kościelnych. „Mając na względzie, iż o umożliwieniu wiernym podpisania takiego projektu na terenie kościelnym decyduje biskup miejsca, pragnę prosić Waszą Eminencję/Ekscelencję o rozważenie - według swobodnej swojej decyzji - ewentualności przychylnego podejścia do tej sprawy – miał brzmieć list, do którego dotarli dziennikarze „Wyborczej Wrocław”. Oficjalnie przekazano, że nie jest to oficjalne stanowisko Episkopatu.

Narusza Konwencję Praw Człowieka

Sprawa ma także głębszy wymiar prawny. Jeśli ustawa zostałaby uchwalona, Polska naruszyć by mogła Europejską Konwencję Praw Człowieka. Skąd taka ocena? Już w 2005 r. ówczesny prezydent stolicy Lech Kaczyński zadecydował o zablokowaniu Parady Równości. Wtedy to nielegalna parada dostała ochronę policji tylko dzięki wicepremier Izabeli Jaruga-Nowackiej z Unii Lewicy.

W owym czasie Lech Kaczyński stanowczo mówił: - Nie jestem za dyskryminacją z powodu orientacji seksualnej, np. przez rujnowanie ludziom karier zawodowych. Ale nie będzie publicznego propagowania homoseksualizmu. Ludzie mogą demonstrować jako obywatele, a nie jako homoseksualiści, nie dam się przekonać do dania zgody na takie demonstracje. W styczniu 2006 roku Trybunał Konstytucyjny orzekł, że przepis z Prawa o ruchu drogowym, na który powołał się w swojej decyzji Kaczyński zakazując demonstracji, jest niezgodny z jednym z artykułów Konstytucji, dotyczącym wolności organizowania pokojowych zgromadzeń i uczestniczenia w nich.

Najbardziej kluczowe wydaje się być tu jednak orzeczenie Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, który uznał, że władze Warszawy złamały aż trzy zapisy Europejskiej Konwencji Praw Człowieka. ETPC argumentował wówczas, że rolą państwa jest zagwarantowanie prawa do wolności stowarzyszeń i demonstracji zwłaszcza tych osób, które mają „niepopularne poglądy czy przynależą do mniejszości, ponieważ osoby te są bardziej narażone na wiktymizację”.

Tagi: