Wyszukaj w serwisie
Goniec.pl > Fakty > DPS Jordanów. Matka jednej z dziewczynek ujawniła, co działo się w ośrodku. "Oddałam córkę w ręce diabła"
Natalia Janus
Natalia Janus 14.06.2022 12:09

DPS Jordanów. Matka jednej z dziewczynek ujawniła, co działo się w ośrodku. "Oddałam córkę w ręce diabła"

zakonnice
Rex Features/East News

- Fakty, zdjęcia, nagrania mówią same za siebie. Nie oczyszczą się z zarzutów - powiedziała w programie "Newsroom" Wirtualnej Polski Marta Lisak, matka poszkodowanej podopiecznej DPS-u w Jordanowie. Jak stwierdziła kobieta: "Oddałam dziecko w ręce diabłu".

Portal Wirtualna Polska opublikował w poniedziałek reportaż, w którym Szymon Jadczak i Dariusz Faron opisali przypadki znęcania się nad mieszkańcami Domu Pomocy Społecznej w Jordanowie, którego miały się dopuszczać zakonnice prowadzące placówkę i pracownicy. Jak podaje portal, dzieci były m.in. przywiązywane do łóżek, zamykane w klatkach czy bite mopem.

Dramat w DPS-ie w Jordanowie. "Oddałam dziecko w ręce diabłu"

Szokującą relację przedstawiła dziennikarzom między innymi Marta Lisiak, matka przyjętej przez siostry 19-letniej Anastazji z zespołem Dravet (ciężka padaczka i zaburzenia osobowości). Kobieta była gościem ostatniego programu "Newsroom" Wirtualnej Polski, w którym porównała pobyt swojej córki w placówce do "oddania dziecka w ręce diabłu".

Jak przyznaje kobieta, decyzja, aby umieścić córkę w ośrodku w Jordanowie, była podyktowana przekonaniem, że jej córka otrzyma najlepszą możliwą pomoc właśnie w placówce prowadzonej przez zakonnice. - Kiedy dowiedziałam się o tym, byłam bardzo spokojna. Wydawało mi się, że oddaję swoje dziecko w ręce Boga, że kto inny zapewni jej takie ciepło, miłość i dobroć jak nie siostry zakonne. Niestety okazało się inaczej. Oddałam córkę w ręce diabła - przyznała dodając, że "w takich momentach człowiek naprawdę traci wiarę w Boga".

Zapytana o reakcje, jakie wywołał reportaż dziennikarzy Wirtualnej Polski, kobieta przyznała, że zależało jej na maksymalnym nagłośnieniu sprawy i na kontrolach w ośrodku. - Mam nadzieję, że wszystko potoczy się w dobrym kierunku, że osoby odpowiedzialne za tą katastrofę dzieci zostaną ukarane. I że to już nigdy w życiu się nie powtórzy w żadnej placówce - podkreśliła.

Dramat w DPS-ie w Jordanowie. "Nasze dzieci nie kłamią"

Mama Anastazji skomentowała też słowa przełożonej sióstr prezentek, która stwierdziła, że medialna burza wokół ośrodka to jedynie spekulacje, a dziennikarze zostali zmanipulowani informacjami otrzymanymi od byłej pracownicy ośrodka. - Fakty, zdjęcia, nagrania mówią same za siebie. Wydaje mi się, że choćby chciały, to nie oczyszczą się z zarzutów. To jest słowo przeciwko słowu - przyznała.

Jak relacjonuje kobieta, zabranie córki z ośrodka pozytywnie wpłynęło na jej zdrowie. Obecnie dziecko znajduje się w innej placówce, która zapewnia jej należytą opiekę. - Jest tam bardzo kochana i wspierana. Ma przeróżne terapie, zajęcia manualne. Jej zachowanie znacznie się poprawiło. Jesteśmy na bardzo dobrej drodze do powrotu do zdrowia - opowiadała.

Jednak jak dodała, sytuacja w Jordanowie już na zawsze zasiała w niej pewnie wymiar niepewności. - Teraz jestem bardziej wyczulona. Naprawdę czuwam mocno nad tym, co się dzieje z moim dzieckiem. Słucham dokładnie, rozmawiam i mam nadzieję, że to się nigdy nie powtórzy - zaznaczyła.

Marta Lisak zwróciła również uwagę na konieczność rozmawiania i słuchania dzieci przebywających w tego typu ośrodkach. - To, że nasze dzieci są obciążone przeróżnymi chorobami, nie świadczy, że one kłamią lub zmyślają. Jesteśmy najlepszymi psychologami dla naszych dzieci - podkreśliła. - Każdy niepokojący sygnał weźmy sobie na serio i do serca. Kontrolujmy, sprawdzajmy, utrzymujmy kontakt z naszymi dziećmi - apelowała.

Matka poszkodowanego dziecka: "Już wcześniej powiadomiłam służby"

W wywiadzie dla WP Marta Lisak przyznała również, że już wcześniej powiadomiła odpowiednie służby o dramatyczniej sytuacji dzieci w ośrodku w Jordanowie. Uruchomiło to kontrole, które jednak niczego nie wykazały. - Wtedy byłam sama przeciwko DPS-owi. Dzisiaj jest nas więcej: są pracownicy, którzy odeszli z pracy, są też inni rodzice. Sprawiedliwości stało się zadość - zaznaczyła.

Matka wyraziła też rozczarowanie brakiem reakcji ze strony rzecznika praw dziecka. - To powinna być podstawa, od którego powinno się wszystko zacząć - powiedziała. - Każda tego typu placówka powinna mieć zaostrzone kontrole. Mam nadzieję, że po tej tragedii, która wydarzyła się w Jordanowie, te kontrole zostaną zwiększone. A my wszyscy będziemy bardziej wyczuleni na tego typu placówki i ich funkcjonowanie - podsumowała.

Artykuły polecane przez Goniec.pl:

Źródło: WP, goniec.pl