Dom córki Beaty Tyszkiewicz skrywa mroczną tajemnicę. W tle umorzone śledztwo
Tą tragedią przed laty żyła niemal cała Polska. W 1999 roku Bartłomiej Frykowski zmarł na skutek dźgnięcia nożem w domu Karoliny Wajdy, córki Beaty Tyszkiewicz. Okoliczności jego śmierci budziły wątpliwości, śledztwo jednak zostało umorzone. Co, według zeznań i ustaleń służb, wydarzyło się feralnego dnia?
Bartłomiej Frykowski zginął od dźgnięcia nożem
Przed 22. laty w domu Karoliny Wajdy doszło do tragicznego zdarzenia, w którym śmierć poniósł Bartłomiej Frykowski, prężnie rozwijający karierę operator filmowy, częsty gość w domu Karoliny Wajdy.
Feralnego dnia przebywał na terenie posesji wraz z Katarzyną, która była przyjaciółką córki Beaty Tyszkiewicz. Siedzieli razem, rozmawiali, oglądali film, pili wino. Właścicielka wróciła z zakupów, które następnie rozpakowywała. Niebawem dołączył do niej operator filmowy.
Przyjaciółka Karoliny Wajdy miała zeznać, że Bartłomiej Frykowski, będąc w kuchni, sięgnął po nóż, którym następnie miał dźgnąć się w brzuch . Na miejsce zostały wezwane służby.
Karolina rozmawiała z Bartkiem w kuchni, ale nie wiem, o czym. Za chwilę biegła w moją stronę: "Kasiu, Bartek pchnął się nożem" . Bartek siedział na krześle, jedna ręka mu zwisała, drugą trzymał na brzuchu. Nóż leżał na kaflowej kuchni. Nie wiem, kto go wyjął. Po chwili Bartek upadł na podłogę. Karolina zadzwoniła po policję i pogotowie. Wyszłam na drogę, czekałam na pogotowie. Najpierw przyjechała policja. Policjanci zapytali mnie, czy mogą wejść. Powiedziałam, że za chwilę, gdy przyjedzie pogotowie - zeznawała Katarzyna.
Tę wersję wydarzeń potwierdziła również Karolina Wajda. Zeznała, że Bartłomiej Frykowski był wówczas pod wpływem alkoholu i trzymał nóż, który ostrzem skierowany był w stronę brzucha . Córka Beaty Tyszkiewicz zaznaczyła, że początkowo myślała, że jest to swojego rodzaju żart, lecz niebawem zobaczyła zakrwawioną ranę.
Był pijany, chwiał się na nogach. Trzymał nóż, skierowany ostrzem do brzucha, obiema rękoma. Odwrócił się do mnie: "Ja ci pokażę mój świat, którego ty nie widzisz" - powiedział i dźgnął się w brzuch . (...). Myślałam, że udaje, ale on podniósł koszulkę, zobaczyłam trochę krwi i jelita wychodzące na zewnątrz. Rana mogła mieć około 6 cm (...). Nie uważam, że to była próba samobójcza. To raczej chęć zwrócenia na siebie uwagi, która zakończyła się takim skutkiem. Nie wiem, dlaczego on to zrobił - zeznała Karolina Wajda.
Tuż po tym, jak na miejsce przybyły służby, Bartłomiej Frykowski został przewieziony do szpitala w Wyszkowie, jego stan był ciężki. Trafił na stół operacyjny, jednak pomimo usilnych prób lekarzy, zmarł. Z sekcji zwłok przeprowadzonej w Zakładzie Medycyny Sądowej w Warszawie, wynikało, że do zgonu operatora filmowego nie przyczyniły się osoby trzecie, zaś powodem jego śmierci był wstrząs krwotoczny.
Niejasne okoliczności śmierci Bartłomieja Frykowskiego
Tuż po zdarzeniu, podczas interwencji policyjnej, został zabezpieczony nóż kuchenny, którym miał dźgnąć się operator filmowy. Z przeprowadzonej ekspertyzy wynikało jednak, że na narzędziu nie znajdowały się odciski palców ani Bartłomieja Frykowskiego, ani Karoliny Wajdy, ani Katarzyny, która feralnego dnia była na miejscu. Znaleziono za to ślady kogoś zupełnie innego . Jak podawał prowadzący śledztwo szef Prokuratury Rejonowej w Wyszkowie, Waldemar Osowiecki, być może tajemnicze odciski palców mogły należeć do jednego z policjantów.
To właśnie sprawiło, że zarządziliśmy badania uzupełniające. Niewykluczone, że wezwany do dworku funkcjonariusz policji chwycił nóż niezgodnie ze sztuką i stąd te odciski - tłumaczył.
ZOBACZ TAKŻE : Nie żyje ukochana Czesława Niemena. Kochała go aż do śmierci
Jakie zatem były ustalenia prokuratury w sprawie śmierci operatora filmowego? Wynika z nich, że syn tragicznie zmarłego Wojciecha Frykowskiego oraz Karolina Wajda feralnego dnia przebywali w kuchni. Miał on bawić się wówczas nożem, a w pewnym momencie wbić go sobie w brzuch. Skutkowało to upadkiem na podłogę oraz utratą przytomności. Zdarzenie to wyraźnie zaskoczyło Karolinę Wajdę , która nie przeczuwała, że może wydarzyć się coś złego. Wraz z koleżanką miały ruszyć mu z pomocą i próbowały tamować krwawiącą ranę ręcznikiem.
Śledztwo w sprawie śmierci Bartłomieja Frykowskiego zostało umorzone
Ostatecznie po zaledwie czterech miesiącach śledztwo w sprawie śmierci Bartłomieja Frykowskiego zostało umorzone. Decyzja ta nie spodobała się jego najbliższym, budząc w nich uczucie niesprawiedliwości i poczucie bezradności. Wiele osób również nie wierzyło w samobójczą śmierć operatora filmowego, który właśnie budował swoją zawodową karierę.
Pełnomocnik rodziny zmarłego złożył zażalenie dotyczące postanowienia o umorzeniu śledztwa. W argumentacji podano, że podczas trwania śledztwa miał zostać zlekceważony ważny dowód, jakim była opinia biegłego, z której wynikało, że “brak substancji potowo-tłuszczowej na trzonku noża pozwala stwierdzić, że substancja ta została celowo usunięta z trzonka przez jego wytarcie, np. tkaniną”.
Zdaniem wdowy po zmarłym operatorze filmowym, wątpliwości mogą budzić billingi telefoniczne. Według zeznać świadków feralnego dnia Bartłomiej Frykowski miał telefonicznie kontaktować się z dwiema osobami, jednak w billingach nie było takiego zapisu. Ponadto, jak podają media, z otwartego samochodu operatora filmowego miały zginąć jego osobiste rzeczy, tj. telefon komórkowy czy zegarek.
Starania wdowy po Bartłomieju Frykowskim spełzły jednak na niczym, a Sąd utrzymał swoje postanowienie o umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci operatora filmowego.