Trzej mężczyźni zginęli na miejscu. Prokurator zdradza najnowsze ustalenia
Nie milknął echa tragedii, która rozegrała się w nocy z piątku na sobotę, 11 na 12 sierpnia w Harmężach pod Oświęcimiem. W wyniku tragicznego wypadku zginęło 3 młodych mężczyzn w wieku 17, 21 i 23 lata. W poniedziałek oświęcimska prokuratura zleci przeprowadzenie sekcji zwłok ofiar, której wyniki mają dać odpowiedź na pytanie, co było bezpośrednią przyczyną śmierci oraz czy kierujący sportowym renault był trzeźwy.
Tragiczny wypadek w Harmężach
Do śmiertelnego wypadku w Harmężach pod Oświęcimiem doszło 12 sierpnia około godziny 3.30. Wszyscy trzej młodzi mężczyźni zginęli na miejscu. Wstępne ustalenia mówią o tym, że kierowca z nieznanych przyczyn wypadł z jezdni, po czym uderzył w przydrożny słup energetyczny.
- Kiedy trwała akcja ratunkowa, ciągle dzwonił telefon tego 17-latka. Wyświetlało się, że dzwoni mama. Ale policjantka powiedziała, żeby nie odbierać... bo co mielibyśmy powiedzieć? - relacjonowała mieszkanka Harmęży.
Prokuratura zleciła sekcje zwłok ofiar
Prokuratura zleciła na poniedziałek 14 sierpnia przeprowadzenie sekcji zwłok. Jej wyniki mają dać odpowiedź na wiele pytań dotyczących śledztwa, przede wszystkim te o bezpośrednią jego przyczynę.
- Dziś wydamy dyspozycje dotyczące przeprowadzenia sekcji zwłok przez Zakład Medycyny Sądowej w Krakowie i ciała zostaną tam przetransportowane. Trudno jednak powiedzieć, kiedy dostępne będą jej wyniki - mówi w rozmowie z Onetem prokurator Mariusz Słomka z Prokuratury Rejonowej w Oświęcimiu.
Oświęcimska policja przekazywała, że początkowo nie można było ustalić tożsamości ofiar wypadku, ponieważ nie posiadali przy sobie żadnych dokumentów. Dopiero po godz. 9 policjanci dotarli do rodzin ofiar.
Prokurator zdradza szczegóły dotyczące samochodu
W toku śledztwa ustalono, że sportowe renault, którym poruszali się młodzi mężczyźni, pochodziło z wypożyczalni. Wśród wielu hipotez dotyczących przyczyny wypadku mówi się o nadmiernej prędkości. Auto rzekomo miało posiadać pod maską aż 300 koni mechanicznych. W miejscu, gdzie doszło do tragedii, obowiązuje ograniczenie prędkości do 40 km/h.
- Zaczerpniemy opinię na temat stanu technicznego pojazdu. Wiemy już jednak, że był to samochód nowy - mówi Onetowi prokurator Mariusz Słomka. Dodaje także, że dopiero opinia biegłych wykaże, z jaką prędkością feralnej nocy poruszało się auto.
- Po śladach, które zastaliśmy na miejscu, i zapisie z monitoringu, jaki zabezpieczyliśmy w pewnej odległości od miejsca wypadku, mogę powiedzieć, że była to z pewnością prędkość znaczna - mówi prokurator Słomka.
Źródło: Onet