Niecodzienny zabieg właściciela zoo w Chinach wywołał niemały skandal. Chcąc przyciągnąć większą liczbę zwiedzających, zdecydowano o zaangażowaniu psów. Te miały udawać… pandy, których brakowało w ogrodzie. Stylizacja wykonana przez pracowników zoo nie była jednak wystarczająco przekonująca.
Polacy zachowują się niczym zwierzęta, które sami przychodzą oglądać. Pracownicy ZOO przerwali milczenie i opowiedzieli o scenach, jakie dzieją się tuż obok niebezpiecznych zwierząt. - Na uprzejme zwrócenie uwagi ludzie reagują bardzo nerwowo: "nie będziesz mi ch... mówił, jak mam dziecko trzymać" - ujawnił Remigiusz Koziński z ZOO w Poznaniu.
W czwartek, 3 lutego, doszło do niebezpiecznego incydentu na terenie warszawskiego ZOO. Mężczyzna wjechał na teren ogrodu zoologicznego swoim samochodem, następnie chciał wtargnąć na wybieg dla lwów. Dzięki szybkiej reakcji opiekuna zwierząt nie doszło do tragedii.Do interwencji doszło w ubiegły czwartek około godziny 9 rano. Policjanci z komendy na Pradze Północ zostali wezwani do ZOO, gdzie ujęto mężczyznę, który chciał dostać się na wybieg dla lwów.- Z ustaleń mundurowych wynikało, że 29-latek na teren ZOO wjechał swoim peugeotem. Najpierw wtargnął do pomieszczenia gospodarczego, gdzie przygotowane było mięso dla lwów, a potem łomem próbował podważyć drzwi wejściowe do wybiegu dla zwierząt, uszkadzając je - relacjonuje kom. Paulina Onyszko z Komendy Rejonowej Policji VI w Warszawie. Tylko dzięki błyskawicznej reakcji opiekuna zwierząt nie doszło do tragedii. - Mężczyzna został ujęty. Mundurowi sprawdzili jego dane w policyjnym systemie. Okazało się, że 29-latek miał cofnięte uprawnienia do kierowania pojazdami. Z uwagi na to, że był silnie pobudzony, mundurowi zbadali go alkomatem - był trzeźwy - opowiada oficer prasowa.Na miejsce wezwano pogotowie ratunkowe, które przewiozło 29-latka na konsultację medyczną. W trakcie czynności ustalono, że zatrzymany mężczyzna był pod działaniem narkotyków. Policjanci zdecydowali o jego zatrzymaniu i przewieźli go do komendy przy ul. Jagiellońskiej. Tam w trakcie przeszukania mundurowi znaleźli przy nim dwa zawiniątka z suszem roślinnym oraz zawiniątko z białym proszkiem. Badania testerem narkotykowym wykazało, że była to marihuana i mefedron. W piątek po analizie zebranych w sprawie materiałów dochodzeniowiec przedstawił 29-letniemu mieszkańcowi Warszawy cztery zarzuty karne dotyczące zniszczenia mienia, kierowania pojazdem mimo cofniętych uprawnień i pod wpływem narkotyków oraz za posiadanie nielegalnych środków. Za te wszystkie przestępstwa mężczyźnie grozi teraz kara do 5 lat pozbawienia wolności