Katarzyna Grochola znalazła się między dwoma światami? Mówi, jak było "tam"
"To nie ma nic wspólnego z żadnym czuciem, jakiego kiedykolwiek doznałam" - zdradziła Katarzyna Grochola, wracając pamięcią do swojego długiego pobytu w szpitalu. Wrażliwa pisarka nie miała jednak na myśli poziomu polskiej służby zdrowia, a coś o wiele głębszego i poważniejszego. Jest przekonana, że w kulminacyjnym momencie leczenia znalazła się między dwoma światami. Co zobaczyła?
Katarzyna Grochola usłyszała diagnozę
2022 rok był dla Katarzyny Grocholi czasem wielkich wyzwań. Musiała stawić czoła problemom zdrowotnym, o których dowiedziała się dzięki czujności swojej lekarki. Jako wieloletnia palaczka została skierowana na tomografię płuc, a fachowcy po badaniu nie mieli dla niej dobrych wiadomości. Artystka usłyszała ponurą diagnozę - wykryto u niej ogniska rakowe.
Przeprowadzono pierwszą operację, później jeszcze jedną poprawkową i przyjęłam to z dużym spokojem - opowiadała na łamach Twojego Imperium.
O tym, skąd wzięła wspomniany spokój i siłę, by w obliczu tej sytuacji się nie załamać, opowiedziała szczegółowo i z godną pisarki obrazowością. Jak wspomina hospitalizację?
Osobiste wyznanie Grocholi. Tak wspomina pobyt w szpitalu
Katarzyna Grochola podczas pobytu w szpitalu swój los zawierzyła nie tylko specjalistom. Leżąc chora i wyczerpana na szpitalnym łóżku miała dużo czasu, by poukładać to sobie w głowie. Pomocne okazało się też życiowe doświadczenie.
Kiedy pracowałam jako salowa w szpitalu, wiedziałam wielu umierających ludzi i któregoś dnia zdałam sobie sprawę, że nasze ciało to tylko ubranie, a śmierć to wyzwolenie. Sama przeżyłam moment, kiedy znalazłam się między dwoma światami - oznajmiła.
Tajemnicze wyznanie 66-latki zmroziło jej fanów. Na szczęście długo nie trzymała ich w niepewności. Bardziej wylewnie opowiedziała o objawach łudząco podobnych do tych, jakich doświadcza się podczas śmierci klinicznej .
Katarzyna Grochola przeszła śmierć kliniczną? Widziała zmarłych
"Nie ma słów, by w pełni mogłyby to wyrazić" - rozpoczęła swoją opowieść, jednak w końcu udało jej się takie znaleźć. Katarzyna Grochola z brawurową szczegółowością zapamiętała, co zobaczyła "po tamtej stronie". Co wtedy poczuła?
Doświadczyłam harmonii, spokoju i poczucia, że jestem w pełni akceptowana i kochana - ale to tak, jakbym głuchemu opisywała muzykę. Zdaję sobie sprawę, jak to brzmi, ale mam więcej niż pewność, że w tak zwanym "tam" jest po prostu bardzo, bardzo dobrze - mówiła.
Katarzyna Grochola mniej enigmatycznie podeszła do sprawy w programie "W bliskim planie.". Konkretnie zrelacjonowała, co wydarzyło się, gdy lekarze ratowali jej zdrowie.
W drzwiach mojej sali wisiał krzyż, pod nim siedziała ćma, a w drzwiach stali wszyscy zmarli. Ich twarze widziałam tak jak twoją. A jednocześnie widziałam zadrapanie na klamce. To nie była śmierć kliniczna. Nie potrafię tego wyjaśnić, ale poczułam tak nieprawdopodobne bezpieczeństwo i miłość. To nie ma nic wspólnego z żadnym uczuciem, jakiego kiedykolwiek poznałam - podsumowała.