PiS idzie na ustępstwa, żeby otrzymać pieniądze z KPO. Co zakłada projekt ustawy?
Prawo i Sprawiedliwość wycofuje się z dotychczas forsowanych przez siebie zmian w sądach w celu odblokowania pieniędzy z KPO. Zmiany są znaczące, ale pojawiają się wątpliwości, czy są one zgodne z Konstytucją, a swój sprzeciw zapowiedziała już partia Zbigniewa Ziobry.
We wtorek 13 grudnia, niedługo po głosowaniu w sprawie wotum nieufności dla Zbigniewa Ziobry, na stronie internetowej Sejmu pojawił się projekt ustawy złożony przez grupę posłów PiS. Zmienia on niektóre zapisy ustawy o Sądzie Najwyższym oraz kilku innych ustaw. Złożenie tego projektu jest efektem negocjacji z Komisją Europejską w sprawie odblokowania pieniędzy dla Polski z Krajowego Planu Odbudowy .
Pieniądze za praworządność, czyli kapitulacja PiS
Za pomocą tzw. kamieni milowych Komisja Europejska jasno przedstawiła oczekiwania w stosunku do polskiego rządu, których spełnienie miałoby oznaczać odblokowanie unijnych funduszy przeznaczonych na wsparcie gospodarek państw członkowskich, w tym Polski. W przypadku naszego kraju, w oparciu m.in. o wcześniejsze orzeczenia Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, Komisja największe wątpliwości miała co do stanu polskiej praworządności, a szczególnie niezależności systemu sądownictwa.
Pomimo wielomiesięcznych deklaracji, w których przedstawiciele Prawa i Sprawiedliwości zarzekali się, że nie pójdą na ustępstwa z KE w sprawie forsowanych przez siebie zmian w Sądzie Najwyższym i sądach powszechnych, rząd skapitulował i ewidentnie chce dogadać się z Komisją Europejską , aby otrzymać miliardy z UE. Premier i ministrowie polskiego rządu twierdzili dotąd, że organy UE nie mogą dyktować zmian i wpływać na funkcjonowanie polskiego wymiaru sprawiedliwości, ponieważ jest to niezgodne z traktatami. Teraz premier stwierdził jednak, że proponowane zmiany to "dobry kompromis". - Wytyczyliśmy tam czerwone linie, były próby wnikania głęboko w polską konstytucję, w inne obszary wymiaru sprawiedliwości. Komisja Europejska tutaj też ustąpiła, nie weszła w tę przestrzeń. My także dokonaliśmy pewnej korekty - przekonywał na konferencji Mateusz Morawiecki. Prawda jest jednak taka, że PiS proponuje zmiany, które mocno kłócą się z dotychczas stosowaną przez przedstawicieli tego ugrupowania narracją.
Duże zmiany w postępowaniu dyscyplinarnym sędziów. Ważna rola NSA
Główną zmianą proponowaną przez pomysłodawców tego projektu jest przeniesienie postępowania dyscyplinarnego sędziów z Sądu Najwyższego do Naczelnego Sądu Administracyjnego. Przed rządami PiS sprawami dyscyplinarnymi zajmowała się jedna z izb Sądu Najwyższego, jednak w wyniku reform partii Jarosława Kaczyńskiego w SN powstała nowa Izba Dyscyplinarna , w całości obsadzona sędziami powołanymi przez nową Krajową Radę Sądownictwa, której członków powoływali politycy. Była to kość niezgody pomiędzy Brukselą a rządem Morawieckiego, ponieważ w wyroku z 15 lipca 2021 roku TSUE uznał ten organ za nielegalny.
Kilka miesięcy temu, w wyniku negocjacji z Komisją Europejską, w które włączył się prezydent Andrzej Duda, Izbę Dyscyplinarną zastąpiła Izba Odpowiedzialności Zawodowej , co jednak nie spełniło oczekiwań KE, ponieważ część miejsc w nowo powołanej izbie dalej zajmują sędziowie wybrani przez nową KRS. Zgodnie z proponowanymi zmianami wszystkimi sprawami dyscyplinarnymi sędziów Sądu Najwyższego, sądów powszechnych i wojskowych miałby zajmować się teraz Naczelny Sąd Administracyjny, a powołanej kilka miesięcy temu Izbie Odpowiedzialności Zawodowej pozostałyby sprawy adwokatów, radców prawnych, czy prokuratorów.
NSA miałby zajmować się sprawami dyscyplinarnymi sędziów w dwóch instancjach. Dzięki temu PiS chce spełnić oczekiwania KE, ponieważ legalność NSA nie była dotąd podawana w wątpliwość.
Złagodzenie tzw. ustawy kagańcowej
Kolejną bardzo istotną zmianą, którą w opisywanym projekcie proponuje PiS, jest usunięcie niektórych zapisów tzw. ustawy kagańcowej , na mocy której sędziowie, którzy podważali status swoich kolegów z zawodu (np. powołanych przez nową KRS), mogli zostać pociągnięci do odpowiedzialności dyscyplinarnej.
W nowelizacji, która została wypracowana m.in. przez prezydenta Andrzeja Dudę w czerwcu tego roku, pojawiły się zapisy, które wprowadzały możliwość testowania sędziów, jednak było to obwarowane restrykcyjnymi warunkami. Projekt złożony we wtorek w Sejmie znosi te ograniczenia i wprowadza możliwość wszczęcia takiego testu "z urzędu", także na wniosek jednego z członków wieloosobowego składu orzekającego w danej sprawie. Ponadto projekt PiS uchyla przepisy poprzednich nowelizacji, na mocy których sędziowie mogli być pociągnięci do odpowiedzialności dyscyplinarnej za wydane przez siebie orzeczenia.
Premier liczy na pomoc opozycji. Partia Zbigniewa Ziobry mówi "nie"
Już w środę rano w Sejmie odbyło się spotkanie Mateusza Morawieckiego z Elżbietą Witek oraz szefami klubów i kół parlamentarnych. Po nieformalnym spotkaniu w Sejmie liderzy i liderki opozycji zaznaczyli, że jest z ich strony zgoda na dalsze procedowanie projektu ustawy, jednak w trakcie prac legislacyjnych muszą zostać przeprowadzone odpowiednie analizy i konsultacje. - Nie ma zgody na to, żebyśmy przyjmowali ustawę w trybie pilnym, żebyśmy robili to bez konsultacji - powiedział przewodniczący klubu Lewicy, Krzysztof Gawkowski. Z kolei prezes PSL Władysław Kosiniak-Kamysz powiedział, że opozycja "nie da się zrobić w bambuko".
Premier spotkał się z przedstawicielami opozycji, ponieważ rządowi zależy na czasie, a PiS nie może w tym aspekcie liczyć na pomoc ze strony swojego koalicjanta, Solidarnej Polski. Przedstawiciele partii Zbigniewa Ziobry początkowo wstrzymywali się z jasnymi deklaracjami dotyczącymi tego, czy zagłosują za złożonym do Sejmu projektem, jednak w środę wiceminister sprawiedliwości Sebastian Kaleta rozwiał wątpliwości, oświadczając, że Solidarna Polska nie poprze proponowanych zmian.
Polityk SP stwierdził, że proponowane zmiany "mogą i z dużym prawdopodobieństwem doprowadzą do anarchii w polskim sądownictwie". Premier nie ma więc innego wyjścia, niż dogadać się z opozycją, co jednak może nie być takie proste, bowiem już pojawiają się głosy, które kwestionują niektóre zapisy złożonego projektu i może się okazać, że opozycja zaproponuje poprawki, których PiS nie będzie chciało poprzeć.