Goniec.pl Wiadomości Mówimy tym samym głosem
Nathaniel Sison, Unsplash

Mówimy tym samym głosem

7 grudnia 2023
Autor tekstu: Ken Armstrong

Niezależnie od miejsca na świecie, dziennikarze śledczy wszędzie mówią tym samym językiem. Wszystkim przyświeca ta sama misja. I wszyscy wiedzą, jaką cenę mogą zapłacić, jeśli ich praca zostanie uciszona.

Mówić, jak jest

Od redakcji:
To ważny dzień dla redakcji “Gońca”. Publikujemy gościnny, przygotowany specjalnie dla nas tekst Kena Armstronga, 4-krotnego laureata Pulitzera, jednego z najbardziej znanych dziennikarzy na świecie.

W 2014 roku serwis "The Global Investigative Journalism Network" spytał o powody, dla których reporterzy śledczy wykonują swój zawód.

"Chciałem w końcu poczuć, że coś może się zmienić" - odpowiedział dziennikarz z Meksyku.

Jego ukraiński kolega dodał: "Chodziło o to, by rozwikłać te wszystkie zależności i powiązania".

"Chcieliśmy mieć pewność, że nadużycia z przeszłości się nie powtórzą" – równie krótko ujął to reporter z Filipin.

Jordański dziennikarz mówił o potrzebie „piętnowania urzędników, gdy robią coś złego”, jego brazylijski kolega po fachu wskazywał na chęć przekazywania społeczeństwu „niezbędnych i potrzebnych informacji”, a dziennikarz z RPA podkreślał wartość, jaka płynie z „mówienia wprost: jak jest”.

"Czasami mam wrażenie, że to dziennikarze śledczy walczą z korupcją bardziej niż ktokolwiek inny" – dzielił się swoimi przemyśleniami ich kolega z Bośni.

Czas przełomu

Ujawniać krzywdę

Dlatego nie mam wątpliwości: dziennikarze śledczy wszędzie na świecie posługują się tym samym językiem. I choć bez trudu moglibyśmy opowieść o ich pracy przyoblec w wymyślną prozę, to zwyczajnie nie ma takiej potrzeby. Ten zawód jest ciężki, ale jego cele proste. Dziennikarze śledczy są po to, by krzywda i niesprawiedliwość wychodziły na wierzch. By pociągać potężnych tego świata do odpowiedzialności. By doprowadzać do realnych zmian.

I robią to. Przykłady można mnożyć: kradzież funduszy publicznych przez urzędników (w zbyt wielu krajach, by je wymienić); nielegalny handel bronią, ludźmi, narkotykami, dziką przyrodą czy drewnem (ta lista mogłaby być dłuższa); rytualne zabijanie niepełnosprawnych dzieci w Ghanie; wykorzystywanie tajemnicy finansowej offshore przez polityków i miliarderów (to śledztwo doprowadziło do wszczęcia postępowań karnych i cywilnych w co najmniej ośmiu krajach); przerażające warunki pracy w przemyśle rybnym w Azji Południowo-Wschodniej (ten reportaż doprowadził do uwolnienia ponad 2000 zniewolonych pracowników).

Nie różnimy się więc językiem, różną nas tylko okoliczności, w jakich wykonujemy swój zawód.

Chodzi o zmiany

Sam jestem dziennikarzem śledczym w Stanach Zjednoczonych. Moja praca, przy współudziale innych reporterów, przyniosła konkretne zmiany, prowadząc do wstrzymania egzekucji w jednym ze stanów i ułaskawienia ponad 160 osób odbywających karę śmierci; do zwolnienia lub dymisji dwóch szefów policji oraz aresztowania lub ukarania innych policjantów; do zaprzestania nielegalnego utajniania akt sądowych; do zmian w zakresie prawa do obrony w postępowaniu karnym; do wdrożenia alertów zdrowotnych dotyczących niebezpiecznych leków, a także powstania przepisów wprowadzających kontrolę zakażeń w szpitalach.

Nie mówię tego, by się przechwalać. Mówię to, ponieważ wiem, że jako dziennikarz funkcjonujący w Ameryce dysponowałem każdą możliwą przewagą nad moimi kolegami z innych regionów świata. Począwszy od tego, kim jestem (białym mężczyzną), przez to, gdzie pracowałem (organizacje medialne posiadające duże wpływy i finansowe zaplecze), po przepisy, na podstawie których wykonywałem pracę (te dotyczące wolności słowa i przepływu informacji w Stanach Zjednoczonych są dalekie od doskonałości, ale nadal są potężne).

Funkcjonowałem więc w dużych organizacjach, które chciały i były w stanie wszczynać postępowania o dostęp do informacji publicznej, gdy państwowe instytucje próbowały coś przed nami zataić.

A kiedy to ja byłem pozywany przez osoby, których dotyczyły opisywane przeze mnie historie, otrzymywałem najwyższej jakości prawnicze wsparcie. Nie byłem zatem tak bezbronny, jak wielu innych dziennikarzy w innych częściach świata.

Dziennikarstwo partyzanckie

Blisko ćwierć wieku temu otrzymałem stypendium dziennikarskie na Uniwersytecie Harvarda, w ramach którego spędziłem rok z dziennikarzami z trzynastu innych krajów. Jednym z nich był Ignacio Gomez, który - oprócz innych swoich wielkich osiągnięć – ujawnił niegdyś, że grupy paramilitarne i kolumbijskie wojsko były odpowiedzialne za masakrę 49 osób w jednej z kolumbijskich wiosek.

Gomez przybył na Harvard, a chwilę wcześniej - o czym uprzedził nas szef programu stypendialnego - usłyszał groźby śmierci ze strony grupy prawicowych paramilitarystów, handlarzy kokainą, skorumpowanych polityków i oficerów wojskowych.

Tylko w ciągu minionej dekady w Kolumbii zamordowano ponad 30 dziennikarzy.

Inny reporter z naszej grupy, pochodzący z Bośni, został nazwany "bluźniercą" i "szpiegiem" przez prezydenta swojego kraju i oskarżony o zniesławienie. Reporter z Nigerii pracował w czasopiśmie, które zostało zdelegalizowane przez tamtejszy reżim; on i jego koledzy zostali zmuszeni do pracy w podziemiu. Sam określał swoją pracę jako "dziennikarstwo partyzanckie".

Wyzwania, z jakimi musiałem się mierzyć w swoim życiu – jako choćby zbyt długie zwlekanie przez urzędników państwowych z udostępnianiem mi publicznych dokumentów - były śmieszne w porównaniu z wyzwaniami, przed jakimi stawali moi koledzy z innych stron świata. Wciąż pamiętam ich zaskoczenie, gdy opisywałem im pewien reportaż opublikowany w „Chicago Tribune” na temat niewłaściwego postępowania Departamentu Policji; zapytali, czy w ramach odwetu policja kiedykolwiek mnie aresztowała, groziła lub zastraszanie. A kiedy przyznałem, że nie - że nigdy nie zostałem zatrzymany ani nie byłem w żaden sposób piętnowany - oni nie byli w stanie w to uwierzyć.

Dziennikarstwo na krawędzi

Dwie dekady później dziennikarstwo w Stanach Zjednoczonych doznało serii wstrząsów. Zamknięto tysiące gazet. Dziesiątki tysięcy dziennikarzy straciło pracę. Przychody dzienników spadły o 80 procent. Fundusze hedgingowe niezainteresowane publicystyką przejęły gazety i doprowadziły je do ruiny, podczas gdy nieufni wobec przedstawicieli prasy politycy dezawuowali ich pracę poprzez dezinformację i taktyki zastraszania.

W ciągu ostatnich pięciu lat zamordowano co najmniej siedmiu amerykańskich dziennikarzy.

Sytuacja na świecie jest równie ponura. W globalnym raporcie medialnym UNESCO z lat 2021-22 czytamy: "Niezależne dziennikarstwo jest w niebezpieczeństwie. Główne powody? Rozpad struktur biznesowych, nasilające się ataki na wolność prasy i ciągłe zagrożenia dla bezpieczeństwa".

Komitet Ochrony Dziennikarzy gromadzi informacje o najbardziej alarmujących wskaźnikach rosnącego niebezpieczeństwa związanego z wykonywaniem tego zawodu. Pisząc ten tekst, sprawdzam najnowsze dane: "69 zabitych dziennikarzy i pracowników mediów" w 2023 r. (liczba ta będzie rosnąć w miarę prowadzenia dochodzeń dotyczących poszczególnych zabójstw); "363 dziennikarzy pozbawionych wolności" na dzień 1 grudnia 2022 r. oraz "65 zaginionych", w tym 16 w Meksyku, dziewięciu w Iraku, ośmiu w Syrii i siedmiu w Rosji.

Ale nawet w takiej sytuacji znajduję powody do nadziei.

Nie jesteśmy sami

Dziennikarze śledczy współpracują ze sobą ponad granicami, prowadząc międzynarodowe dochodzenia, które wzmacniają nasze możliwości, zasięg i służą wymianie informacji. Cóż, gospodarka jest globalna i powszechna, podobnie jak przestępczość.

Międzynarodowe Konsorcjum Dziennikarzy Śledczych, lider w tych działaniach, pisze: "Kierujemy się przekonaniem, że obywatele mają prawo być lepiej informowani, że dostęp do niezależnie pozyskiwanych informacji jest nie tylko niezbędny dla demokracji, ale jest także podstawowym prawem człowieka".

Dziennikarze pracują lepiej, gdy działają ręka w rękę.

Podczas gdy jedni politycy atakowali dziennikarstwo śledcze, inni przywódcy - w tym członkowie  Komitetu Noblowskiego - je docenili. W 2021 r. Pokojową Nagrodę Nobla przyznano dziennikarzom Marii Ressie z Filipin i Dmitrijowi Muratowowi z Rosji za ujawnianie nadużyć władzy w obliczu nieustających gróźb. W naszej pracy nie pozostajemy więc całkiem sami.

Tymczasem wraz z upadkiem tradycyjnych sposobów przekazywania informacji, pojawiają się nowe. Sam pracuję w ProPublica - firmie będącej liderem w dziedzinie dziennikarstwa non-profit.

Zamiast bazować na subskrypcjach i reklamach, jesteśmy finansowani głównie przez darczyńców, czyli osoby, które dostrzegają wartość naszej pracy. Ta redakcja liczy już przeszło 100 dziennikarzy.

W ostatnich śledztwach ProPublica opisaliśmy utrzymywane dotąd w tajemnicy darowizny miliarderów na rzecz sędziów Sądu Najwyższego USA; opisaliśmy, w jaki sposób najbogatsi ludzie w kraju często płacili niewielki podatek dochodowy lub nie płacili go wcale; oraz pokazaliśmy, jak tajny i wspierany przez USA program zabił setki cywilów w Afganistanie.

Służyć obywatelom

Ponad wszystko jestem zbudowany postawą dziennikarzy, którzy pozostają w zgodzie z fundamentalnymi zasadami tego zawodu. Portal Goniec jest tego przykładem. To serwis, który dąży do bycia niezależnym i stawia na ambitne dziennikarstwo śledcze.

Wszystkie media w Polsce stoją dziś przed wieloma wyzwaniami.

Cieszę się, że także kierownictwo Gońca jest zdeterminowane, by w demokratycznym państwie służyć obywatelom poprzez dostarczanie im niezbędnych i potrzebnych informacji.

Ilekroć jestem pytany, dlaczego pracuję jako dziennikarz śledczy, moja odpowiedź nie różni się od tej udzielanej przez dziennikarzy Gońca. Nasza praca czyni świat lepszym. Wierzyłem w to 30 lat temu i wierzę w to teraz.

specjalnie dla Goniec.pl Ken Armstrong

Ken Armstrong

Ken Armstrong -  jeden z najbardziej uznanych dziennikarzy śledczych w Stanach Zjednoczonych. Czterokrotnie zdobywał Pulitzera, pięciokrotnie był do niego nominowany.

Jeden z jego głośnych tekstów - o dziewczynie, która padła ofiarą gwałtu, by następnie zostać oskarżoną przez śledczych o składanie fałszywych zeznań - stała się kanwą serialu "Unbelievable", który można zobaczyć na platformie Netflix.

W 2009 r. został uhonorowany nagrodą "John Chancellor Award" Uniwersytetu Columbia za całokształt twórczości. Wspólnie z Nickiem Perrym napisał książkę ““Scoreboard, Baby: A Story of College Football, Crime, and Complicity”.

Rząd Donalda Tuska coraz bliżej. Znamy harmonogram prac Sejmu
Obserwuj nas w
autor
Ken Armstrong

Jeden z najbardziej uznanych dziennikarzy śledczych w Stanach Zjednoczonych. Czterokrotnie zdobywał Pulitzera, pięciokrotnie był do niego nominowany. W 2009 r. został uhonorowany nagrodą "John Chancellor Award" Uniwersytetu Columbia za całokształt twórczości. Wspólnie z Nickiem Perrym napisał książkę “Scoreboard, Baby: A Story of College Football, Crime, and Complicity”.

Chcesz się ze mną skontaktować? Napisz adresowaną do mnie wiadomość na mail: redakcja@goniec.pl
non-fiction wiadomości finanse technologia zdrowie rozrywka sport