Cichanouska: Łukaszenka boi się, że wojsko nie wykona rozkazu wymarszu na Ukrainę
Swiatłana Cichanouska, białoruska opozycjonistka, uważa, że Aleksandr Łukaszenka nie wysłał swojej armii na wojnę w Ukrainie, ponieważ obawia się, że jego rozkazy nie zostałyby wykonane. Społeczeństwo białoruskie jest coraz bardziej przeciwne działaniom wojennym Rosji, a działaczka przekonuje, że Białorusini wierzą w zwycięstwo Ukrainy. Jest przekonana, że w świadomości ludzi zaszła zmiana, ale nie dojdzie do siłowej zmiany władzy w Mińsku.
Swiatłana Cichanouska twierdzi, że mimo ogromnych strat i śmierci wojnę wygra Ukraina. - Będzie to początkiem zmian, których reżimy Łukaszenki i Putina nie przetrwają - oceniła w rozmowie z Wirtualną Polską.
Cichanouska o obawach Łukaszenki: nie jest pewny, czy rozkaz zostanie wykonany
O ewentualnym zaangażowaniu Białorusi w wojnę w Ukrainie spekuluje się od kilku tygodni. Na początku ukraińskie służby informowały, że Białoruś dołączy do Rosji 11 marca . Później pojawiły się informacje o 22 marca i prawdopodobnym ataku na Wołyń . Żaden z tych terminów nie został spełniony, co ma powodować "wściekłość" Władimira Putina .
O tym, dlaczego Aleksandr Łukaszenka nadal nie zdecydował się przystąpić do wojny w Ukrainie mówiła jego kontrkandydatka w wyborach prezydenckich w 2020 r. - Swiatłana Cichanouska. Jej zdaniem przywódca Białorusi, w odróżnieniu od prezydenta Rosji, jest świadomy, jakie nastroje panują w wojsku.
- Łukaszenka boi się wydać rozkaz wymarszu na Ukrainę, bo nie jest pewny, czy ten rozkaz zostanie wykonany - wskazuje. W rezultacie mógłby wybuchnąć bunt w siłach zbrojnych, a żołnierze mogliby się poddać tuż po wkroczeniu na terytorium Ukrainy. - Gdyby doszło do takiej sytuacji, byłoby to koniec Łukaszenki. Co to za lider państwa, którego rozkazów nie słucha własne wojsko? - zastawia się działaczka.
Swiatłana Cichanouska jest pewna, że "dowódcy nie chcą brać na siebie odpowiedzialności", ponieważ widzą, jak zaciekle walczą Ukraińcy. Z jej obserwacji wynika, że świadomi są tego nawet najbardziej zagorzali zwolennicy Aleksandra Łukaszenki.
Białorusini "nie chcą iść na rzeź w imię interesów Rosji". Wiedzą, że to "bratobójcza wojna"
Poza tym działaczka wskazuje na braki w doświadczeniu bojowym. - Nie chcą iść na rzeź w imię interesów Rosji. Zdają sobie sprawę, że dwaj dyktatorzy chcą ich wykorzystać - twierdzi.
Jej zdaniem dużą rolę ogrywa także czynnik moralny. - W siłach zbrojnych jest świadomość, że jest to bratobójcza wojna. Dla Białorusinów walczyć przeciwko Ukraińcom, to jakby walczyć przeciwko własnej rodzinie - przekonuje.
Swiatłana Cichanouska uważa, że brak zaangażowania w wojnę po stronie Rosji wynika także z koncepcji "lawirowania" między Zachodem a Rosją, którą Aleksandr Łukaszenka realizuje od 27 lat. Jej zdaniem gdyby przywódca Białorusi zdecydował się na otwartą wojnę przeciwko Ukrainie, to stałby się jednoznaczną stroną konfliktu. - Dopóki lawiruje, może liczyć, że przyjdzie mu odegrać swoją rolę. Może Zachód albo Rosja zechcą go w roli negocjatora? Oczywiście nie powinno do tego dojść, ale taki jest sposób myślenia Łukaszenki. Dla niego najważniejsze - czuć się potrzebnym - twierdzi opozycjonistka.
Tylko 3 proc. Białorusinów popiera przystąpienie do wojny w Ukrainie
Poza tym działaczka przytoczyła wyniki najnowszego sondażu Chatham House, które wskazują, że zaledwie 3 proc. Białorusinów popiera udział białoruskich wojsk w wojnie w Ukrainie. Jej zdaniem na uwagę zasługują różnice w podejściu do tej kwestii, które widać między kobietami a mężczyznami.
Tylko 6 proc. obywatelek Białorusi popiera dalszą integrację z Rosją, podczas gdy wśród mężczyzn odsetek wynosi 25 proc. - To jednoznacznie pokazuje, że kobiety są bardziej świadome zagrożenia, jakie stanowią Rosja i wojna dla ich rodzin, synów i mężów. To nie jest nasza wojna i nikt nie chce być z nią kojarzony - przekonuje.
Mimo tego Swiatłana Cichanouska nie wyobraża sobie, aby na Białorusi doszło do siłowej zmiany władzy. - Nie wystarczy po prostu zmienić decydenta, aby zmusić wojsko do walki. Ewentualny następca musiałby mieć respekt otoczenia, żołnierzy i zwykłych ludzi. Nie będą słuchali kogoś sprowadzonego z zewnątrz. Jeśli spekulować, [...] będzie to równoznaczne z rozpoczęciem wojny partyzanckiej - wskazuje.
Poza tym "ludzie zmieniają swój światopogląd". Działaczka zwraca uwagę, że jeszcze niedawno część białoruskiego społeczeństwa "uważała, że w dyktaturze łatwiej żyć" , ponieważ nie trzeba brać na siebie odpowiedzialności. Jej zdaniem "wojna i skala przemocy" pokazały dokąd prowadzi takie podejście. Twierdzi, że nadszedł czas, kiedy każdy obywatel Białorusi zadaje sobie pytanie "kim jestem?" i czy powinien wyjechać, a może zostać i walczyć.
Artykuły polecane przez redakcję Goniec.pl:
-
Ekspert o rosyjskiej dezinformacji. Działanie podobne do sekt
-
Premier Japonii apeluje do Putina ws. broni jądrowej. "Ta tragedia nie powinna się nigdy powtórzyć"
-
Władimir Putin uznaje żołnierzy walczących w Ukrainie za weteranów wojennych
Źródło: wp.pl, goniec.pl