Obostrzenia potrwają dłużej. Sytuacja przedsiębiorców jest coraz gorsza, nie wiedzą, co robić
Polski rząd podjął decyzję o przedłużeniu okresu trwania aktualnych obostrzeń w całej Polsce, które wynikają z potrzeby ograniczenia rozprzestrzeniania się koronawirusa. Pierwotnie miały one obowiązywać do 9 kwietnia. Według nowych ustaleń potrwają co najmniej do 18 kwietnia.
Przedłużenie obostrzeń uderzyło w wielu przedsiębiorców
Obecne przepisy zamykają m.in. wielkopowierzchniowe sklepy meblowe i budowlane, hotele i pensjonaty, a także salony fryzjerskie i kosmetyczne. Te ostatnie to przede wszystkim małe biznesy, które nie mogą pozwolić sobie na długie zamknięcie, a dodatkowo nie były przygotowane na zamrożenie działalności.
Większość średnich i małych przedsiębiorców nie jest zadowolona z przedłużenia obostrzeń. Szczególnie branża kosmetyczna, której przedstawiciele musieli po raz kolejny poprzesuwać umówione wizyty, a to owocuje stratami finansowymi.
Przedsiębiorcy najwięcej pretensji nie mają wcale o to, że zamknięto im działalność, bo zdają sobie sprawę z powagi sytuacji, a o to, że nikt ich nie poinformował o planach oraz nie daje jasnej deklaracji, do kiedy ich firmy pozostaną zamknięte.
Salony fryzjerskie i kosmetyczne bardzo ucierpiały
- Gdyby było z góry powiedziane, że na przykład przez dwa miesiące salony są zamknięte, to fryzjerzy wiedzieliby, na czym stoją i mogliby się przygotować. A kiedy przesuwa się w czasie obostrzenia, to nic nie można zaplanować. I nie działa to też dobrze na psychikę. A opłaty nadal trzeba ponosić. Nikt mi nie powiedział, żeby ktoś komuś obniżył czynsz za lokal - powiedziała w rozmowie z Interią Joanna Falak, kierownik biura Cechu Fryzjerów i Rzemiosł Różnych.
Każdy przedsiębiorca prowadzi biznes po to, by zarabiać. Właśnie dlatego niepewność jest w tej sytuacji najgorsza. Wielu właścicieli prywatnych firm załamuje ręce, bo nie wie, jak długo jeszcze będzie w stanie utrzymać się na rynku. A przecież pandemia już wcześniej znacząco ograniczyła przychody w wielu branżach.
Ucierpiały przede wszystkim sektory usługowe, bo wiele osób pracuje zdalnie, a więc nie potrzebuje części wizyt np. w salonach fryzjerskich, a dodatkowo dochodzi do tego efekt strachu - podczas spotkania z fryzjerką i kosmetyczką może dojść do zakażenia koronawirusem i to pomimo zachowania środków ostrożności.
Hotele i restauracje ledwo wiążą koniec z końcem
W coraz bardziej dramatycznej sytuacji jest branża hotelowa i restauracje. Właściciele hoteli, hosteli i kurortów wypoczynkowych załamują ręce i zaczynają modlić się, by dotrwać do lata. Wierzą, że gdy zrobi się cieplej i nadejdzie lato, będzie szansa na zarobek i odbicie się od dna. Jednak, aby tak było, sytuacja związana z epidemią musi się poprawić.
Właściwie wszystkich przedsiębiorców dotyka także kolejny problem - ich firmy są zamknięte i nie mogą zarabiać, a za wynajmowane powierzchnie np. w galeriach handlowych trzeba ciągle płacić czynsz. Co ciekawe nawet podczas przedłużającego się lockdownu mali i średni przedsiębiorcy nadal nie mają żadnego wsparcia ze strony władz przy zrekompensowaniu kosztów najmu. Skutki ostatnich decyzji rządu odczują przede wszystkim wielkopowierzchniowe galerie. Według Krzysztofa Poznańskiego, dyrektora zarządzającego Polskiej Rady Centrów Handlowych aż 300 z 570 obiektów handlowych działających w naszym kraju należy do polskich właścicieli.
Artykuły polecane przez redakcję Goniec.pl: