"Łukaszenka nienawidzi nas wszystkich". Białorusini boją się dyktatora
- Oddalibyśmy wszystko za to, żeby Białoruś była po prostu zwykłym krajem. By była krajem europejskim. Wolnym. Krajem bez pobić i porwań z ulicy - mówi w rozmowie z portalem Wirtualna Polska Aleś Zarembiuk, prezes fundacji Dom Białoruski w Polsce, który ujawnił m.in. jakie tortury stosuje Aleksandr Łukaszenka.
Aleś Zarembiuk w rozmowie z portalem Wirtualna Polska mówił również o kulisach spotkania Władimira Putina i Aleksandra Łukaszenki w Mińsku. Zdaniem prezesa fundacji Dom Białoruski była to wizyta "z wyjątkowo dużą delegacją, jakich nie było w Białorusi od czasów próby impeachmentu Aleksandra Łukaszenki z 1996 roku". Szczegóły rozmów dyktatorów nie są znane. Można podejrzewać jednak, że mają związek z wojną w Ukrainie.
Dlaczego Białorusini nie przeciwstawią się Łukaszence?
- Mamy za to szczątkowe deklaracje, że Białoruś dostanie kompleks rakiet S-400 oraz Iskandery. Do tego to spotkanie to klasyka Łukaszenki i Putina, czyli groźby i straszenie . I to wszystko pod osłoną zacieśniania współpracy gospodarczej. Inaczej tego podsumować się nie da - mówi działacz w rozmowie z portalem Wirtualna Polska. Białoruscy działacze boją się, że macki Aleksandra Łukaszenki sięgną także polski, dlatego drzwi i okna fundacji Dom Białoruski w Polsce pozostają ciągle zamknięte. Nie bez przyczyny - z informacji członków wynika, że znaleźli się w specjalnym raporcie, który trafił do rąk dyktatora.
- Pokusa pokazania, że można bezkarnie zaatakować opozycjonistów nawet w Polsce, na Litwie czy na Łotwie jest dość wysoka. Bo skoro nikt nie jest bezpieczny nawet na terenie Unii Europejskiej, to jak poczują się ci, którzy zostali na Białorusi czy w Rosji? - ocenia Aleś Zarembiuk, który nie kryje zaniepokojenia stanem swojej ojczyzny.
- My oddalibyśmy wszystko za to, żeby Białoruś była po prostu zwykłym krajem. By była krajem europejskim. Wolnym. Krajem bez pobić i porwań z ulicy. By była krajem, w którym za wpisy w mediach społecznościowych nie trafia się za kraty na lata. By była krajem, w którym za zwykłe życie nic ci nie grozi. A wtedy będzie praworządna, będzie miała wolne i sprawiedliwe sądy oraz uczciwe wybory. Kraj, który nie przestrzega podstawowych praw człowieka, nie jest zwykłym krajem. I chyba dlatego chciałbym normalnej, zwyczajnej Białorusi. O takiej często śnię, o takiej marzę. Bo tylko w kraju niezwykłym w aresztach śledczych, w celach, ciągle pali się światło. By nikt nie mógł zasnąć. Spać nie można, odpocząć nie można, a każdy dzień to piekło. W celi przeznaczonej dla pięciu osób często jest i 20. A w koloniach karnych kobiety muszą szyć mundury dla swoich oprawców. To nie jest zwykły kraj. A takiego zwykłego bym chciał - mówi w rozmowie z portalem Wirtualna Polska.
Prezes fundacji Dom Białoruski podkreśla, że obywatele Białorusi nie przyznają, że czują się źle we własnym kraju, bo zależy im przede wszystkim na tym, żeby żyć w spokoju. - Każdy Białorusin i każda Białorusinka dziś widzą, że ze wschodu na zachód, z północy na południe po kraju jeżdżą rosyjscy żołnierze i rosyjski sprzęt wojskowy. Jak dziś wyjść naprzeciw brutalnego i bezwzględnego człowieka, naprzeciw Aleksandra Łukaszenki, który ma broń, który ma służby, który nie kontroluje emocji? Wyszedłby pan na spotkanie oko w oko z człowiekiem, który do pana celuje? - tłumaczy rozmówca WP.
"Łukaszenka nienawidzi nas wszystkich"
Aleś Zarembiuk podkreśla, że "nie można wymagać od nikogo, by ryzykował życiem swoim i swoich bliskich". - By ryzykował tortury, pobicia, zwolnienia z pracy, szykany. Lub więzienie, najpierw 15 dni, później 15 dni i czasami tak bez końca. A na wyjściu każą ci nagrać wideo, w którym przyznajesz się do win, przepraszasz i mówisz o swoich błędach. Potem przez całe życie masz się tego wstydzić - kontynuuje, dodając, że "Białoruś dziś to kraj, w którym ludzie po prostu muszą przeżyć".
- Łukaszenka nienawidzi nas wszystkich. Nas, czyli myślących inaczej niż on i nas, czyli chcących demokracji, a nie dyktatury. A jednak w relacjach z Władimirem Putinem od dawna pozostaje nieugięty, bo Białoruś do wojny z Ukrainą nie przystąpiła. I to mu trzeba oddać, choć robię to oczywiście z trudem - mówi rozmówca portalu Wirtualna Polska. - On jest przyparty do muru w każdy możliwy sposób: militarnie, gospodarczo i politycznie. Znalazł inny sposób - coś obiecuje, tylko później realizuje to odrobinę inaczej, nieco mniej dokładnie. I cały czas negocjuje. Czy dołączy do wojny? Dołączy, jak coś dostanie. Dołączy, jak minie jakiś czas. Dołączy, jak uspokoi się sytuacja, a żeby to się stało, to potrzebuje pieniędzy. I tak żebrze od Putina o każdy milion, miliard. Pamiętajmy jednak, że upadek Łukaszenki to nie jest upadek systemu - dodaje.
Artykuły polecane przez Goniec.pl:
Źródło: Wirtualna Polska