"To będzie katastrofa". Minister zapowiedział zmiany ws. zwierząt
Minister rolnictwa Henryk Kowalczyk zapowiedział, że Inspekcja Weterynaryjna, strażnicy gminy i policjanci będą mieli uprawnienia do odbierania zwierząt. Tym samym utracą je organizacje, które walczą o dobro zwierząt. - Zmiana obowiązujących przepisów będzie katastrofą nie tylko dla zwierząt, ale również samorządów czy inspekcji weterynaryjnej, która już w tej chwili ma nadmiar obowiązków - tłumaczy w rozmowie z portalem Wirtualna Polska Cezary Wyszyński z Fundacji Viva!.
- Skończymy z odbieraniem zwierząt rolnikom przez różne organizacje, które czasem robią to tylko z chęci zysku. Takie uprawnienia będzie miała tylko Inspekcja Weterynaryjna - mówił minister rolnictwa Henryk Kowalczyk podczas spotkania z przedstawicielami środowiska wiejskiego. Słowa te wywołały ogromne oburzenie.
Zapowiedź zmian budzi poważne obawy
"Nie jest planowane wprowadzenie zakazu takiego odbioru, a jedynie zmiana podmiotów uprawnionych do jego wykonywania" - doprecyzowuje Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi w rozmowie z portalem Wirtualna Polska.
Resortowi chodzi o nowelizację ustawy z dnia 21 sierpnia 1997 r. o ochronie zwierząt, której art. 7 mówi o możliwości odebrania zwierzęcia przez "upoważnionego przedstawiciela organizacji społecznej, której statutowym celem działania jest ochrona zwierząt. Minister chciałby zastąpić go zapisem o możliwości odebrania zwierzęcia przez "powiatowego lekarza weterynarii właściwego ze względu na miejsce pobytu zwierzęcia" oraz "powiatowego lekarza weterynarii właściwym ze względu na miejsce pobytu zwierzęcia lub upoważnionego pracownika kierowanego przez niego powiatowego inspektoratu weterynarii".
Interwencyjnego odbioru zwierząt będzie mógł dokonać także strażnik gminy lub funkcjonariusz policji. - Jeśli o odbiorze interwencyjnym mieliby zadecydować strażnik gminny czy policjant, to musi budzić poważne obawy ich brak wykształcenia kierunkowego czy doświadczenia, a czasami wrażliwości, w ocenie stanu zwierzęcia czy warunków, w jakich bytuje - ocenia w rozmowie z portalem Wirtualna Polska Cezary Wyszyński.
- Przecież już teraz ustawa daje im uprawnienia do odbioru, ale prawie w ogóle z nich nie korzystają. Ponieważ nie mają umiejętności lub możliwości umieszczenia zwierzęcia w bezpiecznym miejscu. Co więcej, każdy taki odbiór generuje koszty, których samorządy ani policja ponosić nie chcą - dodaje przedstawiciel fundacji Viva!.
Co poza godzinami pracy Inspekcji Weterynaryjnej?
Rozmówca portalu Wirtualna Polska podkreślił, że Inspekcja Weterynaryjna jest niedofinansowana i cierpi z powodu braków kadrowych. - Inspekcja Weterynaryjna z reguły pracuje od 7 do 15 od poniedziałku do piątku. A co potem? Ktoś poza tymi godzinami musi pomagać zwierzętom. Obecna sytuacja, w której to organizacje wzięły na siebie ciężar prowadzenia interwencji powstała dlatego, że inspekcja często w ogóle nie reaguje na zgłoszenia o znęcaniu albo reaguje z opóźnieniem, przez które nie da się zapobiec śmierci zwierzęcia - mówi Cezary Wyszyński dla WP. Główny Inspektorat Weterynaryjny nie chce komentować doniesień. - Minister mówi o nieprawidłowościach wśród organizacji, ale dotyczą one najwyżej promila prowadzonych spraw i nie stanowią racjonalnego uzasadnienia dla zmiany dobrze działających przepisów. Jeśli dojdzie do zmian, uderzą one we wszystkie rzetelnie działające organizacje, a w konsekwencji - w same zwierzęta, które nie otrzymają pomocy od nikogo - podkreśla działacz fundacji Viva!, przypominając, że odbieranie zwierząt właścicielom, którzy je zaniedbują, to bardzo długi i czasochłonny proces, regulowany licznymi procedurami. Inspekcja weterynaryjna - jak pokazuje raport "Filantropi czy złodzieje" organizacji Czarna Owca Pana Kota - w 2018 roku odpowiadała za zaledwie 11 proc, spraw.
- Ministerstwo podkreśliło w przesłanej nam informacji, że aktualnie - według wspomnianej ustawy - zwierzę, które czasowo jest odebrane właścicielowi lub opiekunowi na podstawie decyzji wójta (burmistrza, prezydenta miasta) powinno zostać przekazane: schronisku dla zwierząt, jeżeli jest to zwierzę domowe lub laboratoryjne; gospodarstwu rolnemu wskazanemu przez wójta (burmistrza, prezydenta miasta), jeżeli jest to zwierzę gospodarskie; ogrodowi zoologicznemu lub schronisku dla zwierząt, jeżeli jest to zwierzę wykorzystywane do celów rozrywkowych, widowiskowych, filmowych, sportowych lub utrzymywane w ogrodach zoologicznych - donosi Wirtualna Polska.
Cezary Wyszyński komentuje: "Formalnie odbierane zwierzęta powinny być w takiej miejsca przekazywane. To, że tam nie trafiają, to nie jest wina organizacji, tylko tego, że w schroniskach nie ma miejsca. Gminy często nie mają w ogóle podpisanych umów ze schroniskiem czy gospodarstwem, które może się zająć tzw. dużymi zwierzętami". Jego zdaniem "minister próbuje rozwiązać problem, który istnieje tylko w głowach osób znęcających się nad zwierzętami". - Zmiana obecnie obowiązujących przepisów będzie katastrofą nie tylko dla zwierząt, ale również samorządów czy inspekcji weterynaryjnej, która już w tej chwili ma nadmiar obowiązków - podkreśla w rozmowie z WP.
Artykuły polecane przez Goniec.pl:
Weszła do sklepu wspólnie z dzieckiem. Oburzające, co zrobiła chwilę później. Policja prosi o pomoc
PiS idzie na ustępstwa, żeby otrzymać pieniądze z KPO. Co zakłada projekt ustawy?
Białystok: Znęcał się nad psem. W końcu wyrzucił szczeniaka z 4. piętra
Źródło: Wirtualna Polska