Co dzieje się ze sprawcą tragedii na A1? Ujawniono nowe fakty, zaskakujące słowa obrońcy
Sprawca tragicznego wypadku na A1, którym zginęła trzyosobowa rodzina, wciąż nie trafił do Polski. Został zatrzymany w ubiegłym roku na terenie Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Jego obrońca twierdzi, iż nie wie, czy podejrzany znajduje się w areszcie.
Tragedia na A1. W pożarze auta zginęła rodzina
Do tragedii doszło 16 września ubiegłego roku na autostradzie A1 w Sierosławiu. W pożarze auta marki Kia zginęli rodzice oraz ich pięcioletni syn.
Strażacy bezpośrednio po wypadku ustalili, że doszło do zderzenia dwóch samochodów osobowych. Policja stwierdziła wkrótce później, że „kierujący pojazdem kia na chwilę obecną z niewyjaśnionych przyczyn uderzył w bariery energochłonne, następnie auto zapaliło się”.
24 września piotrkowska policja podzieliła się informacją, wedle której w wypadku „brały udział kia i bmw”.
„Policjanci zabezpieczyli szereg śladów, przesłuchali świadków. Dotarliśmy również do szeregu nagrań z kamer, które mamy nadzieję pozwolą wyjaśnić, co było przyczyną tej ogromnej tragedii. Przedmiotem tego śledztwa jest również wyjaśnienie, czy zachowanie kierującego bmw miało bezpośredni wpływ na zaistnienie przedmiotowego zdarzenia" - przekazano w komunikacie policji.
Ekstradycja Sebastiana M. Obrońca twierdzi, że nie wie, czy podejrzany znajduje się w areszcie
Kierowca bmw, Sebastian M. został wówczas poszukiwany listem gończym. Ujawniono także wizerunek prawdopodobnego sprawcy spowodowania śmiertelnego wypadku. Grozi mu do ośmiu lat więzienia. Obrońca rodziny skierował wniosek o zmianę kwalifikacji czynu na zabójstwo z zamiarem ewentualnym. Sprawca miał jednak wyjechać z Polski niedługo po wypadku. Trafił do Dubaju, gdzie miał zostać zatrzymany. Toczy się postępowanie ws. jego ekstradycji.
Sebastian M. miał odmówić poddania się ekstradycji, pod której wnioskiem podpisał się sam ówczesny minister sprawiedliwości i prokurator generalny Zbigniew Ziobro. Podejrzany jako argumenty podał: społeczny „hejt” związany z jego osobą, osobiste zaangażowanie Zbigniewa Ziobry w sprawę, a także "podporządkowanie sądów czynnikowi politycznemu".
Kiedy Sebastian M. trafi do Polski? Prokuratura wyjaśnia
W sprawie Sebastiana M. pojawiła się także kwestia listu żelaznego, który dawałby podejrzanemu gwarancje, że że po powrocie do kraju nie zostanie tymczasowo aresztowany i będzie odpowiadał z wolnej stopy podczas procesu. Łódzcy sędziowie zadecydowali, zgodnie z wcześniejszym stanowiskiem piotrkowskiego sądu, że list nie powinien zostać wydany. Mecenas Bartosz Tiutiunik podzielił się w związku z tym specjalnym komentarzem:
- Przyjmuję do wiadomości, że zaproponowana przeze mnie droga, która pozwoliłaby na to, żeby mój klient mógł szybciej usłyszeć zarzuty i złożyć wyjaśnienia została prawomocnie odrzucona (…) Co zatem dalej ze sprawą? To pytanie jest zadawane na okrągło i co chwilę słyszymy tę samą odpowiedź. Że postępowanie jest w toku. Czy zatem pan Sebastian M. jest aresztowany? Nie wiemy. Kiedy skończy się postępowanie ekstradycyjne? Nie wiemy - przekazał obrońca kierowcy bmw.
Mecenas przekazał także zaskakującą informację względem obecnego statusu Sebatsiana M. Jak twierdzi „nie ma w Polsce osoby, która byłaby w stanie odpowiedzieć, jaki jest obecny status i sytuacja Sebastiana M. w Zjednoczonych Emiratach Arabskich”.
– Polskiej stronie pozostaje czekanie i trzymanie kciuków, że emiracki sąd zgodzi się na wydanie mojego klienta Polsce - podsumował
Krzysztof Wiernicki z Prokuratury Okręgowej w Piotrkowie Trybunalskim stwierdził z kolei, iż „sprawa jest w toku”.
– Czekamy na rozstrzygnięcie sądu w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Zakładam, że będzie podobna sytuacja, co tutaj, że podejrzany będzie wydany. Liczę się z tym, że nie nastąpi to w ciągu dni, bardziej tygodni lub miesięcy - relacjonował prokurator w rozmowie z TVN24.
Swoim zdaniem w ciągnącej się sprawie podzielił się także adwokat Łukasz Kowalski, reprezentujący bliskich rodziny.
– Rodzina czeka już bardzo długo na rozstrzygnięcia w tej strasznej sprawie. Sąd jednak uznał że muszą poczekać jeszcze dłużej. Rozumiemy to stanowisko. Nie stosujemy żadnej presji na wymiar sprawiedliwości. Rozumiemy, że pośpiech nie jest tutaj wskazany. Czekamy na wyniki pracy prokuratury a potem na sprawiedliwy proces - przekazał.