Eleni po morderstwie córki przeżyła gehennę. Przetrwała dzięki ukochanemu
Eleni wiodła szczęśliwe życie, jednak tę sielankę 19 lat temu przerwało brutalne morderstwo jej córki. Dla piosenkarki był to ogromny cios w samo serce i nie do końca umiała sobie z nim poradzić. Dziś jest wdzięczna, że pomocny okazał się wtedy jej ukochany. Jak ją wspierał?
Eleni wiodła szczęśliwe zycie rodzinne
Eleni i Fotis Tzokas poznali się, gdy wokalistka miała 19 lat. To była miłość od pierwszego wejrzenia, a po krótkim okresie znajomości małżonkowie dostrzegli, że doskonale do siebie pasują. Postanowili razem iść przez życie.
Mąż namówił Eleni do rozpoczęcia solowej kariery, dzięki czemu mogła rozwinąć muzyczne skrzydła. Towarzyszył jej na koncertach, gdzie pełnił funkcję dźwiękowca. Był tuż obok, by jego luba zawsze mogła czuć się bezpiecznie i by niczego jej nie brakowało.
Gdy w życiu zakochanych pojawiła się córka, udawało im się tworzyć zgrany duet również jako rodzice. Szczęście trwało w najlepsze. Nikt nie spodziewał się, że los przygotował dla Eleni największy możliwy dramat.
Morderstwo córki zmieniło życie Eleni w piekło
Rozpoczął się 20. stycznia 1994 roku. To właśnie wtedy w mediach gruchnęła ponura wieść o zaginięciu 17-latki. Córki Eleni i Fotisa Tzokasa, Afrodyty. Porywaczem okazał się jej 21-letni chłopak, Piotr Gruchot. Uprowadził córkę piosenki do lasu i z zimną krwią ją zamordował. Morderca skierował w jej stronę broń i strzelił dwukrotnie - najpierw w skroń, potem w serce.
- Piotr po prostu nie poradził sobie ze swoim uczuciem, z zaborczą miłością, a Afrodyta nikomu nie powiedziała, że czuje się psychicznie zniewolona przez niego - wokalistka opowiedziała w książce pt. “Nic miłości nie pokona”.
Eleni przetrwała tragedię dzięki ukochanemu
Świat Eleni nagle się zatrzymał. Runęły jej plany i marzenia, a śmierć jedynego dziecka odcisnęła na niej dożywotnie piętno. Na łamach swojej autobiografii przyznała, że gdyby nie Bóg, do którego zbliżyła się po śmierci córki oraz ukochany, który okazał jej wyjątkowe wsparcie, nie przetrwałaby "gehenny, jaką zgotował jej los".
Fot. Eleni z mężem (po lewej). Źródło: Kapif
Modlitwy i rozmowy z Bogiem oraz obecność Fortisa dawały jej ukojenie w tych trudnych chwilach. Mąż Eleni po tragedii otrząsnął się szybciej. Chociaż cierpiał, skoncentrował się na wykaraskaniu się z psychicznego dołka. Przekonał żonę, by pomimo bólu dalej stawiała czoła życiu.
Dzięki niemu uwierzyła, że można trwać dalej i wrócić do pracy. Te przemyślenia dodały jej nie tylko siły, bo okazały się skutecznym sposobem na poradzenie sobie ze zgryzotą po śmierci nastoletniej Afrodyty. Nie oznacza to jednak, że zupełnie wyparła ją z pamięci. Wręcz przeciwnie. Jej pokój wciąż jest taki, jak był lata temu, a Afrodyta kultywowana jest w pamięci rodziców.
- W moim sercu Afrodyta będzie żyła zawsze. Nadal obchodzę każde jej urodziny, rocznicę śmierci, zastanawiam się, jaka by była, co by robiła, czy miałaby dzieci. Ale na co dzień nie rozpaczam. Pogodziłam się z myślą, że moje dziecko jest już w lepszym świecie, do którego wszyscy zdążamy. Nie czuję złości ani nienawiści. Mam pokój w sercu. Bez tego nie mogłabym żyć ani śpiewać - cytuje gwiazdę magazyn "Viva".
Śledź najnowsze newsy na Twitterze Gońca: https://twitter.com/GoniecPL
Źródło: "Viva", “Nic miłości nie pokona” aut. Eleni