Przemysław Czarnek nie wytrzymał pytań TVN24. "Współwinni handlu ludźmi"
Podczas dzisiejszej konferencji prasowej Adam Niedzielski i Przemysław Czarnek wypowiedzieli się między innymi na temat sytuacji na granicy z Białorusią. Minister edukacji wyraźnie zdenerwował się pytaniem zadanym przez dziennikarkę TVN24. - Wszyscy, którzy tak, jak państwa telewizja powodują tego rodzaju dezinformację, są współwinni handlu ludźmi - odpowiedział reporterce.
Adam Niedzielski i Przemysław Czarnek uczestniczyli w rozpoczęciu roku akademickiego na Pomorskim Uniwersytecie Medycznym w Szczecinie. Wydarzeniu towarzyszyła konferencja prasowa, podczas której dziennikarka TVN24 zapytała ministra edukacji, czy nie czuje się odpowiedzialny za dzieci, które Straż Graniczna miała wywieźć wraz z innymi migrantami z terytorium Polski do lasu na Białorusi.
Minister Czarnek nie wytrzymał
- Wszystkim powinien być bliski los dzieci, które są narażone na to, że staną się ofiarami handlu ludźmi. Te dzieci, tak jak inni ludzie przywożeni na granicę Białorusi z Polską, są ofiarami handlu ludźmi. Handlu przygotowanego przez Aleksandra Łukaszenkę i jego reżim. Wszyscy, którzy tak, jak państwa telewizja powodują tego rodzaju dezinformację, są współwinni handlu ludźmi - odpowiedział Przemysław Czarnek.
Szef resortu edukacji dodał, że "wszyscy, którzy bezkrytycznie podchodzili do fali migracji w 2015 roku, są współwinni ofiar, które zatonęły na Morzu Śródziemnym". Zaapelował jednocześnie o rozwagę i rozsądek. - Jesteście telewizją, która działa w Polsce, jesteście odpowiedzialni za to, co się dzieje w Polsce - grzmiał polityk.
Pozostała część artykułu pod materiałem wideo
Dziennikarka próbowała wtrącić, że ludziom, którzy znaleźli się w potrzebie na Morzu Śródziemnym, udzielano stosownej pomocy, jednak Adam Niedzielski, który wtrącił się do dyskusji, nie dopuścił jej do głosu .
Życie dzieci jest zagrożone?
Z informacji przekazanych przez portal Gazeta Prawna wynika, że około 20-30 procent osób zatrzymywanych na granicy z Białorusią i wywożonych przez Straż Graniczną stanowią dzieci. W piątek sprawą zainteresował się rzecznik praw dziecka Mikołaj Pawlak.
- Rzecznik poprosił w szczególności o wyjaśnienia dotyczące opisywanych przez media przypadków cofania uchodźców z małymi dziećmi z terytorium Polski na terytorium Białorusi. W opinii Rzecznika procedura push-back, jeśli rzeczywiście jest stosowana, może zagrażać bezpieczeństwu małoletnich cudzoziemców - wyjaśniło biuro prasowe RPD.
Fakt, że procedura push-back jest stosowana, potwierdziła Straż Graniczna. - Praktyka Straży granicznej jest w tej chwili taka, że jeśli spotyka grupę cudzoziemców, dokonuje ich szybkiego przeglądu i rejestracji w placówce, po czym - zwykle po ciemku - wywozi ich z powrotem do lasu - skomentowała Karolina Czerwińska z Polskiego Forum Migracyjnego.
Dzieci przebywające na terenach przygranicznych są w różnym wieku, nierzadko skarżą się na problemy ze zdrowiem. - Z naszych szczątkowych i niepełnych informacji wynika, że na przykład wczoraj Straż Graniczna wywiozła z powrotem około 500 osób. Z tej grupy, według zgrubnych szacunków, 20-30 procent stanowią dzieci w różnym wieku. Czasami bardzo małe, czasami niemowlęta - dodała aktywistka.
Z informacji przekazywanych przez TVN24 wynika z kolei, że w szpitalu w Sokółce, w okresie od 6 do 9 września przebywało 58 cudzoziemców, w tym 19 dzieci, które cierpiały na zapalenie płuc, bóle brzucha, wymioty i hipotermię. Niewątpliwie, mamy więc problem z kryzysem humanitarnym.
Artykuły polecane przez redakcję Goniec.pl:
Jeżeli chcesz się podzielić informacjami ze swojego regionu, koniecznie napisz do nas na adres redakcja@goniec. pl
Źródło: Konferencja prasowa/Gazeta Prawna/TVN24