Beata Tadla zdobyła się na szczere wyznanie. Zdradziła, co spotkało ją tuż po porodzie
Beata Tadla podzieliła się na Instagramie swoją historią, która miała miejsce tuż po narodzinach jej syna. Prezenterka w krótkim czasie po porodzie zachorowała na sepsę. Gwiazda zdradziła, że niemal otarła się o śmierć.
Ciężkie chwile po porodzie
Beata Tadla to osoba dobrze znana Polakom, ponieważ od dawna pojawia się na ekranach ich telewizorów. Uznana dziennikarka ma jedno dziecko, 22-letniego syna - Jana.
Prezenterka podzieliła się z fanami dramatycznym wyznaniem ściśle powiązanym z momentem narodzin swojego potomka za pośrednictwem swojego konta na Instragramie.
Po wykonaniu cesarskiego cięcia, Tadla zachorowała na sepsę, spędzając kolejne dni na walce o powrót do zdrowia.
- SEPSA. Niewiele brakowało, a mnie też by zabrała. To niezwykle groźny zabójca. W tym roku Fundacja WOŚP zbiera na sprzęt, który ma pomóc w szybkiej identyfikacji bakterii atakującej chorego. Bo tu czas jest kluczowy. Kiedy nie wiadomo, co zakaża - nie wiadomo czym leczyć. A każda godzina opóźnienia podania antybiotyku to o 8 proc. wyższe ryzyko śmierci. Za jedną piątą zgonów na świecie odpowiada właśnie sepsa! Pustoszy organizm, wyłącza po kolei ważne organy, osłabia, wykańcza - oznajmiła na wspomnianym portalu.
W dalszej kolejności dziennikarka, wracając pamięcią do tamtego okresu w życiu, opisuje szczegóły swoich zdrowotnych problemów.
- Po cesarskim cięciu zaczęła się gorączka (40 st.), leżałam pod dwiema kołdrami i drżałam z zimna, natychmiast rozwinęło się obustronne zapalenie płuc. Posłuszeństwa zaczęła odmawiać wątroba, nerki, serce było powiększone, a ciało pokryte wybroczynami. Byłam nieprzytomna, podłączona do aparatury, rodzice przy moim szpitalnym łóżku, noworodek u teściów. Potem ksiądz z namaszczeniem chorych i nieustająca walka o rozpoznanie bakterii. Walka o życie. Trochę to trwało… - tłumaczy.
Traumatyczne wspomnienia pozostały z Tadlą na długo
Tadla w swoim wpisie podkreśliła również, jak dużo czasu potrzebowała, aby uporać się z demonami przeszłości.
- Kiedy udało się w końcu ustalić, że zaatakował mnie gronkowiec złocisty, można było podać odpowiedni antybiotyk. Dożylnie, bo żołądek i tak by nie przyjął. Przeżyłam, ale do sił wracałam bardzo długo. Swojego synka mogłam zobaczyć po trzech tygodniach od narodzin. O karmieniu piersią nie było mowy. Trzeba było rehabilitować nawet płuca. Rana po operacji nie mogła się zagoić przez długie miesiące. Rana w głowie przez kilka lat, bo sepsa spowodowała paniczny lęk o życie, strach przed szpitalem i kolejną ciążą. Być może szybsza diagnoza uchroniłaby mnie i wiele, wiele innych osób przed cierpieniem i konsekwencjami zakażenia - wspomina.
Kończąc, zaprasza fanów do włączenia się w zbiórkę WOŚP, co można uczynić poprzez licytację pewnego przedmiotu.
- Zachęcam do licytowania koszulki - pamiątki. Dostaliśmy ją od naszej kadry tuż przed jej wyjazdem na ostatni mundial. Możecie ją mieć i pomóc w walce z sepsą - podsumowuje.
Artykuły polecane przez Goniec.pl:
19-latek ukradł ze sklepu puszkę WOŚP. Ujawnił, na co przeznaczył pieniądze
31. finał WOŚP przed nami, a policja już zatrzymała złodzieja. 30-latek ukradł 7 puszek z pieniędzmi
Źródło: o2.pl/instagram.com Zachęcamy do wsparcia zbiórki, której celem jest zakup 30 kamizelek kuloodpornych dla ukraińskich żołnierzy walczących na froncie. Każda wpłata ma fundamentalne znaczenie! Taka kamizelka bardzo często ratuje życie: nic nie zastąpi kamizelki, jeśli chodzi o skuteczną ochronę krytycznie ważnego obszaru, m.in. serca i płuc.
Jeśli masz kamizelkę, postrzał może skończyć się tylko dużym siniakiem. Brak kamizelki w przypadku trafienia oznaczać może śmierć lub w najlepszym razie ciężką ranę, która angażuje wiele osób i duże pieniądze podczas ewakuacji, leczenia i rehabilitacji, bez gwarancji powrotu do pełnego zdrowia. Pomóżmy razem ocalić życie ukraińskich żołnierzy!