Przemoc wobec kobiet wykorzystywana w propagandzie putinowskiej. Uwaga na fake newsy
Od początku inwazji na Ukrainę przez Rosję pojawia się codziennie mnóstwo niezweryfikowanych informacji, które wywołują panikę i zamieszanie. Zaczęło się od cen paliw, które miałyby zacząć radykalnie wzrastać, czy od bankomatów, w których w wyniku wojny zabrakło pieniędzy. W istocie zabrakło ich (na chwilę) przez to, że ludzie pod wpływem tej informacji zaczęli masowo wypłacać. Następne fake newsy dotyczyły uchodźców nieukraińskiego pochodzenia. Kilka dni temu kibice w Przemyślu nabrali się na fake newsa o gwałceniu i atakowaniu polskich kobiet przez ciemnoskórych cudzoziemców, co stało się zapalnikiem nagonki na te osoby przez polskich mężczyzn. W nocy 1 marca czterech cudzoziemców zostało pobitych, jeden trafił do szpitala. Sprawców nie ujęto.
Pisałam o tym TUTAJ .
Masowe gwałty i napaści na kobiety w Przemyślu? Fake news
Przed chwilą napisała do mnie osoba, że zgodnie ze słowami jej brata z Przemyśla do szpitala w tym mieście trafiło kilkudziesięciu pobitych cudzoziemców o ciemnej karnacji. Zadzwoniłam do szpitala w Przemyślu. Nic takiego nie miało miejsca.
Wcześniej napisała do mnie dziewczyna z Przemyśla o tym, że jej koleżanki ze szkoły są atakowane przez ciemnoskórych mężczyzn. Prosiłam, by się ze mną skontaktowały - dzięki temu mogłabym to zweryfikować. Nie wymagałam zgłoszenia na policję - większość ofiar przemocy nie zgłasza przemocy na policję ze względu na strach, wstyd czy brak wiary w działania organów śledczych. Chciałam porozmawiać z pokrzywdzonymi. Dostać sygnał, dowód. Cokolwiek, co pozwoliłoby mi to potwierdzić, a nie krążyć w magmie domysłów.
Nie dostałam kontaktu. Słyszałam tylko ciągle, że jest wielki lęk w Przemyślu wśród kobiet. Że na widok osoby ciemnoskórej dziewczyny uciekają albo stają sparaliżowane strachem. To powszechne reakcje w sytuacji zagrożenia przemocą.
Tylko że ten strach może być wywoływany nieprawdziwymi opowieściami, które mogą być podsycane przez rosyjską propagandę, by zastraszać społeczeństwo i je dzielić. Zagrożenie może być sprokurowane, by unieruchamiać społeczeństwo i odrywać od prawdziwego oprawcy: Putina. Tak działa propaganda putinowska.
Mimo iż ataki na kobiety miały być masowe, a ja od lat zajmuję się sprawami przemocy i ofiary piszą do mnie z prośbą o wsparcie, żadna dziewczyna się do mnie nie zgłosiła.
Czy to oznacza, że przemocy nie było? Nie.
To oznacza, że nie ma żadnego potwierdzenia na przemoc wobec kobiet ze strony cudzoziemców w Przemyślu. A zatem jednoznaczne twierdzenia, że do takiej przemocy doszło, to fake newsy. Wywołują panikę i powodują samosądy. I o to dokładnie chodzi.
Dlaczego akurat propaganda putinowska tak upodobała sobie wykorzystywanie przemocy wobec kobiet do dezinformacji? Bo to wzbudza współczucie, strach i chęć zemsty. Propaganda bierze wszystko to, co w nas najczulsze, to, co dla nas jako społeczeństwa najważniejsze - i wykorzystuje naszą chęć obrony tych wartości i sprzeciwu wobec krzywdy, by osiągać swoje cele. Dlatego tak trudno ją rozpoznać: bo w pierwszym odruchu chcemy bronić osób i grup społecznych, które są szczególnie narażone. Chcemy stanąć po ich stronie. A takie stanięcie po ich stronie w wyniku dezinformacji w istocie może być stanięciem po stronie Putina.
Clickbait jako informacyjna broń masowego rażenia
Manipulacja to nie tylko powielanie fałszywych informacji. To także wybór prowokacyjnego, mylącego tytułu (clickbaitu), który wywołuje emocje i zwiększa zasięgi, ale może wprowadzać w błąd. To oznacza zysk dla portalu czy kanału - bo zasięgi oznaczają większe zyski od reklamodawców - ale czytelnik zostaje oszukany lub wprowadzony w błąd. A to może mieć bardzo poważne konsekwencje społeczne: wywoływać konflikty między grupami społecznymi, powodować samosądy czy napędzać dyskryminację. To zyski zdobywane kosztem realnej krzywdy ludzkiej.
Mogłabym nazwać ten tekst "Kilkadziesiąt czarnoskórych osób w szpitalu po pobiciu przez Polaków w Przemyślu?" albo "Potwierdzono jedenaście przypadków gwałtów dokonanych przez rosyjskie wojsko. Zginęło sześć kobiet". Na tym właśnie polega dezinformacja. Mogłabym się bronić, że przecież napisałam ze znakiem zapytania - więc ja wcale nie potwierdzam informacji. Albo, że po prostu cytuję w tytule tweeta, a nie stwierdzam, że to potwierdzono.
W 2015 r. to rząd szerzył atmosferę strachu. Obecnie robią to media
Ale dokładnie na tym polega clickbait - ma wzbudzić szok, gniew, ostre emocje, które sprawiają, że osoby klikną link. Albo i nie klikną, tylko po prostu powielą taką dezinformację dalej. Nawet jeśli w tekście odpowiedź na pytanie "Kilkadziesiąt czarnoskórych osób w szpitalu po pobiciu przez Polaków w Przemyślu?" brzmi: "Nie", to już nie ma znaczenia. Dezinformacja została dokonana, a tłumaczenie tego "przecież jest znak zapytania", "przecież można było doczytać" to część manipulacji i przenoszenia winy na medium, które tak działa.
Tylko że przez wykorzystywanie takiego sposobu działania medium ten człowiek tworzy sobie zyski. Nie jest bezwolny czy pozbawiony decyzji. Skoro może zgarniać zyski, może też przyjąć odpowiedzialność za swoje nieetyczne działania.
To samo z pisaniem o trzeciej wojnie światowej czy podbijaniem wydarzeń, by były ostrzejsze w tytule: "Putin atakuje Polskę" (za pomocą propagandy, ale wrażenie od razu jest takie, że wojna jest i w Polsce), "Putin użył swojej największej broni przeciwko Polsce" (czyli propagandy, ale powstaje odbiór, że Putin zaczął ostrzeliwać Polskę). To właśnie jest uczestniczenie w propagandzie putinowskiej - nawet jeśli taki autor nazywa w tekście Putina zbrodniarzem i mordercą (którym jest). Putin chce, żebyśmy się bali, chce wywoływać panikę i destabilizować kraj.
Na tym polega wojna informacyjna. I o ile w kwestii uchodźczej z 2015 r. to rząd najbardziej podsycał atmosferę zagrożenia, o tyle obecnie robią to media. Także te, które teraz czytacie.