Córka Ireny Santor nie żyje. Niemal nikt nie wiedział o tragedii legendy polskiej sceny. Wiele przeszła
Irena Santor to jedna z najbardziej cenionych polskich piosenkarek, nie tylko wśród starszego pokolenia. Choć wydaje się, że jej życiorys to pasmo samych sukcesów, artystka musiała mierzyć się z wieloma przeciwnościami, a los w ogóle jej nie oszczędzał. Szczególnie cierpiała, gdy musiała pożegnać swoją ukochaną córkę. To historia, po której ból trudno sobie wyobrazić.
Irena Santor wiele przzeszla
Irena Santor śmiało może o sobie powiedzieć, że jest spełniona zawodowo. Niestety w życiu prywatnym szczęście nie sprzyjało jej aż tak, jak na scenie. Gwiazda już w dzieciństwie miała styczność ze śmiercią, a w całym swoim życiu pożegnała niemal wszystkich swoich bliskich.
W wieku zaledwie 5 lat straciła ojca , który został brutalnie zamordowany przez żołnierzy niemieckich. U jej boku została tylko matka… która zaledwie kilka lat później również zmarła. Seria nieszczęśliwych zdarzeń nie opuściła przyszłej gwiazdy również później, a opatrzność wystawiała ją na kolejne ciężkie próby. O czym mowa?
Irena Santor o szczęściu w zżyciu prywatnym mogła tylko pomarzyć
Irena Santor w 1961 roku cudem uszła z życiem z wypadku samochodowego , w którym zginęła jej przyjaciółka, Ludmiła Jakubczak. Za kierowcą auta siedział mąż ofiary, autor popularnego utworu "Gdy mi Ciebie zabraknie", Jerzy Abratowski. Mężczyzna miał nigdy nie pogodzić się z faktem, że doprowadził do śmierci ukochanej.
Uwielbiana przez Polaków piosenkarka wiele lat później stanęła twarzą w twarz z kolejnym problemem, tym razem natury zdrowotnej. W 2000 roku usłyszała ponurą diagnozę od lekarzy. Zachorowała na raka piersi, jednak dzięki determinacji i woli życia udało jej się przezwyciężyć dolegliwości.
O wiele większą traumę wywołało w niej wydarzenie z przeszłości, które na nowo zdefiniowało jej charakter i spojrzenie na świat. Jako młoda 24-letnia kobieta nie była przygotowana na to, co zgotował jej los. O tym epizodzie ze swojego życia przez kolejne lata konsekwentnie milczała. Jak zmarła jej córeczka?
Tragedia Ireny Santor. Jej córka zmarła
Irena Santor datę 6 lutego 1959 roku zapamięta na całe życie. Choć córka miała być dopełnieniem jej szczęścia z ukochanym, śmierć tej niewinnej istoty brutalnie przerwała ambitne plany założenia rodziny. Sylwia Santor zmarła zaledwie dwa dni po narodzinach. Ciało niemowlęcia zostało pochowane w kwaterze dziecięcej na warszawskich Powązkach Wojskowych.
Przez długi czas fani nie mieli pojęcia, że ich idolka przeżyła tak bolesny cios. Do informacji w tej sprawie dotarł Super Express i dopiero po jej “odtajnieniu” gwiazda polskiej estrady postanowiła o niej opowiedzieć. Zrobiła to tylko ten jeden raz.
Przez całe życie o tym nie mówiłam, to moja bardzo intymna historia i prywatna sprawa - enigmatycznie skwitowała w Dobrym Tygodniu.
Niestety, to wydarzenie miało także inne konsekwencje. Próby czasu nie wytrzymał jej związek ze Stanisławem Santorem, ale udało im się rozstać w zgodzie.. Były małżonek 88-latki spoczął obok mogiły małej Sylwii. W 2018 roku straciła także Zbigniewa Korpolewskiego, u którego znalazła ukojenie po pierwszej matrymonialnej porażce. Irena Santor, pomimo wielu trudów, spędza szczęśliwie czas na emeryturze i cieszy się każdym dniem.
Gdzieś tam u góry ktoś pozwolił mi dożyć takiego wieku. Ja się mogę rozglądać, ja mogę być wśród ludzi, ja mogę się cieszyć przyjaźnią, ja mogę się z kimś pokłócić, ja jestem - podsumowała w "Dzień dobry TVN". Wiedzieliście, że los tak bardzo ją doświadczył?
Źródło: "Dzień dobry TVN", Dobry Tydzień