Cmentarz w Brzesku jest regularnie demolowany. Mieszkańcy mają już dość libacji przy grobach, powiadomili policję
Cmentarz w Brzesku w województwie małopolskim jest regularnie demolowany przez wandali, którzy na jego terenie urządzają wesołe libacje. Wściekli mieszkańcy miejscowości udali się ze skargą do proboszcza, który bezradnie rozkłada ręce. Sprawa trafiła więc na policję.
O sprawie poinformował portal tvn24.pl, którego dziennikarze rozmawiali z panem Waldemarem Stósem, którego mama jest pochowana na brzeskim cmentarzu. Mężczyzna twierdzi, że od ośmiu lat okoliczni mieszkańcy zmagają się z wandalami, którzy regularnie demolują nekropolię.
- Coraz więcej osób z marginesu przychodziło na cmentarz ze względu na to, że jest tam cień, drzewka, można schować się za grobowcami. Dochodzi tam do dewastacji i bezczeszczenia miejsc pochówku. Za każdym razem, gdy się tam pojawię, sprzątam puste butelki po wódce i puszki po piwie. A przychodzę nawet dwa-trzy razy w tygodniu - relacjonuje pan Waldemar.
Cmentarz w Brzesku stał się miejscem regularnych libacji
Choć mieszkańcy Brzeska już wiele razy próbowali interweniować w tej sprawie, nic nie przyniosło rezultatów. Jak relacjonował pan Waldemar, już od kilku lat regularne libacje na cmentarzu zaczynają się już w marcu, a kończą późną jesienią.
Uczestnicy zakrapianych imprez na cmentarzu, jak donosi pan Waldemar, zniszczyli już kilka nagrobków. Na niektórych grobach miały być także znajdowane ludzkie odchody. Choć informacje o tych aktach wandalizmu pojawiają się w lokalnych mediach regularnie, nikt nie chce zająć się tym problemem na poważnie.
- Wszyscy się przerzucają tym problemem, nikt nie chce się nim zająć. Gdy tylko są jakieś uroczystości czy kwesty, cmentarz jest na błysk. A gdy nie ma, rządzą imprezy - wyznał pan Waldemar.
Kamery nic nie dają, proboszcz rozkłada ręce
Mężczyzna już od lat domaga się założenia monitoringu na cmentarzu. Kamery swoim zasięgiem obejmują jednak jedynie teren przed nekropolią i nie są zbyt pomocne w zachowaniu porządku na jej terenie. Niewiele zrobić może także proboszcz parafii, ksiądz prałat Józef Drabik. Zdaniem duchownego, kamery na cmentarzu generowały zbyt duże koszty, a również nie były przydatne.
- Przed cmentarzem znajduje się kamera monitoringu, jednak bardzo często tych ludzi nie da się rozpoznać. A nawet jeśli się uda, to są to osoby ze społecznego marginesu. Nie zapłacą kary, bo nie są w stanie. Ja nie mam prawa ingerować, nie złapię ich za rękę, to jest sprawa policji - tłumaczył duchowny.
Proboszcz proponował już mieszkańcom, by nekropolia była zamykana na noc, pomysł ten jednak nie spotkał się z ich aprobatą. Cmentarz jest więc otwarty i bez nadzoru, z czego chętnie korzystają imprezowi wandale.
- Trzeba zgłaszać tę sprawę konsekwentnie na policję, bo ja nie mam prawa, żeby cokolwiek z tymi ludźmi zrobić - rozkłada ręce ksiądz Drabik.
Sprawa trafiła więc na policję, która zwiększyła częstotliwość patrolowania okolic cmentarza. O tym, czy amatorzy cmentarnych libacji bardziej boją się funkcjonariuszy, niż duchów, mieszkańcy Brzeska przekonają się więc zapewne w najbliższej przyszłości.
Artykuły polecane przez Goniec.pl:
-
Jarosław Kaczyński zareagował na konflikt z KE. Prezes się nie hamował. "Koniec tego dobrego"
-
Kolejny kurek do zakręcenia. KE zaapeluje do Wspólnoty, na horyzoncie kolejny kryzys
-
Większe pieniądze za wywóz śmieci, od stycznia szykują się zmiany. Rząd dał zielone światło
Źródło: TVN24/Goniec.pl