Wyszukaj w serwisie
Goniec.pl > Fakty > Turcja znowu bliżej Zachodu. Erdogan gra na dwa fronty
Karol Gąsienica
Karol Gąsienica 15.07.2023 19:45

Turcja znowu bliżej Zachodu. Erdogan gra na dwa fronty

Joe Biden i Recep Erdogan
GABRIEL BOUYS/AFP/East News

Informacja o tym, że Recep Tayyip Erdogan wycofał swój sprzeciw wobec akcesji Szwecji do NATO, zadziwiła w poniedziałek (10.07) cały świat. Jest to jednak kolejny dowód na dyplomatyczną grę tureckiego prezydenta, który na arenie międzynarodowej kieruje się wyłącznie podejściem biznesowym. Wygląda na to, że w cyklu tureckiej polityki zagranicznej nastał okres zbliżenia z Zachodem. 

Erdogan daje zielone światło dla Szwecji w NATO

Jak przekazał w poniedziałek (10.07) sekretarz generalny Sojuszu Północnoatlantyckiego Jens Stoltenberg, Recep Erdogan zgodził się na przekazanie parlamentowi wniosku o akcesję Szwecji i zapewnił, że zostanie on ratyfikowany. Była to przełomowa i niespodziewana informacja, która zdominowała ostatni szczyt NATO.

Tego, że Turcja ostatecznie da zielone światło na przyjęcie Szwecji do Sojuszu Północnoatlantyckiego, można było się spodziewać, jednak mało kto przypuszczał, że stanie się to już podczas szczytu w Wilnie. Większość przywódców zdawała sobie sprawę, że turecki prezydent całą sprawę sprowadził do sytuacji biznesowej, w której w zamian za swoją zgodę, oczekuje spełnienia ważnych dla siebie postulatów. Mowa tutaj m.in. o zakupie amerykańskich myśliwców, o które Turcja stara się już bardzo długo, a także "otwarcia drzwi" Unii Europejskiej dla Turcji, o czym Erdogan mówił zaledwie kilka godzin przed wylotem na szczyt w Wilnie.

Opinia publiczna nie wie dokładnie, jak wyglądały negocjacje pomiędzy przywódcami NATO i premierem Szwecji a prezydentem Turcji, jednak pojawiają się doniesienia sugerujące, że zgoda Erdogana wynika z zapewnień, które otrzymał na temat ważnych dla siebie kwestii. 

Grupa Wagnera opuściła obozy. Bojownicy znowu ruszają w stronę Moskwy

Kryzys w Turcji wymusza na Erdoganie zmianę polityki

Ostatnie ruchy Erdogana na arenie międzynarodowej są jednak raczej bardziej pragmatyczne, niż wywołane jakimś zewem sojuszniczej solidarności. Przez wiele ostatnich miesięcy Recep Tayyip Erdogan miał przede wszystkim jeden cel - wygrać wybory i uzyskać reelekcję. W związku z tym jednym z jego głównych zadań było zagospodarowanie emocji radykalnej części tureckiego elektoratu, która nie jest przychylnie nastawiona do Stanów Zjednoczonych, a tym bardziej do aktów palenia Koranu, do których w ostatnim czasie dochodziło w Szwecji. Z tego względu turecki prezydent przyjmował twardą i nieustępliwą postawę wobec kwestii przyjęcia Szwecji do sojuszu.

Erdogan kreował się na przywódcę, od którego zależy porządek światowy (co w pewnej części było zgodne z rzeczywistością), dzięki czemu w wyborach wydawał się opcją pewniejszą. Ostatecznie wybory wygrał, przede wszystkim dzięki wsparciu wyborców prawicowego i nacjonalistycznego polityka Sinana Ognana. Skoro Erdogan ustabilizował swoją pozycję w kraju, teraz może na poważnie wziąć się za politykę międzynarodową, a w niej zbliżenie z Zachodem będzie dla Turcji dużo bardziej opłacalne.

Kluczowym zadaniem dla Ankary jest w tym momencie naprawa tureckiej gospodarki poprzez stłumienie ogromnej, kilkudziesięcioprocentowej, inflacji, a także przekonanie zagranicznych inwestorów, że tamtejszy rynek nadal jest perspektywiczny. Turcy muszą mierzyć się obecnie z ogromnym wzrostem cen, wzrostem podstawowych opłat, brakiem popytu i potężnym spadkiem wartości tureckiej waluty.

