Dziennikarz TVP został zabity i okradziony. Wiadomo, jaka kara czeka sprawcę
Tak naprawdę nikt nie mógł przypuszczać, że dojdzie do tak wielkiej tragedii. W noc sylwestrową 2019/2020 Łukasz B. zakradł się do pokoju Krzysztofa Leskiego i pozbawił go życia przez podcięcie gardła.
Następnie mężczyzna będący pod wpływem alkoholu zabrał kartę płatniczą i telefon komórkowy ofiary. Po wyjściu z mieszkania wyruszył w podróż po Polsce. W ciągu kilku dni odwiedził m.in. Szczecin, Gdańsk, Częstochowę i Kraków.
Dokładnie 6 stycznia 2020 roku, kilka dni po dokonaniu zabójstwa, Łukasz B. podszedł do policjantów patrolujących krakowski rynek i przyznał się do popełnienia morderstwa. Jeszcze tego samego dnia funkcjonariusze weszli do mieszkania Leskiego, w którym znaleziono jego ciało.
Łukasz B. ani przez chwilę nie negował swojej winy, na którą bezapelacyjnie wskazywał główny dowód zbrodni - nóż pozostawiony w mieszkaniu, na którym był jego ślady biologiczne. Morderca jednak tłumaczył, że do całej zbrodni miał go skłonić diabeł.
- Podpisałem pakt z diabłem, że będę co miesiąc zabijał człowieka [...] Pan Leski był pierwszy. Około godziny 1 w nocy diabeł przyszedł i kazał mi go zabić. On musiał mi przypomnieć o tym pakcie, bo ja zapomniałem. Gdy diabeł znów przyjdzie, dokonam zabójstwa kolejnej osoby - zeznawał podczas przesłuchania w prokuraturze niedługo po zatrzymaniu.
Zapadł wyrok w sprawie zabójstwa Krzysztofa Leskiego
Wczoraj odbyła się ostania rozprawa w sprawie zabójstwa dziennikarza przez lata związanego z TVP. Prokuratura wnosiła o skazanie Łukasza B. na dożywocie, natomiast obrońcy wnosili zaledwie o 15 lat pozbawienia wolności.
Ostatecznie sąd zadecydował, że oprawca zostanie skazany na 25 lat pozbawienia wolności, a kara będzie odbywać się w systemie terapeutycznym. Warto zaznaczyć, że w pięcioosobowym składzie sędziowskim jedna z orzekających opowiedziała się za karą dożywocia.
Chociaż sąd ani przez chwilę nie poddawał pod wątpliwość winy oskarżonego, to sędzina wskazała na okoliczności łagodzące. Stwierdziła, że mężczyzna okazał skruchę, sam zgłosił się na policję i dodatkowo przeprosił rodzinę ofiary.
W opinii sądu możliwa jest jeszcze resocjalizacja skazanego. Wyrok, który został wczoraj ogłoszony, nie jest prawomocny. Na ten moment nie wiadomo, czy prokuratura będzie wnosiła o podwyższenie wymiaru kary.
Artykuły polecane przez redakcję Goniec.pl:
Katarzyna Dowbor powiedziała, że nie wyremontuje im domu. Zamiast tego zaadaptowano stodołę
Maryla Rodowicz otrzyma wyższą emeryturę? Pomysł rządu skrytykowany przez ekspertów
Mama dała córce imię, jak nazwa pewnego popularnego sklepu. W sieci trwa ostra dyskusja