Nie żyje rodzeństwo z Opola. Matka doprowadzona do prokuratury, czeka na zarzuty
Dalszy ciąg koszmarnej sprawy maleńkiego rodzeństwa, którego ciała znaleziono w jednym z mieszań w Opolu. 4-latka oraz je 3-letni braciszek mieli rany cięte szyi. W lokum znajdowała się także matka dzieci z ranami ciętymi szyi. Kobieta ostatnie dni spędziła w szpitalu. Jej stan zdrowia pozwolił w czwartek, 31 sierpnia na doprowadzenie do prokuratury. Kobieta ma usłyszeć zarzut zabójstwa.
Matka ma usłyszeć zarzuty
W czwartek, 31 sierpnia do prokuratury została doprowadzona 34-letnia kobieta, która najprawdopodobniej stoi za zabójstwem swoich dzieci. - Z ostanie jej przedstawiony zarzut podwójnego zabójstwa . Narzędziem zbrodni był nóż tapicerski. W zarzucie przyjęto zamiar bezpośredni - przekazał po godzinie 12.30 Stanisław Bar z Prokuratury Okręgowej w Opolu cytowany przez TVN24.pl
Jak dodawał przedstawiciel prokuratury w Opolu, po przedstawieniu zarzutów kobieta trafi tymczasowo do aresztu. Jego zdaniem wstępne wyniki sekcji zwłok nie pozostawiają cienia wątpliwości. Dzieci miały głębokie rany cięte szyi.
Tragedia rodzinna w Opolu
Koszmar rozegrał się we wtorek, 29 sierpnia w jednym z mieszkań na obrzeżach Opola. Ok. godz. 17:00 miejscowa policja otrzymała zgłoszenie o znalezieniu ciał dwojga małych dzieci w jednym lokali mieszkalnych. Zwłoki 4-latki oraz 3-letniego chłopczyka odnaleźli dziadkowie. - Ciała ujawnili bliscy rodziny. Na miejscu była też 34-letnia matka, która miała rany cięte. Trafiła do szpitala, nie została dotąd przesłuchana. Jej życiu nie zagraża niebezpieczeństwo - mówił Bar.
- Mamy do czynienia ze zbrodnią zabójstwa. Obrażenia dzieci nie pozostawiają wątpliwości, że doszło do przestępczego spowodowania ich śmierci - mogliśmy usłyszeć.
Przykre fakty z przeszłości
Koszmar w Opolu poruszył Polaków. Światło dzienne ujrzały przykre fakty odnośnie przeszłości rodziny, w której doszło do potwornych wydarzeń. Jak ustalił Fakt, w styczniu 2022 roku spalił się dom, w którym mieszkała rodzina . Wówczas spłonął ich cały dobytek. - Usłyszałam takie bum. To nie był duży wybuch, ale hałas. Poszłam do męża i mówię, że jest pełno dymu. On wyszedł i zaraz jak wrócił do domu, to wrócił ze strażakiem, który nas od razu ewakuował. Zapaliło się u sąsiadki, która miała opiekuna prawnego, bo nie była w pełni władz umysłowych - opowiadała wówczas Radiu Opole kobieta, która przebywa obecnie w szpitalu.
Źródło: Fakt/ Goniec.pl/ TVN24