Podczas gdy inflacja dotknęła wiele państw na całym świecie, a prawie wszystkie banki centralne decydowały o podwyższaniu stóp procentowych, Erdogan sprzeciwił się takiej polityce i stał na stanowisku, iż to właśnie utrzymanie stóp na niskim poziomie pomoże opanować inflację. Takie podejście skończyło się dla Turcji fatalnie, a tamtejsze władze odchodzą właśnie od tej polityki. Nowy minister finansów w Turcji obiecał przywrócić "racjonalną politykę gospodarczą" i razem z nowo mianowanym szefem banku centralnego zarządził pierwszą podwyżkę stóp procentowych od 27 miesięcy, z 8,5 proc. do 15 proc.

Kolejnym krokiem do poprawy sytuacji gospodarczej w Turcji będzie niewątpliwie zwiększenie inwestycji i wzmocnienie tureckiej waluty, co można uczynić między innymi poprzez racjonalną politykę zagraniczną. Zapowiedź dotycząca wyrażenia zgody dla akcesji Szwecji do NATO może być pierwszym ruchem takiej polityki. Turcja musi na nowo przekonać zagranicznych inwestorów, że jest stabilnym i perspektywicznym rynkiem i żeby tak się stało, Erdogan powinien naprawić relacje z Zachodem i pokazać, że czuje się jego częścią.

W tym momencie Turcja nie ma wielkiego wyboru. Oczywistym stało się, że ewentualne trzymanie strony Rosji nikomu na świecie się nie opłaca (może poza Chinami, choć i to jest dyskusyjne). Gospodarczo Rosja nie jest w stanie wspomóc Ankary w takim stopniu, jak może zrobić to Zachód. Co więcej, Erdogan prawdopodobnie nie musi nawet obawiać się politycznych konsekwencji związanych z ewentualnym odcięciem się od zrównoważonej polityki względem wojny w Ukrainie, ponieważ Kremlowi z pewnością będzie zależało, by choć wizerunkowo nie przedstawiać tego, jako swojej dyplomatycznej porażki.

Dyplomacja na styku cywilizacji

Wydaje się, że Ankara jest teraz na kursie pojednania z Zachodem, ale oczywiście nie należy wykluczać nagłego zwrotu w tej sprawie, ponieważ właśnie to cechuje politykę Recepa Erdogana. Turcja, która leży na styku różnych kultur i cywilizacji, od stuleci w swojej polityce zagranicznej musi kierować się zasadą równowagi.

W nowoczesnej historii Turcji bywały okresy, w których za wszelką cenę chciała ona zbliżyć się z Europą i stać się jej częścią, to jednak się udało, ponieważ jak się wydaje, Europa nie do końca tego chciała. Z drugiej strony Turcy nie czują także wielkiego związku z graniczącym z nimi Iranem. Wręcz przeciwnie, w wielu aspektach są rywalami. Kulturowo daleko im także do takich państw, jak Syria, Gruzja czy Rosja. Z tego powodu Erdogan przez te wszystkie lata, w których rządzi Turcją, kieruje się zasadą równowagi. Stara się być dla Zachodu, Bliskiego Wschodu i Rosji partnerem, a jednocześnie rywalem. Turcja jest bramą zarówno do Europy, jak i do Azji i właśnie dlatego jest także ważną w światowej układance.

Stany Zjednoczone pomimo napięć i wątpliwości co do stanu demokracji, nie odpuszczą dobrych stosunków z Turcją i Recep Erdogan dobrze zdaje sobie z tego sprawę. Właśnie dlatego wykorzystuje kartę przetargową, żeby osiągnąć swoje cele, a jednym z nich jest teraz zgoda na sprzedaż Turcji 60 amerykańskich myśliwców. Wszystko wskazuje na to, że stanie się to już niedługo.

W cyklu tureckiej dyplomacji nadszedł czas na zbliżenie z Zachodem, co przysłuży się z pewnością obu stronom, jednak negocjacje nie będą łatwe. Jednocześnie należy pamiętać, że jeśli Erdogan tak łatwo potrafi przestawić kierunek swojej polityki, to może w każdym momencie zrobić to samo, ale w drugą stronę.

Tagi: Turcja NATO